Makabryczna pomyłka twórców ''Smoleńska''. Uśmiercili żyjącego operatora
Sławomir Wiśniewski, operator TVP, który był pierwszym świadkiem katastrofy samolotu prezydenckiego, stał się ofiarą koszmarnej pomyłki. Został „uśmiercony” przez scenarzystów filmu „Smoleńsk” w reżyserii *Antoniego Krauzego. Jak dowiedzieliśmy się od dystrybutora filmu, twórcy nie będą komentować tych doniesień.*
Wiśniewski nagrał prywatną kamerą wrak prezydenckiego samolotu chwilę po zderzeniu z ziemią 10 kwietnia 2010 r. Jego nagranie obiegło cały świat i miało miliony wyświetleń na YouTubie. Po zatrzymaniu go przez rosyjskich funkcjonariuszy zaczęto go mylnie kojarzyć z Krzysztofem Knyżem, operatorem TVN, który kilka dni po katastrofie zmarł na sepsę. To zapoczątkowało lawinę plotek m.in, że Rosjanie zniszczyli materiały operatora, a on sam zginął „w niejasnych okolicznościach” lub – jak sugerowała Telewizja Trwam – że został zamordowany w moskiewskim mieszkaniu.
Uśmiercony za życia
Fałszywa informacja pojawia się w zwiastunie filmu "Smoleńsk". Padają w nim słowa: "operator polskiej telewizji, który jako pierwszy nagrał materiał na miejscu katastrofy, zmarł w Moskwie, a materiał nigdy nie został pokazany". Scenarzystami filmu są Maciej Pawlicki, Tomasz Łysiak, Antoni Krauze i niedawno mianowany dyrektor TVP 2 Marcin Wolski.
Teraz sprawę komentuje Wiśniewski: - Uśmiercać mnie bez mojej wiedzy, to tak trochę głupio.
O sprawie dowiedział się, gdy znajomi zaczęli mu wysyłać kondolencje. Wtedy postanowił zareagować i odezwał się do producenta. Ten odpowiedział mu, żeby się nie przejmował, bo film nie jest dokumentem i nie pada w nim jego imię i nazwisko.
- W naszym filmie jest postać operatora niewymieniona z imienia i nazwiska, stanowi margines tej historii. „Smoleńsk” to film fabularny oparty na wydarzeniach autentycznych, ale niektóre postaci są zsyntetyzowane. Nie jest to wierne odtworzenie losów każdego z nich - wyjaśniał producent filmu Maciej Pawlicki w rozmowie z „Polityką” (link tu). Sam Wiśniewski żalił się tygodnikowi, że musiał się osobiście upomnieć o prawa do swojego kilkuminutowego filmu: - Gdybym się nie upomniał, puściliby film z nielegalnie zdobytymi materiałami.
Ostatecznie postanowiono, że na końcu „Smoleńska” znajdzie się informacja o tym, że "z uwagi na dobro osób do tej pory żyjących, a będących świadkami lub uczestnikami tych zdarzeń pewne fakty zostały dopasowane do potrzeb fabuły".
„Smoleńsk” wejdzie do kin 9 września tego roku.