Kazimierz Junosza-Stępowski: Osłonił zdrajczynię własnym ciałem
Dlaczego tego feralnego dnia w mieszkaniu artysty pojawiło się dwóch egzekutorów? Czy miało to związek z domniemanymi proniemieckimi poglądami Junoszy-Stępowskiego? Czy genialny aktor był tylko przypadkową ofiarą?
Był 5 lipca 1943 r. Przed bramą na ul. Poznańskiej 38 zatrzymało się dwóch mężczyzn. Jeden z nich podszedł do chłopca sprzedającego papierosy. Padło pytanie: „Czy masz angielskie papierosy?”. Kiedy ten skinął głową, wyciągnęli pistolety i szybko wbiegli na piąte piętro. Chwilę później zadzwonili do mieszkania Kaźmierza Junoszy-Stępowskiego. Kiedy w korytarzu zobaczyli 40-letnią kobietę, zaczęli odczytywać wyrok. Nagle z pokoju wyskoczył mężczyzna krzycząc „Na miłość boską, nie strzelać, nie strzelać!”. W chwili kiedy osłaniał swoim ciałem żonę, padł strzał.
Natychmiastowe działania lekarzy zdały się na nic. Było już za późno. Kazimierz Junosza-Stępowski, najlepiej opłacany przedwojenny aktor, zmarł kilka godzin później w klinice „Omega” w Alejach Jerozolimskich.
Dlaczego tego feralnego dnia w mieszkaniu artysty pojawiło się dwóch egzekutorów? Czy miało to związek z domniemanymi proniemieckimi poglądami Junoszy-Stępowskiego? Czy genialny aktor był tylko przypadkową ofiarą? Przez kolejne lata wokół tragicznej śmierci giganta polskiego teatru i kina narosło wiele teorii, zupełnie mijających się z prawdą. Dziś postaramy się je obalić.
Humanistyczny geniusz-samouk?
O geniuszu Junoszy-Stępowskiego krążą legendy. Niektóre źródła podają, że urodzony w 1882 roku aktor pobierał nauki w krakowskim gimnazjum św. Anny i o. Jezuitów w Chyrowie.
Z kolei Czesław Michalski w drugiej części swojego „Pitavala filmowego” utrzymuje, że syn bogatych ziemian z Dolinianów w powiecie lipowieckim do 17. roku życia nie uczęszczał do żadnej szkoły, a nauki pobierał najprawdopodobniej w domu, co było w zwyczaju ówczesnych majętnych rodzin.
Wykluczające się wzajemnie przesłanki nie zmieniają faktu, że kiedy w 1900 r. młody Stępowski stanął przed obliczem Józefa Kotarbińskiego, dyrektor krakowskiego teatru był nim zachwycony.
19-latek rzucił go na kolana swoją ogromną wiedzą humanistyczną, znajomością dramatu, historii i literatury.
Rzucił Warszawę na kolana
Kiedy w 1913 r. pojawił się w Warszawie, był na ustach wszystkich. Do Junoszy natychmiast przylgnęła łatka „genialnego samouka”. O jego roli w przedstawieniu „Juliusz Cezar” krytycy mówią, że „zachwyca finezją interpretacyjną”.
Andrzej Androchowicz pisał, że dla Junoszy gra była najwyższą wartością. Dzięki swojemu nieprawdopodobnemu emploi po I wojnie światowej święcił prawdziwe tryumfy. Wcielał się zarówno w uwodzicieli i salonowe lwy, jak i bandytów, dziwaków i psychopatów.
Jego role wstrząsały realizmem. Wszystko dzięki żmudnym studiom obserwacyjnym. Kotarbiński pisze, że do 1906 roku Stępowski podróżował po Rosji i Ukrainie specjalnie po to, aby podpatrywać ludzi, a obserwacje wykorzystać w kreowaniu scenicznych wizerunków.
Oprócz tego Stępowski zajmował się reżyserią i słynął jako mistrz charakteryzacji.
Gardził polskim kinem
Z filmem zetknął się na początku XX wieku, kiedy w 1902 roku zagrał w „Powrocie birbanta”, jednym z pierwszych polskich filmów w historii.
W sumie do 1939 roku aktor pojawił się w 57 produkcjach (w tym 22 niemych). Najsłynniejsze role stworzył w „Wietrze od morza”, „Trędowatej”, „Tajemnicy przystanku tramwajowego” i „Znachorze”. Wystąpił również u boku Poli Negri.
Stępowski nigdy nie ukrywał, że pogardza polskim kinem i gra jedynie dla pieniędzy. Wielokrotnie krytykował scenarzystów i reżyserów za nieudolność, brak profesjonalnej organizacji na planie i skąpe fundusze.
