Jowita Budnik walczy z wizerunkiem smutnej kobiety. "Moje życie jest jasne i pogodne"
28.11.2017 13:21
Jest jedną z najlepszych i najbardziej utalentowanych polskich aktorek, uhonorowaną Złotymi Lwami w Gdyni. Karierę zaczęła wcześnie - jako 11-latka.
Wówczas jeszcze pod panieńskim nazwiskiem Miondlikowska, zadebiutowała w filmie Radosława Piwowarskiego "Kochankowie mojej mamy". Wiele lat później zachwyciła publiczność dramatycznymi rolami w "Placu Zbawiciela" czy "Papuszy", zapracowując na wizerunek smutnej, uciemiężonej kobiety, który nijak nie odzwierciedla jej prawdziwej osobowości.
Aktorka, która w listopadzie skończyła 44 lata, ostatnimi czasy skupia się na występach w serialach telewizyjnych, choć nie stroni od dużego ekranu. Niedawno do polskich kin wszedł film "Cicha noc" z Budnik w obsadzie, która dla wielu widzów pozostanie tytułową "Papuszą" z głośnego filmu państwa Krauze.
''W labiryncie''
Ogromną popularność zdobyła wiele lat temu dzięki roli Marty w serialu "W labiryncie", emitowanym od 1988 r., ale, ku zdziwieniu znajomych, nie poszła do szkoły teatralnej i nie zamierzała zostać zawodową aktorką.
Naturalnie nie zrezygnowała na dobre z grania – pojawiła się gościnnie w kilku serialach i filmach, między innymi w "Placu Zbawiciela", gdzie za rolę Beaty Zielińskiej uhonorowano ją Złotymi Lwami.
''Postanowiłam, że nie zostanę aktorką''
Co sprawiło, że Budnik nie chciała zostać wyłącznie aktorką?
- Sporo grałam, ale jako 19-latka podjęłam decyzję. Miałam świadomość, że ta decyzja może oznaczać, że już nigdy w życiu nic nie zagram. Postanowiłam, że nie zostanę aktorką. Nie pójdę do szkoły aktorskiej. Wszyscy mówili: "Ale dlaczego? Jak to możliwe?!". (...) Proza tego zawodu polega na tym, że większość nie gra. Nie chciałam być bezrobotną aktorką. Siedzieć w domu i myśleć: "O Boże, dlaczego nikt nie dzwoni z propozycją?"? - tłumaczyła swoją decyzję w wywiadzie dla magazynu "Viva!".
''Krzysztof, to niemożliwe''
Choć rola Papuszy - premiera filmu odbyła się w listopadzie 2013 r. - wydaje się wręcz dla niej stworzona, aktorka wyznaje, że na początku nie była do niej w pełni przekonana. Sądziła, że nie podoła takiemu wyzwaniu.
- Otworzyłam szeroko oczy. Gdyby ktoś trzy dni wcześniej powiedział mi, że dostanę taką propozycję, wyśmiałabym go. Gdzie ja i romska kobieta? Powiedziałam: "Krzysztof, to niemożliwe!". Odpowiedział: "Zastanów się. Jesteśmy przekonani, że to ty musisz być" - opowiadała.
''Nie przypominam Cyganki''
Z początku planowała nawet rolę odrzucić.
- Byłam przekonana, że odmawiając, ratuję ich film przed klęską! - mówiła w rozmowie z dwutygodnikiem.
- Spotkaliśmy się i oni spokojnie rozwiali wszystkie moje obawy. Co z tego, że nie przypominam Cyganki? Przecież jest charakteryzacja. Na słowa, że nie umiem zagrać poetki, odpowiedzieli: "A czy ty myślisz, że ona będzie chodzić po polach i recytować wiersze? Nie!". I tak zbili wszystkie moje argumenty.
''Moje życie jest jasne i pogodne''
Po premierze "Papuszy" śmiała się, że to kolejna rola doskonale wpisująca się w jej emploi, mówiła, że stale proponuje się jej role kobiet smutnych, uciemiężonych, podczas gdy ona sama jest z natury szczęśliwa i zadowolona ze swojego losu.
- Moje życie jest jasne i pogodne – zapewniała w prasie. - Może dlatego łatwo mi poruszać te bolesne struny, bo nie kosztuje mnie to wiele. Oczywiście na potrzeby sceny staram się rozedrgać psychicznie i mocno unurzać w rozpaczy. Ale mogę zrobić to, nie obarczając zdrowia psychicznego.
Opiekuje się aktorami
Co zatem robi aktorka, kiedy nie spędza czasu na planach filmowych?
Na co dzień Budnik pracuje w agencji Gudejko, pomagając swoim kolegom po fachu w szukaniu ról.
- Opiekuję się aktorami. Staram się zagwarantować im komfort pracy. Największa radość dla agenta to przynieść fantastyczną rolę do zagrania. Umawiam się z reżyserami, a zwłaszcza z reżyserami castingu. Dbam o kalendarz aktora: co, gdzie, kiedy. Wciąż na telefonie lub przy laptopie, setki rozmów, maili. Od 18 lat – tak aktorka opisywała swoją pracę.
''Bez Jarka nie zrobiłabym żadnego ze swoich filmów''
Wiele czasu poświęca też swojej rodzinie. Męża, Jarosława Budnika, poznała na jednej z imprez.
Przyjaźnili się przez dwa lata, aż wreszcie ich relacja przestała być czysto przyjacielska. Na ślub zdecydowali się dopiero po siedmiu latach związku. Wspólnie wychowują dwie córki, Sonię i Nadię. Aktorka nie ukrywa, że mąż niezwykle jej pomaga.
- Bez Jarka nie zrobiłabym żadnego ze swoich filmów. On zajmuje się córkami, bardzo pomagają mu nasze mamy. Ale cały dom spoczywa na jego głowie. Zrobić zakupy, pranie, przywieźć, odwieźć – zwierzała się "Vivie".
''Jestem szczęśliwa''
Jowita Budnik po głośnej "Papuszy" ponownie spotkała się z Krzysztofem Krauze i jego żoną Joanną Kos-Krauze na planie ich kolejnego filmu - "Ptaki śpiewają w Kigali". Zdjęcia powstawały od maja 2014 do września 2015 r., zaś film trafił do polskich kin dopiero dwa miesiące temu.
Aktorka na dobre zadomowiła się w telewizji, występując w popularnych serialach: "M jak Miłość", "Wojenne dziewczyny", "Niania w wielkim mieście". Jednocześnie chętnie angażowała się w projekty długometrażowe. Oprócz "Cichej nocy", która weszła do kin 24 listopada, Budnik znalazła się w obsadzie "Tarapatów", a na przyszy rok jest zaplanowana premiera filmu Kingi Dębskiej "Zabawa, zabawa".