Joanna Brodzik nie chciała popełniać błędów swoich rodziców. Po latach nawiązała kontakt z ojcem
09.11.2017 | aktual.: 09.11.2017 11:25
Joanna Brodzik zawsze podkreśla, że rodzina jest dla niej najważniejsza; kiedy została matką, zrezygnowała na jakiś czas z kariery, chcąc każdą chwilę poświęcić swoim synom i partnerowi. Zależało jej na tym, by chłopcy mieli pełną rodzinę.
Sama, jako dziecko, nie miała tyle szczęścia. Jej rodzice rozstali się, gdy Brodzik była małą dziewczynką - od tamtej pory wychowywała się pod opieką mamy i babci, przez kilka lat nie miała z ojcem praktycznie żadnego kontaktu.
Dopiero gdy dorosła, udało im się odbudować relację. Jak zapewnia aktorka, dziś mają ze sobą naprawdę dobry kontakt i świetnie się dogadują; również dlatego, że ojciec jest od niej starszy zaledwie o 18 lat.
- Dziś mam w tacie przy tej niewielkiej różnicy wieku, jaka nas dzieli, wspaniałego przyjaciela – mówiła najnowszym wywiadzie w "Wysokich Obcasach".
Licealna miłość
Rodzice aktorki poznali się w liceum w Lubsku i szybko zostali parą; mała Joanna przyszła na świat, gdy mieli zaledwie 18 lat - co, naturalnie, wzbudziło wówczas ogromną sensację.
- Byli w jednej klasie, działali w harcerstwie, grali w przedstawieniach. Byli oboje bardzo piękni - opowiadała Brodzik w "Wysokich Obcasach". - Zawsze podkreślali, że jestem owocem wielkiej, czystej miłości.
Nastoletnie uczucie jednak nie przetrwało; wkrótce mama aktorki związała się z innym mężczyzną, zaś ojciec wyruszył w podróż po świecie.
Dorastała bez ojca
- Cały czas spędzałam z babcią, bo mama, gdy mnie urodziła, była jeszcze w liceum, a potem studiowała i pracowała - wspominała Brodzik w jednym z wywiadów.
Przyznawała, że w domu rodzinnym się nie przelewało; miała też wiele dodatkowych obowiązków - między innymi opiekę nad przyrodnim rodzeństwem.
Nie kryła, że bardzo brakowało jej ojca.
- Z tatą od dziewiątego do osiemnastego roku życia nie miałam praktycznie kontaktu. Dużo wtedy podróżował po świecie. Rodzice nie byli razem właściwie od mojego urodzenia - mówiła w "Wysokich Obcasach".
Spotkanie po latach
Z ojcem postanowiła nawiązać kontakt dopiero po wielu latach.
- Chciałam tego. Tata w tym czasie mieszkał i pracował w Kopenhadze. Przyjechał po mnie i popłynęliśmy promem. Poprosiłam go o prezent. To były moje pierwsze prawdziwe perfumy. Zażyczyłam sobie Poison Diora - wspominała w "Wysokich Obcasach".
To również dzięki niemu zaczęła zwracać większą uwagę na swój wygląd, co pomogło jej później w dostaniu się do szkoły aktorskiej.
- Tato zrobił to taktownie i delikatnie, powiedział: "Jesteś piękna, postaraj się o siebie zadbać". A ja przestałam zjadać 12 pierogów naraz – dodawała.
"To już się wydarzyło"
Aktorka zapewnia jednak, że nie ma zamiaru użalać się nad swoim dzieciństwem i rozbitą rodziną; pogodziła się z tą sytuacją i postanowiła wziąć życie we własne ręce.
- To od nas, gdy doroślejemy, zależy, co z tym doświadczeniem zrobimy. Kiedy spotykam się ze stwierdzeniem: "Nic mi w życiu nie wychodzi, bo tata, mama i dzieciństwo...", to mówię: "Ok, ale teraz jesteś dorosłą osobą, a to się już wydarzyło! Nie możesz z tym zrobić nic innego poza tym, co możesz z tym zrobić" - podkreślała w magazynie "Sens". - W pewnym momencie stałam się dorosłą osobą i mogłam zdecydować, co zrobię ze swoim doświadczeniem. Zakasałam rękawy i po prostu zaczęłam to robić - nieważne, czy miałam tatusia, czy nie.