Mimo że był najlepiej opłacanym polskim aktorem przedwojennym, sytuacja nadwiślańskiego kina irytowała go do tego stopnia, że w 1921 roku zamierzał podpisać kontrakt z którąś z niemieckich wytwórni. Z planów nic nie wyszło, a germanofilia Junoszy kilka lat później odbiła mu się czkawką.
Patriota czy kolaborant?
Kiedy wybuchła II wojna światowa, Junosza-Stępowski, podobnie jak Adolf Dymsza (więcej na ten temat tutaj), mimo wyraźnego zakazu wydanego przez Związek Artystów Scen Polskich, brał udział w jawnych przedstawieniach na deskach stołecznej „Komedii”. Co kierowało wybitnym aktorem?
W Warszawie rozniosła się plotka, że znany ze swoich germanofilskich skłonności Junosza w biały dzień kolaboruje z Niemcami. Podejrzenia potęgowały krytyczne wypowiedzi aktora skierowane pod adresem polskiego rządu.
Zdaniem Czesława Michalskiego Junosza nie współpracował z okupantem. Dowodem na to jest jego kategoryczna odmowa przyjęcia roli w wybitnie antypolskim filmie Gustava Ucicky’ego „Powrót do ojczyzny”, mimo że takie stanowisko było uznawane przez hitlerowski Urząd Propagandy za sabotaż.
Harował na narkotyki i odwyk żony
Za złamaniem rozporządzenia ZASP-u stała trudna sytuacja życiowa, w jakiej znalazł się gigant polskiej sceny. Prawda była prozaiczna – Junosza-Stępowski rozpaczliwie potrzebował pieniędzy.
Na skraj ruiny wpędziła go żona, aktorka Jaga Juno, właściwie Iza Galewska-Stępowska, z domu Kossówna, z którą ożenił się w 1922 roku. Niemal 20 lat młodsza Juno była zdeklarowaną narkomanką, od wielu lat uzależnioną od kokainy, na którą potrafiła wydać wszystkie pieniądze Stępowskiego.
Aktor nieraz w towarzystwie żalił się, że Jaga była w stanie włamać się do jego szuflady w poszukiwaniu gotówki. Mimo to przymykał oko na nałóg żony, wydając bajońskie sumy na jej terapię odwykową, która nie przynosiła żadnej poprawy.
Sam zresztą nie był niewiniątkiem – przyzwyczajony do wystawnego stylu życia i ślepego spełniania coraz to nowych zachcianek Jagi (m.in. kursy aktorstwa i śpiewu), zaciągał nowe długi. Michalski pisze, że częste wizyty komornika w mieszkaniu na Poznańskiej nikogo nie dziwiły.
Wyłudzała pieniądze na narkotyki
Przez wiele lat panowało przeświadczenie, że na Junoszy-Stępowskim wyrok wykonała AK w związku z jego proniemiecką postawą. Prawda była zgoła inna. To jego żona była celem dwóch mężczyzn, którzy 5 lipca 1943 roku pojawili się na piątym piętrze kamienicy na ulicy Poznańskiej 38.
Juno, która przed poznaniem Stępowskiego była prostytutką, podjęła się dość popularnego w czasie okupacji procederu wyłudzania pieniędzy od rodzin, których bliscy zostali uwięzieni przez gestapo czy SS.
W zamian oferowała wstawiennictwo u odpowiednich organów i pomoc w uwolnieniu. Powoływała się przy tym na koneksje z hrabią Maurycym Potockim, których oczywiście nie posiadała.
Z czasem Stępowską zaczęli interesować się sami Niemcy, którzy, jak uważa Michalski, uczynili z niej konfidentkę podsuwając niewielkie działki kokainy.
Sprawiedliwości stało się zadość
Na temat śmierci aktora, który w okresie międzywojennym był obok Solskiego i Jaracza najwybitniejszym artystą polskiej sceny, narosło wiele legend i plotek. Po Warszawie krążyły różne, często wzajemnie wykluczające się wersje wydarzeń.
Przypadkową pomyłkę popełnioną w lipcu 1943 roku sąd podziemny naprawił 21 marca 1944 r. Dzień przed egzekucją do mieszkania Stępowskiej przyszła młoda dziewczyna. Przedstawiła się jako asystentka prezesa banku, który jest zainteresowany kupnem kilku jej obrazów.
Następnego dnia, punktualnie o umówionej godzinie, Stępowska wpuściła do mieszkania dwie osoby. Chwilę później rozległ się odgłos strzałów. Ciało konfidentki ze śmiertelnymi ranami głowy i serca znaleziono w salonie.
Została pochowana na Powązkach koło męża. Według relacji świadków na pogrzebie pojawiło się zaledwie kilka osób. (gk/mf/mn)