"Kronika wypadków miłosnych": dramatyczne losy głównych bohaterów
28.11.2016 | aktual.: 28.11.2016 16:19
30 lat temu odbyła się premiera "Kroniki wypadków miłosnych" zmarłego niedawno Andrzeja Wajdy. Film, oparty na prozie Tadeusza Konwickiego, przyniósł reżyserowi uznanie, ale też, jak sam wyznawał, przysporzył mu wiele problemów.
Musiał zmagać się ze złośliwymi "władzami kinematografii", nieustannymi odmowami - i trudami kompletowania aktorskiej ekipy.
„Kronika wypadków miłosnych” stała się przepustką do sławy dla wcielających się w główne role Pauliny Młynarskiej i Piotra Wawrzyńczaka.
Jednak żadne z nich nie zagościło na dłużej na ekranie. Młynarska nie ukrywała, że przeżycia na planie wywołały w niej taką traumę, że musiała wyjechać z kraju. Wawrzyńczak zaś, uważany za niezwykle zdolnego aktora, zginął w tragicznym wypadku.
Nuda stanu wojennego
Dla Wajdy, jak mówił, "Kronika wypadków miłosnych" miała być ucieczką od rzeczywistości.
- W końcu i mnie dopadła bezgraniczna nuda stanu wojennego, zacząłem więc szukać gwałtem jakiegoś schronienia, gdzie mógłbym odnaleźć siebie samego* - mówił reżyser. Wtedy przypomniał sobie czytaną przed laty powieść Tadeusza Konwickiego. *- I za zgodą autora rozpocząłem pracę nad „Kroniką wypadków miłosnych”.
Scenariusz napisali razem, co, jak twierdził Wajda, nie było wcale łatwe.
- Konwicki, choć sam jest reżyserem, nie pisze z myślą o filmie. Jego żywiołem jest słowo, które kształtuje po mistrzowsku, pozostawiając sprawę adaptacji swoich powieści filmowcom. To było trudne i dziś myślę, że nie uporałem się z tą pracą do końca – mówił.
Gościnny występ
Konwicki zresztą również pojawia się w filmie, w krótkiej, ale niezwykle ważnej dla Andrzeja Wajdy scenie.
- Tadeusz Konwicki zdecydował się pokazać w tym filmie na moją prośbę *– wspominał reżyser. - Zjawiał się i znikał - to było jego zadanie. Co bardzo mnie wzruszyło, miał w ręku fotografię mojego ojca, porucznika Jakuba Wajdy z 41. Pułku Piechoty w Suwałkach.*
Złośliwość władz
Potem pojawiły się kolejne problemy. Wajda miał poważne trudności, aby znaleźć plenery, w których mógłby nakręcić swój film. Co, jak twierdził, wynikało z czystej złośliwości władz, które chciały mu uprzykrzyć prace.
- Akcja powieści rozgrywa się w Wilnie. Niestety, władze kinematografii złośliwie zabroniły mi robienia zdjęć na Litwie, pomimo tego, że inne polskie filmy w tym samym czasie uzyskały taką zgodę – wyjawiał. - Zostałem więc zmuszony do żmudnej rekonstrukcji kraju dzieciństwa w wielu odległych od siebie miejscach. Od Warszawy, poprzez Przemyśl i Kazimierz nad Wisłą, aż do Drohiczyna.
Niekończące się zdjęcia próbne
Na tym trudności się nie skończyły.
- Współpracy odmówiło mi również, z tych samych politycznych względów, wojsko. Było to szczególnie uciążliwe, ponieważ mieliśmy filmować sceny przygotowań do wojny w 1939 roku* – wspominał reżyser. *- Nie zawiedli mnie tylko "koniarze", dowiedziawszy się, że chcę pokazać na ekranie sławny różowy 13 Pułk Ułanów Wileńskich, zjechali z całej Polski i w stadninie w Bogusławicach trzystu ludzi siedziało na koniach w pełnym rynsztunku.
Największą jednak trudność sprawiło mu znalezienie aktorów, którzy wcieliliby się w głównych bohaterów.
- Kilkumiesięczna nieobecność w kraju („Danton”) oderwała mnie od systematycznej obserwacji tego, co się dzieje w polskich teatrach i na ekranie, a zwłaszcza w szkołach teatralnych – tłumaczył Wajda. - Ponawiając w nieskończoność zdjęcia próbne, długo nie mogłem zdecydować, kto w końcu zagra Witka i Alinę.
Koniec dzieciństwa
Wreszcie na Alinę wybrano 15-letnią Paulinę Młynarską. Aktorka przyznała, że zgłosiła się na przesłuchanie, gdyż jej siostra miała już za sobą rolę w „Rodzinie Leśniewskich”. Uznała więc, że również chciałaby spróbować swoich sił na ekranie. Witka zagrał zaś Piotr Wawrzyniak, niezwykle obiecujący młody chłopak, który marzył o aktorskiej karierze.
Młynarska dostała wcześniej scenariusz i choć niepokoiły ją widniejące w nim sceny rozbierane, była przekonana, że zastąpi ją dublerka. Przeliczyła się.
- Moje dzieciństwo zakończyło się, gdy mając niecałe 15 lat, wystąpiłam w filmie Andrzeja Wajdy „Kronika wypadków miłosnych” - mówiła w „Twoim Stylu”. - Zagrałam w słynnej rozbieranej scenie i mój świat legł w gruzach. To był koniec dzieciństwa.
„Life is brutal”
Po latach Młynarska wyznawała również, że do zagrania w tych scenach wbrew swojej woli. Została przez ekipę zmuszona.
- Przy dzisiejszym stanie wiedzy i prawa ktoś by poszedł siedzieć, ponieważ ja tę scenę zagrałam pod wpływem środków uspokajających i alkoholu, który dali mi dorośli *– oburzała się w „Twoim Stylu”. *- Słyszałam jak mówili, że przez takie "nikt" jak ja, przepadnie dzieło wielkiego artysty. Dla 15- latki to było wielkie obciążenie psychiczne *– dodawała. *- Musieli widzieć, że jestem roztrzęsiona. Jeden z członków ekipy, wszedł do mnie do przyczepy, postawił na stole piwo i podał mi pastylkę, najprawdopodobniej relanium. Jedyne słowa jakie usłyszałam to "life is brutal". Nie wiem, czy Andrzej Wajda wiedział o tym zdarzeniu. Nigdy z nim na ten temat nie rozmawiałam. Jednak jestem pewna jednego - tego dnia zostałam brutalnie wykorzystana, wręcz mentalnie zgwałcona.
Smutne losy aktorów
„Kronika wypadków miłosnych” zaważyła na jej przyszłym życiu. Młynarska czuła się zbrukana i upokorzona.
Niedługo potem uciekła z kraju i, jak wspominała, długo pracowała nad odzyskaniem wiary w siebie. Wawrzyńczak nieco lepiej poradził sobie z tą sytuacją. W latach 90. praktycznie nie znikał z ekranów, pojawiając się, choćby nawet na drugim planie, w wielu kultowych i popularnych produkcjach. Wróżono mu wielką karierę i zapewne dziś znalazłby się w czołówce polskich aktorów. Niestety, jego ambitne i dalekosiężne plany pokrzyżował tragiczny wypadek – 6 czerwca 2001 roku zginął w wypadku samochodowym. Miał zaledwie 34 lata.