Kultowy bohater sięgnął dna. "Nadal jestem szczęśliwy"

Na pewno nie tak miało wyglądać pożegnanie Harrisona Forda z jedną z najpopularniejszych filmowych postaci w historii kina. "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" poniósł finansową klęskę. Po niemal dwóch latach od jego premiery gwiazdor skomentował porażkę.

Wzruszony Harrison Ford podczas projekcji filmu w Cannes
Wzruszony Harrison Ford podczas projekcji filmu w Cannes
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS

Światowa premiera filmu "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" miała wspaniałą oprawę. Uroczysty pokaz na festiwalu w Cannes, tłumy widzów zgromadzanych przez Pałacem Festiwalowych, Honorowa Złota Palma, kilkuminutowe oklaski na stojąco i łzy wzruszenia Harrisona Forda. Po tej wspaniałej premierze zaczęły jednak pojawiać się pierwsze recenzje filmu i nastój zaczął ulegać zmianie.

Z Cannes "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" wyjechał ze słabymi recenzjami. Ubolewano, że Steven Spielberg nie zdecydował się wyreżyserować filmu. Zapewne byłby on dużo lepszy, jednak przyczyny porażki okazały się dużo bardziej prozaiczne i nawet Spielberg by im nie zaradził. Bohater grany przez Harrisona Forda stał się bowiem postacią zbyt archaiczną dla współczesnej widowni. Analitycy rynku kinowego w Stanach zwracali uwagę na bardzo rzadko spotykane statystyki: 45 proc. widowni stanowiły osoby powyżej 45. roku życia, a 23 proc. powyżej 55. roku życia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Indiana Jones i artefakt przeznaczenia - zwiastun #2 [napisy]

W kwestii budżetu "Artefaktu przeznaczenia" są pewne rozbieżności, ale przyjmijmy uśrednioną wartość 350 mln dolarów. W tej sytuacji, aby uniknąć finansowych strat film powinien zarobić w kinach około 800 mln dolarów. Tymczasem wpływy sięgnęły jedynie 384 mln dolarów. Mniej niż połowa tej kwoty trafiła do wytwórni i producentów. Ostatnia część jednej z najbardziej kasowych serii w historii kina przyniosła więc potężne starty.

W rozmowie z "WSJ Magazine" Ford odniósł się do wydarzeń sprzed dwóch lat. "S... happens. Jednak naprawdę uważałem, że warto było tę historię opowiedzieć widzom. Kiedy Indy poniósł konsekwencje życia, jakie prowadził, chciałem dać mu jeszcze jedną szansę, by go podnieść, strzepnąć kurz z jego tyłka i pozbawionego części wigoru wrzucić raz jeszcze w wir akcji, aby zobaczyć, co się stanie" – wyjaśnia aktor.

"Byłem szczęśliwy, gdy kręciłem ten film i nadal jestem szczęśliwy, że go nakręciłem" – podkreślił Harrison Ford. Wiadomo, że gwiazdor wcielił się w postać słynnego archeologa po raz ostatni. Możemy też założyć, że z czasem "Artefakt przeznaczania" też zostanie bardziej doceniony. Tak, jak to miało miejsce z czwartą części filmu.

"Lady love" sexy czy nie? Rozmawiamy o najodważniejszym polskim serialu. Mówimy także o zmianach w drugim sezonie "Squid Game". Jednak żyjemy już nowościami z roku 2025 i wymieniamy najbardziej ekscytujące tytuły nadchodzących 12 miesięcy. Sprawdźcie, czy już o nich słyszeliście. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:

Źródło artykułu:WP Film
indiana jones 5harrison fordsteven spielberg

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (1)