Jolanta Umecka: Najsłabsze ogniwo ''Noża w wodzie''
Polański nawet po wielu latach od premiery nie szczędził jej gorzkich słów.
Dziś uchodzi za jedno z arcydzieł polskiego kina, ale kiedy 9 marca 1962 roku „Nóż w wodzie” zadebiutował na ekranie, wywołał konsternację i burzliwe reakcje. Wściekł się nie tylko Władysław Gomułka, oburzony wymową filmu, ale i widzowie. Krytycy zaś zrównali film z ziemią, znajdując ujście dla swoich uprzedzeń, lęku przed nieznanym światopoglądem i przedstawioną przez debiutującego reżysera nieortodoksyjną wizją młodego pokolenia.
- Film uznano za napaść na obowiązujące wzory społeczne - pisała po latach Grażyna Stachówna. Juliusz Kydryński nazwał dzieło Romana Polańskiego „niesympatycznym, pozerskim i – krótko mówiąc – bzdurnym”. Stanisław Grzelecki zapewniał, że z pewnością „zapomni o nim jutro”, a Aleksander Jackiewicz twierdził, że film nie ma szans na sukces za granicą.
Nie wiadomo, jak zareagowali na wiadomość, że „Nóż w wodzie” zdobył nominację do Oscara (wyścig o statuetkę przegrał jednak z „Osiem i pół” Felliniego), a z Romana Polańskiego uczynił w Hollywood reżysera nader pożądanego.
Orka na ugorze
„Nóż w wodzie” tak bardzo spodobał się za granicą, że Polańskiemu zaproponowano zrealizowanie remake'u (wytypowano nawet obsadę - w rolach głównych mieliby wystąpić Elizabeth Taylor, Richard Burton i Warren Beatty), ale reżyser odmówił, twierdząc, że nie widzi potrzeby kręcenia od nowa całej historii, skoro jest w pełni zadowolony z pierwowzoru.
A może po prostu miał już dość „Noża w wodzie”, filmu, podczas kręcenia którego wielokrotnie wpadał w szewską pasję; debiutanckiego projektu, który kosztował go niemało wysiłku i doprowadzał do granic wytrzymałości.
Wszystko zaś przez odtwórczynię głównej roli, śliczną Jolantę Umecką. Polański nawet po wielu latach od premiery nie szczędził jej gorzkich słów.
Dziewczyna z basenu
Z kandydatami do ról męskich Polański poradził sobie dość sprawnie. Andrzeja zagrał genialny Leon Niemczyk, a Chłopakiem został Zygmunt Malanowicz, wypatrzony w teatrze student aktorstwa (więcej *). Problem pojawił się przy obsadzeniu Krystyny, *bo żadna aktorka nie przypadła reżyserowi do gustu.
Wreszcie na kilka tygodni przed zaplanowanym terminem rozpoczęcia zdjęć, gdy Polański z przyjaciółmi spędzał czas w najpopularniejszym miejscu w stolicy – jak pisał Jerzy Karaszewicz – tam, „gdzie playboyowi wypadało bywać” i „gdzie przychodziły wspaniałe dziewczyny”, czyli na basenie warszawskiej Legii, w oko wpadła mu ciemnowłosa piękność, którą okazała się studentka IV roku Akademii Muzycznej, Jolanta Umecka.
''Autentycznie cielęcy temperament''
Realizacja „Noża w wodzie” była obwarowana licznymi trudnościami – nie zawsze dopisywała pogoda, warunki pracy okazały się iście spartańskie, a w mazurskim jeziorze wylądował nie tylko nóż, ale i... kamera.
Największy jednak problem miał Polański właśnie z Umecką, śliczną amatorką, którą zatrudnił ze względu na warunki fizyczne, sądząc zapewne, że „jakoś to będzie”. Nie było.
- Krzyż Pański i podczas zdjęć, i poza planem, mieliśmy z moim basenowym odkryciem, Jolantą Umecką – pisał później Polański w swojej autobiografii, nawet po latach poirytowany zachowaniem dziewczyny.
