Joanna Brodzik: Trudno uwierzyć, że w dzieciństwie brano ją za chłopca
11.01.2016 | aktual.: 22.03.2017 16:47
Tabloidy dały jej popalić
Dziś praktycznie nie pojawia się ani na wielkich, ani na małych ekranach. Nie udziela wywiadów, nie zabiega o uwagę mediów, od lat wciąż jak ognia unika prasy i chroni prywatność swoją i swojej rodziny.
Bo nie da się ukryć, że swego czasu tabloidy dały jej nieźle popalić – śledziły każdy krok, spekulowały o romansach i zaglądały do alkowy. Dopiero kiedy aktorka, doprowadzona na skraj cierpliwości, skierowała sprawy na drogę sądową, dano jej wreszcie spokój. I tylko kariery szkoda.
W latach 90. Joanna Brodzik uchodziła za jedną z najpiękniejszych polskich gwiazd. Przy odrobinie szczęścia mogłaby rzucić całą branżę na kolana. W 1994 roku otrzymała nawet propozycję z agencji Eastern Models – ale po namyśle wybrała jednak aktorstwo. Aż trudno uwierzyć, że piękna blondynka w dzieciństwie uchodziła za brzydulkę i często brano ją za chłopca.
href="http://film.wp.pl/joanna-brodzik-trudno-uwierzyc-ze-w-dziecinstwie-brano-ja-za-chlopca-6025226713691265g">CZYTAJ DALEJ >>>
Mówili do mnie ''chłopczyku''
Urodziła się 11 stycznia 1973 roku w Krośnie Odrzańskim. Gdy trafiła na ekran, z miejsca zachwyciła widzów swoją spontanicznością i urodą. Tymczasem mało kto wiedział, że w dzieciństwie Joanna Brodzik była prawdziwym brzydkim kaczątkiem i długo zmagała się z kompleksami.
- Przez większość dzieciństwa miałam ciemny wąsik i strzyżono mnie na krótko, więc wszyscy mówili do mnie „chłopczyku” - zwierzała się w magazynie Pani. - Aż nagle, bo w ciągu roku, zmieniłam się w kogoś, kto wyglądał jak nauczycielka moich koleżanek. Byłam od nich o głowę wyższa, a mój świeżo urośnięty biust znalazł się na wysokości ich oczu.
Dzieciństwo bez taty
Wygląd nie był jednak jedynym problemem Brodzik. W magazynie Sens wyznawała, że w dzieciństwie nie było jej łatwo – wychowywała się bez ojca, co miało ogromny wpływ na jej życie. Dopiero po wielu latach zdołała zaakceptować tę sytuację.
- Nie wiem, jaką byłabym kobietą, gdyby wychował mnie na przykład ojciec tyran albo despota, albo taki, który otaczałby mnie kloszem i zalewał miłością. Pewno byłabym kim innym... Żartuję czasem, że lepiej nie mieć wzorca, niż mieć dołujący. W pewnym momencie stałam się dorosłą osobą i mogłam zdecydować, co zrobię ze swoim doświadczeniem. Zakasałam rękawy i po prostu zaczęłam to robić, nieważne, czy miałam tatusia, czy nie – mówiła.
- Każdy z nas znajdzie pewnie jakieś trudne momenty w swoim dzieciństwie - nawet nieświadomie muszą też nas traumatyzować. I to od nas, gdy doroślejemy, zależy, co z tym doświadczeniem zrobimy. Kiedy spotykam się ze stwierdzeniem: "Nic mi w życiu nie wychodzi, bo tata, mama i dzieciństwo...", to mówię: "Ok, ale teraz jesteś dorosłą osobą, a to się już wydarzyło! Nie możesz z tym zrobić nic innego poza tym, co możesz z tym zrobić".
Mężczyźni wolą blondynki
Ambitna Brodzik uparcie dążyła do realizacji swoich marzeń. Nawet kiedy agencja Eastern Models zaproponowała jej kontrakt, odmówiła, stwierdziwszy, że woli być aktorką niż modelką.
W roku 1996 ukończyła Akademię Teatralną w Warszawie i zaraz potem trafiła na plan filmowy, choć długo musiała pocieszać się rólkami epizodycznymi. Wystąpiła w kilku spektaklach telewizyjnych, przewinęła się przez parę seriali („Klan”, „Graczykowie”), lecz choć stale zjawiała się na przesłuchaniach, walcząc o angaż, los jej nie sprzyjał.
Aż do 2002 roku, kiedy otrzymała rolę w serialu „Kasia i Tomek”. Wtedy też, za namową producentów, zmieniła kolor włosów i stała się blondynką.
Pierwsze zaręczyny
Gdy Brodzik podpisywała kontrakt na udział w „Kasi i Tomku”, była świeżo upieczoną, szczęśliwą narzeczoną. Aktora Bartka Świderskiego poznała w 1999 roku, w jednej z warszawskich kawiarni. Wystarczyła chwila, by zapałali do siebie ogromną sympatią. I na przyjaźni miało się skończyć – Brodzik była świeżo po zakończeniu związku i ani myślała o kolejnym chłopaku. Los chciał inaczej. Podczas jednej ze wspólnych podróży zatrzymali się w hotelu. Na miejscu okazało się, że został tylko jeden pokój z małżeńskim łożem.
- To mój pierwszy związek, w którym bez obawy potrafię wyobrazić sobie siebie za 20 lat, więc wydaje mi się, że warto w niego inwestować – mówiła Brodzik, nie szczędząc partnerowi pochwał. Zamieszkali razem i zaczęli planować wspólne życie. Świderski oświadczył się podczas świąt Bożego Narodzenia, ona się zgodziła. Mówiła, że nie posiadała się wówczas ze szczęścia
Ekranowa chemia
Praca na planie „Kasi i Tomka” dawała aktorce ogromną satysfakcję; do gustu przypadł jej również ekranowy partner, Paweł Wilczak. I to on wkrótce stał się najważniejszym mężczyzną w jej życiu. Plotki o tym, że Brodzik i Wilczaka łączy coś więcej niż praca, pojawiły się szybko – chyba każdy dostrzegał chemię między ich bohaterami. Taką, której nie zdołaliby udawać. Wreszcie aktorka podjęła decyzję i zerwała zaręczyny ze Świderskim.
Wtedy rozpętała się burza. Jedni uznali to za potwierdzenie, że Brodzik zakochała się w swoim koledze z planu. Inni twierdzili, że ten rzekomy romans to po prostu reklama mająca wzbudzić zainteresowanie serialem. Tymczasem Brodzik i Wilczak konsekwentnie milczeli na temat swojego życia osobistego. Przyparci do muru twierdzili, że nic ich nie łączy.
Wreszcie zdecydowali się ujawnić. Pokazali się razem publicznie, później zaś, w 2004 roku podczas gali Telekamer kamery zarejestrowały ich pocałunek. Zaraz potem gazety plotkarskie doniosły, że para zamieszkała razem.
Miłość z turbulencjami
Sielanka jednak nie trwała długo. Podobno Wilczak nie mógł się pogodzić z tym, że jego partnerka bryluje w towarzystwie i dostaje propozycję za propozycją, podczas gdy on siedział bezczynnie w domu. Coraz częściej się kłócili, a aktor zaczął zaglądać do kieliszka.
- Wilczak co jakiś czas się kajał, obiecywał poprawę, po czym znowu ruszał w rajd po knajpach – cytuje Party słowa jednego ze znajomych pary.
Rozstanie wydawało się nieuniknione. Wilczak się wyprowadził, a Brodzik próbowała na nowo ułożyć sobie życie.
Szczęśliwe zakończenie
Brodzik szybko zorientowała się, że bez Pawła nie może żyć. Odrzucała zaloty kolejnych adoratorów – w tym Świderskiego, którego spotkała na planie „Magdy M.”, a który chciał odzyskać względy dawnej ukochanej – i wreszcie uległa Wilczakowi, który zapewniał, że się zmienił. Decyzji nie pożałowała. Zamieszkali razem i wkrótce doczekali się bliźniaków.
- Żadne z nas nie zarzeka się: "Będziemy razem do końca życia" – mówił Wilczak w Twoim Stylu. - Chcielibyśmy. Ale tego nie wiemy. To jedyna uczciwa postawa. Ale pozostając wolnymi, dokonujemy wyboru, że jesteśmy razem.
(sm/mn)