Jerzy Stuhr na scenie jako Lech Wałęsa. "Tylko on sprytnie i skutecznie negocjował z komunistami"
Zdaniem Stuhra historia zatacza koło i w bardzo krótkim czasie po wojnie odradza się faszyzm, nacjonalizm i wymazuje się wielkie postacie jak Lech Wałęsa. "Tron długo jeszcze będzie zajęty", wieszczy wybitny aktor, dodając, że może dojść do pozytywnego zaskoczenia jak w sierpniu 1980.
07.09.2018 | aktual.: 07.09.2018 10:24
W sobotę 8 września Jerzy Struhr zadebiutuje w sztuce "Wałęsa w Kolonos", który "przenosi polskie konflikty w wymiar greckiej tragedii". W rozmowie z "Rzeczpospolitą" Stuhr przyznał, że bieżące tematy komentuje w mediach i prywatnie z powodu obywatelskiej postawy, jednak czuje się przede wszystkim artystą i chce to robić na scenie. Problem stanowił brak poważnych wypowiedzi artystycznych na bieżące tematy, dlatego Stuhr domagał się od byłych i obecnych studentów, by powiedzieli "wszystko wprost, odważnie jak Smarzowski czy Pasikowski".
- I nareszcie kogoś namówiłem. Mój były student Kuba Roszkowski i Bartosz Szydłowski spłodzili taką sztukę, na jaką czekałem – przyznał Stuhr, który zagra w "Wałęsie w Kolonos" tytułową rolę.
- Jestem ciągle pod wielkim wrażeniem Lecha Wałęsy, jego siły i parcia do przodu. (…) Mnie takie postawy imponują i odpowiadają zwłaszcza w społeczeństwie, które coraz częściej kładzie uszy po sobie i wybiera postawy konformistyczne. Poza tym lubię eksperyment, tradycyjne aktorstwo już mnie trochę nuży – wyznał Stuhr.
Współczesną polityką zajął się, ponieważ "historia, szybciej niż się spodziewaliśmy, zaczęła zataczać koło".
- To przerażające, że w tak krótkim czasie od wojny zaczyna się odradzać nacjonalizm, faszyzm – stwierdził aktor.
Zobacz także
Jego zdaniem temu procesowi towarzyszy wymazywanie z historii wielkich postaci jak Wałęsa czy Bronisław Geremek.
Zapytany o kontrowersje wzbudzane przez Wałęsę przyznał, że nie zamierza na scenie budować mu pomnika.
- Mój bohater nie ukrywa, że popełniał błędy, jednak zawsze uparcie dążył do celu, który sobie wyznaczył – mówił Stuhr.
- Po raz pierwszy zobaczyłem Wałęsę, to jak można rozmawiać z komunistyczną władzą, ze sprytem i pewnością siebie, odpowiednim językiem. (…) Tylko on potrafił skutecznie negocjować z komunistami. (…) Oczywiście, potem popełnił tysiące błędów. (…) Dlatego moja postać mówi: robiłem błędy. Ale musi rządzić, bo to domena królów.
W sztuce pojawia się również postać Kreona, który symbolizuje Jarosława Kaczyńskiego trzymającego w ręku wszystkie polityczne nici.
- Mój bohater mówi mu: kryłeś się strachliwie za moimi plecami i ode mnie dostałeś wysoki urząd. A potem stało się to, czego wszyscy byliśmy świadkami – dodaje Stuhr.
Na pytanie o Polskę po nadchodzących wyborach samorządowych Stuhr wieszczy, że "tron długo jeszcze będzie zajęty, bo Kreon wie, co robi".
- Ale w Polsce zdarzają się rzeczy nieprzewidywalne. (…) Liczę na polską nieprzewidywalność. Sierpień 1980 też nas wszystkich pozytywnie zaskoczył – skwitował Jerzy Stuhr.