"Kochajmy się od święta": Święta z niespodzianką [RECENZJA]
*"Kochajmy się od święta" Jessie Nelson najlepiej pokazuje starą prawdę, że filmem świątecznym dosyć łatwo podbić serca. Wystarczy przypomnieć widzom, że w domu najlepiej, z rodziną najcieplej, a pod choinką najłatwiej się pojednać. Trzeba jeszcze okrasić to odrobiną uroku i dodać kilku utalentowanych aktorów, którzy uwiarygodnią historię.*
02.12.2015 10:16
Nie jest bynajmniej tak, że „Kochajmy się od święta” sprzedaje pakiet hollywoodzkich słodkości. Jest zupełnie odwrotnie. Zanim Cooperowie spotkają się, dzieląc radość z bycia razem, wszyscy z kwaśną miną będą myśleć o bożonarodzeniowej kolacji z bliskimi. Emma przeżywa swoją samotność i nie chce zazdrościć siostrze, która założyła wielką rodzinę. Eleanor uwikłała się w romans z żonatym mężczyzną, obdarzyła go miłością, ale na przyjęcie zabrać go nie może – czekają ją więc kolejny rok z rzędu pytania, dlaczego nie potrafi się z nikim związać. Charlotte ma dosyć swojego męża, z którym wiecznie się kłóci, głównie o to, że on żyje wspomnieniami ich dawnego szczęścia, a ona nie potrafi sobie przypomnieć, dlaczego się w nim zakochała. Hank kilka miesięcy temu stracił pracę i nie wie, za co ma kupić bożonarodzeniowe prezenty.
Wszyscy zjeżdżają więc na spotkanie z niechęcią i gotowymi kłamstwami, aby tylko jak najszybciej wykręcić się od niewygodnych pytań i oceniających spojrzeń. Nie działają na nich bożonarodzeniowe światełka rozwieszone po całym domu, ani zapach świeżej choinki. Sztuczne uśmiechy spełzają im z twarzy już przy nieudanym jedzeniu, a humor ostatecznie psuje się przy lekkim udarze, jakiego doznaje dziadek. Dopiero w szpitalu stać wszystkich na chwilę prawdy, konfrontację z kłopotami i moment szczerości. Nie bez bólu, nie z łatwością, nie bez lęku, że pojednać się nie uda.
Puentę „Kochajmy się od święta” można zgadnąć bardzo łatwo, podobnie jak przebieg fabuły. Twórcy zdają sobie z tego świetnie sprawę, wiedzą jednak też, że w świątecznym filmie umiarkowanie chodzi o oryginalność - liczy się grzejące serce przesłanie. Jessie Nelson idzie właśnie tym tropem, mieszając gorzkie ze słodkim i pokazując, że święta to niełatwa sprawa, a sprzedawany z każdej strony obrazek uśmiechniętej rodziny przy bożonarodzeniowym stole nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Głównie dlatego, że jeśli rodzinnego ciepła nie pielęgnuje się cały rok, to trudno je osiągnąć tylko po to, żeby celebrować święta. Cooperowie rozumieją to dopiero wtedy, gdy zostają wyrwani z domowego ciepełka i postawieni w nietypowej sytuacji. To ona ich jednoczy, wskazuje im kierunek na przyszłość, a może po raz pierwszy od wielu lat udowadnia im, że jeszcze mogą się kochać. Ponad podziałami, ocenami, oczekiwaniami i codziennymi problemami.