Jeremy Renner ujawnia: "Umarłem na podjeździe do mojego domu"

Gwiazda Marvela, Jeremy Renner, w swojej nowo wydanej autobiografii "My Next Breath" opisał dramatyczne chwile po wypadku z pługiem śnieżnym, podczas którego doznał ponad 30 złamań i innych zagrażających życiu obrażeń.

Jeremy Renner opowiada o tragicznym wypadku
Jeremy Renner opowiada o tragicznym wypadku
Źródło zdjęć: © Instagram
oprac. MD

Jeremy Renner podzielił się wstrząsającymi szczegółami swojego niemal śmiertelnego wypadku, który miał miejsce ponad dwa lata temu. Aktor znany z roli Hawkeye'a ujawnił, że podczas oczekiwania na przyjazd ratowników wierzył, że na krótko zmarł.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Na te filmy czekamy. Szykują się prawdziwe hity

Jeremy Renner na krótko umarł?

Krótko przypomnijmy: w Nowy Rok 2023 roku gwiazdor postanowił odśnieżyć mocno zasypaną drogę. Akcja zakończyła się koszmarnie. Gdy Renner wysiadł na chwilę z pługu, pojazd zaczął się staczać z góry. Aktor usiłował na niego wskoczyć i zatrzymać, ale pojazd po nim przejechał. Była to maszyna ważąca ok. 6 ton. Gwiazdor był połamany, miał obrażenia klatki piersiowej i mocno krwawił. Przeżył dzięki interwencji sąsiada.

"Gdy leżałem na lodzie, moje tętno zwolniło i właśnie wtedy, w ten Nowy Rok, nieświadomie dla mojej córki, sióstr, przyjaciół, ojca, matki, po prostu się zmęczyłem" – pisze Renner w swojej autobiografii. "Po około trzydziestu minutach na lodzie, oddychając manualnie tak długo, wysiłek ten był porównywalny do robienia dziesięciu lub dwudziestu pompek na minutę przez pół godziny... wtedy umarłem".

Kontynuował: "Umarłem, właśnie tam, na podjeździe do mojego domu". Renner, ojciec 12-letniej córki Avy z byłą partnerką Sonni Pacheco, opisał, że mimo licznych złamań i utraty krwi, największym zagrożeniem podczas oczekiwania na ratowników była hipotermia.

Według aktora, gdy jego bliscy próbowali udzielić mu pomocy, zauważyli, że jego skóra zmieniła kolor, a on zamknął oczy. "Wiem, że umarłem – w rzeczywistości jestem tego pewien" – napisał. "Kiedy przybyli ratownicy medyczni, zauważyli, że moje tętno spadło do 18 uderzeń na minutę, a przy 18 uderzeniach na minutę jesteś praktycznie martwy".

"Kiedy umarłem, poczułem energię, nieustannie połączoną, piękną i fantastyczną energię" – napisał. "Nie było czasu, miejsca ani przestrzeni, nic do zobaczenia, poza rodzajem elektrycznej, dwukierunkowej wizji utkanej z tych niepojętych energii" - dodał.

Renner wspomina: "Byłem w przestrzeni: bez dźwięku, bez wiatru, nic poza tą niezwykłą elektrycznością, dzięki której jestem połączony ze wszystkimi i wszystkim. Jestem w każdej chwili, w jednym momencie, powiększony do liczby niepodlegającej matematyce".

Aktor, który w mediach społecznościowych opisywał swoją długą rehabilitację po wypadku w 2023 roku, dodał, że w tych chwilach "wszystko i wszyscy", których kochał, byli z nim. "To, co przyszło do mnie na tym lodzie, to ekscytujący spokój, najbardziej głęboki zastrzyk adrenaliny, a jednocześnie całkowicie spokojny: elektryczna harmonia" – zauważył. "Wciąż czuję tę przestrzeń, cichą, nieruchomą, pustą, ale wypełnioną każdą chwilą i wszystkimi wiecznościami, a po raz pierwszy w życiu moje istnienie nie ma nic wspólnego z czasem. To było całkowicie piękne miejsce, wypełnione poznawalną magią".

Najtrudniejsze pożegnanie w "The Last of Us", na które nie byliśmy gotowi. Pamela Anderson cała w brokacie i pijacki morderczy pakt grupki przyjaciół w serialu BBC. O tym w nowym Clickbaicie. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (4)