- Przede wszystkim nie umiała pływać. Frykowski usiłował zorganizować jej przyspieszony kurs, ale to była strata czasu i musieliśmy zaangażować dublerkę. Jeśli chodzi o jej grę, to rzecz polegała nie tylko na braku doświadczenia, to przewidziałem z góry. Najbardziej irytowało mnie, że nawet w najprostszych ujęciach miałem do czynienia z osobą, która nie potrafiła zapamiętać swoich kwestii, miejsca, gdzie ma stanąć, momentu, kiedy ma zdjąć słoneczne okulary. Jeszcze bardziej denerwowała mnie jej absolutna bierność. Naturalność, brak wszelkiej sztuczności, które tak mi początkowo zaimponowały, okazały się przejawem autentycznie cielęcego temperamentu...
''No i co, kretynko, pomogło?''
W swojej autobiografii Polański opowiadał, że na najróżniejsze sposoby próbowali zmobilizować Umecką, aby zmusić ją do okazania emocji, jednak nic nie skutkowało.
- Próbowaliśmy cierpliwości, łagodności, perswazji, potem przeszliśmy do taktyki ostrzejszej, żeby dziewczyną wstrząsnąć, wyprowadzić z lunatycznego odrętwienia, wszystko na próżno – pisał. - Wreszcie zaczęliśmy „rzucać mięsem”, nie przez złośliwość, lecz by wywołać choć cień reakcji. W scenie, gdy dziewczyna myśli, że chłopak utonął, i nagle widzi jak „topielec” drapie się na pokład, Jolanta powinna zareagować. Kolejne duble nie dawały żadnego rezultatu. Wreszcie Kostenko wpadł na pomysł, żeby wystrzelić z rakietnicy za jej plecami. Tym razem się udało. Ale byliśmy już bliscy histerii. „No i co, kretynko, pomogło?”, wrzasnąłem. „Pomogło”, odpowiedziała z niezmąconym spokojem.
''Pucułowata baba''
Andrzej Kostenko, pomocnik Polańskiego, z planu filmowego zapamiętał przede wszystkim nieustanne awantury, które wybuchały z powodu Umeckiej.
- Jolanta Umecka, grająca główną rolę kobiecą, była piękną dziewczyną, bez przerwy przez wszystkich adorowaną. Ponieważ jednak pozbawiona była poczucia humoru, więc ciągle wybuchały afery – wspominał.
Wkrótce pojawił się też inny problem – Polański narzekał, że Umecka miała ogromny apetyt i stale, w tajemnicy przed członkami ekipy, podjadała gdzieś w ukryciu...
- Zaczęła z niepokojącą szybkością przybierać na wadze* – wściekał się. *- Seksowna dziewczyna z pierwszych ujęć przeobrażała się w pucułowatą babę.
Twierdził też, że pod koniec zdjęć nie mieściła się już w swój kostium kąpielowy (ponoć dlatego w ostatnich scenach występowała w obszernym swetrze), i dodawał złośliwie, że ekipa musiała przed nią chować jedzenie.
Polańskiemu nie spodobał się również głos Umeckiej – narzekał na jej dykcję i ton – więc dziewczyna została zdubbingowana przez Annę Ciepelewską.
Pani Nutka
Można jednak spojrzeć na całą tę sprawę z drugiej strony – dla Umeckiej pobyt na planie filmowym musiał być równie traumatyczny, jak dla Polańskiego. Jako amatorka, niemyśląca nigdy na poważnie o aktorskiej karierze, znalazła się w gronie profesjonalistów i ambitnych filmowców, i to głównie mężczyzn.
Nie rozumiała ich poczucia humoru, w dodatku często stawała się obiektem niewybrednych żartów, więc nic dziwnego, że była zestresowana i pod nieustającą presją. I choć zdobyta sława bez wątpienia osłodziła te gorzkie chwile, po premierze jej kariera stanęła w miejscu. Umecka pojawiła się na ekranie jeszcze czterokrotnie, aż wreszcie musiała przyznać, że nie jest stworzona do grania.
Wróciła na studia, wyszła za mąż i, już jako Jolanta Kulczycka, została – bardzo zresztą lubianą – nauczycielką muzyki w warszawskiej szkole podstawowej, gdzie uczniowie nazywali ją „Nutką”. (sm/gk)