Joe Paterno mógł liczyć na wsparcie tysięcy studentów. Kiedy zwolniono go z pracy, w mieście wybuchły zamieszki
"Paterno" to kolejny ważny film rozliczeniowy, który mówi o systemowym tuszowaniu pedofilii w instytucjach publicznych. W tej historii nie wszystko jest jednak czarno-białe.
Kiedy w 2016 r. "Spotlight" zgarnął dwa najważniejsze Oscary (za najlepszy film i scenariusz oryginalny) pojawiły się głosy, że Akademia doceniła wyłącznie temat, przez co inni kandydaci byli na z góry przegranej pozycji. Że "Zjawa" z Leonardem DiCaprio, "Most Szpiegów" Spielberga czy poruszający "Pokój" nie mogły konkurować z filmem mówiącym prawdę o pedofilii w bostońskim Kościele katolickim.
Abstrahując od intencji i motywów kierujących członkami Akademii, Oscary dla "Spotlight" były wyraźnym sygnałem i zwróceniem uwagi na problem, który przez lata był zamiatany pod dywan. Kto wie, czy bez tego rozgłosu powstałby "Paterno", poruszający bardzo podobne zagadnienie, ale dotyczące jednej z amerykańskich uczelni. Film z Alem Pacino w roli tytułowego trenera trafił niedawno do dystrybucji HBO i jest kolejną próbą rozliczenia się z problemem molestowania seksualnego nieletnich i systemowym tuszowaniem przestępstw.
Joe Paterno był doskonałym trenerem futbolu amerykańskiego w Pennsylvania State University, który z uczelnianą drużyną zdobył najwięcej tytułów w historii. Zespołowi Penn State Nittany Lions poświęcił 62 lata swojego życia, stając się żywą legendą i niezwykle wpływowym pracownikiem uczelni uwielbianym przez tysiące studentów, a zarazem antybohaterem seksualnego skandalu.
Wszystko zaczęło się w 2008 r. od oskarżeń wysuniętych pod adresem Jerry'ego Sandusky'ego. W latach 1969-1999 pełnił on rolę asystenta trenera Penn State Nittany Lions, a w 1977 r. stał się założycielem The Second Mile. Organizacji nonprofit mającej pomagać nieuprzywilejowanej młodzieży. Pomoc charytatywna trafiała do nawet 100 tys. osób rocznie. Po latach milczenia okazało się, że Sandusky wykorzystywał tę organizację do molestowania nieletnich.
Na zdjęciu: Joe Paterno w 2003 r.
Na początku 2011 r. Sandusky'emu postawiono 52 zarzuty związane z uwodzeniem i molestowaniem seksualnym podopiecznych. Rozpatrywane sprawy dotyczyły okresu 1994-2009, choć wiele wskazywało na to, że do takich zajść mogło dochodzić już w latach 70. Prywatnie Sandusky jest ojcem szóstki adoptowanych dzieci.
Aaron Fisher, nazwany "pierwszą ofiarą", był licealistą, kiedy w 2008 r. opowiedział o praktykach Sandusky'ego. Chłopak zeznał, że poznał napastnika 3 lata wcześniej poprzez The Second Mile. Miał wtedy 12 lat. W ramach rozpoczętego śledztwa policja dotarła do kolejnych ofiar, które opowiadały o schemacie działania asystenta trenera. Mężczyzna wzbudzał zaufanie młodych chłopców, budował z nimi bliskie relacje, a ostatecznie zmuszał do milczenia. W opisach działań Sandursky'ego można znaleźć wzmianki o dotykaniu w nieodpowiednich miejscach, wspólnych kąpielach pod prysznicem na terenie szkoły, a nawet seksie oralnym.
Po krótkiej rozprawie (rozpoczęła się w czerwcu 2012, wyrok zapadł w październiku) Jerry Sandusky został skazany na 30 do 60 lat pozbawienia wolności. W praktyce dostał dożywocie – mężczyzna ma obecnie 74 lata.
Skazanie Sandusky'ego nie zamknęło sprawy, w którą uwikłano Joe'ego Paterno i kilku innych wysoko postawionych pracowników Penn State University. Trener uczelnianej drużyny już w 2002 r. usłyszał od swojego asystenta, że widział Sandusky'ego z młodym chłopcem pod prysznicem. Paterno zgodnie z protokołem zgłosił to wyżej do swojego przełożonego. Nikt jednak nie zawiadomił policji. Jedyne konsekwencje, jakie wyciągnięto względem Sandusky'ego, to zabranie mu kluczy do szatni chłopców i zakaz przyprowadzania podopiecznych jego fundacji na teren uczelni.
Kiedy po 9 latach Sandusky usłyszał 52 zarzuty molestowania seksualnego, Paterno nie został pociągnięty do współodpowiedzialności. Formalnie był kryty, bo zgłosił zajście z 2002 r. swojemu przełożonemu. Krytykowano go jednak za niewystarczającą reakcję, a tym samym przyzwolenie na dalsze działanie zboczeńca, który przez 30 lat był jego bliskim współpracownikiem.
Po wybuchu skandalu w listopadzie 2011 r. Paterno zapowiedział, że zrezygnuje z posady trenera z końcem sezonu. Tego samego dnia pod jego domem zebrały się setki studentów, okazując mu wsparcie i prosząc, by nie opuszczał uczelni. Kilka godzin później władze uniwersytetu zadecydowały o natychmiastowym zakończeniu współpracy z Paterno. Trener dowiedział się o tym przez telefon, gdyż tłum przed jego domem uniemożliwiał przekazanie mu decyzji osobiście.
Wieczorem na ulice wyszły tysiące studentów Pennsylvania State University. Doszło do zamieszek, zwolennicy Paterno niszczyli znaki drogowe, rzucali kamieniami i domagali się cofnięcia decyzji rady uczelni.
Joe Paterno zmarł dwa miesiące później z powodu raka płuc. Mimo zarzutów, że wiedział o występkach byłego współpracownika i rzekomo naciskał na władze uczelni, by nie zgłaszać tego na policję, ukochany trener mógł liczyć na wsparcie tysięcy studentów do samego końca. Ale nie władz uczelni, które w symbolicznym geście usunęły jego pomnik znajdujący się przed stadionem. Rzeźba, która zdaniem nowego prezesa uczelni była "źródłem podziałów i przeszkodą w wyleczeniu ran", trafiła do magazynu. Na jej miejscu posadzono drzewa.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl