Mariusz Dmochowski rozkwitł przy żonie. Nie mógł poradzić sobie z jej odejściem
W młodości snuł ambitne plany, by zostać artystą operowym. Jednak poważna infekcja gardła spowodowała, że musiał poszukać sobie innego zajęcia. Wtedy wpadł na pomysł, by zostać aktorem i, chociaż termin składania podań już minął, złożył papiery do szkoły teatralnej.
Miał wiele szczęścia. Pozwolono mu przystąpić do egzaminu, który zdał bez żadnego problemu. I tak Mariusz Dmochowski wkrótce stał się jednym z bardziej cenionych aktorów charakterystycznych - grywał zwykle mężczyzn charyzmatycznych, przywódców i władców, choć prywatnie był człowiekiem skromnym, stojącym nieco na uboczu, zamkniętym w sobie.
Uwielbiał za to kobiety i był bardzo podatny na ich wdzięki, nawet gdy złożył już przysięgę małżeńską. Żony zostawiać jednak nie zamierzał. Powtarzał, że to ona jest jego największą miłością i nie wyobraża sobie bez niej życia. Gdy zmarła, po przegranej walce z chorobą nowotworową, kompletnie się załamał i doszczętne pogrążył w nałogu alkoholowym.
Odszedł 7 sierpnia 1992 r.
Aktor z charakterem
Zaraz po otrzymaniu dyplomu, w 1955 r., dostał angaż w warszawskim Teatrze Polskim, a niedługo potem trafił przed kamery. Doskonale wiedział, że ze względu na swoje warunki fizyczne zostanie zaklasyfikowany jako aktor charakterystyczny. Dbał jednak o to, by nie wpaść do żadnej szufladki.
Z powodzeniem grywał władców, arystokratów czy prawników. Pojawił się w "Panience z okienka", "Hrabinie Cosel", "Panu Wołodyjowskim" czy "Czarnych chmurach". Krytykom, którzy uważali, że taki "wielkopański" aktor nie udźwignie roli Stanisława Wokulskiego w "Lalce", szybko udowodnił, w jak wielkim byli błędzie.
Zapamiętano go jako perfekcjonistę, który nie bał się żadnych wyzwań, ambitnego i pracowitego. Na scenie występował nawet poważnie chory, z gorączką czy zapaleniem płuc, ponieważ nigdy nie chciał zawieść widzów.
Studencka miłość
Aleksandrę Krawczyk, uroczą maturzystkę marzącą o aktorskiej karierze, poznał na korytarzu w szkole teatralnej, kiedy sam jeszcze był studentem. Od razu zwrócił na nią uwagę, ale, ponieważ w niedalekiej przyszłości miał się odbyć jego ślub, na patrzeniu się skończyło. Uznał zresztą, że pewnie więcej jej już nie zobaczy.
Jakież więc było jego zdziwienie, gdy niedługo potem dziewczyna rozpoczęła naukę na tej samej uczelni i od tej pory niemal codziennie mijali się na korytarzu. Ich znajomość stale się rozwijała i wreszcie Dmochowski rozwiódł się z żoną, by móc poprosić o rękę Krawczyk.
Rodzinna sielanka
Znajomi nie wróżyli im długiego i udanego związku. Małżonkowie różnili się bowiem od siebie jak ogień i woda, toteż wydawało się, że nie wytrzymają ze sobą nawet miesiąca. Tymczasem oni nie mogli bez siebie żyć. Krawczyk akceptowała wszystkie wady Dmochowskiego, była zachwycona jego talentem i pomagała mu we wszystkim. Gdy oznajmiła mężowi, że jest w ciąży, nie posiadał się ze szczęścia. Dziewczynce nadano imię Elżbieta.
- Kiedy się urodziła, wszystko się zmieniło. Wcześniej wydawało mi się, że najważniejsza jest kariera i sukces. A potem nagle okazało się, że najważniejsza jest córka. Wszystko się przewartościowało - mówił aktor.
Krawczyk, zapowiadająca się na obiecującą aktorkę, całkowicie zrezygnowała z kariery, by zająć się domem i dzieckiem, a także wspierać męża, który miewał coraz dłuższe okresy słabości i próbował swoje smutki topić w alkoholu.
Nie umiał bez niej żyć
Kolejnym problemem, z którym przyszło się mierzyć żonie aktora, była jego słabość do innych kobiet. "Życzliwi" stale donosili o kolejnych romansach Dmochowskiego; mówiono, że stracił głowę dla Kaliny Jędrusik, łączono go z Niną Andrycz i wieloma innymi kobietami. Podobno jedna z kochanek usilnie naciskała, by się z nią ożenił, on jednak oznajmił jej zdecydowanie, że nigdy nie opuści żony, która jest miłością jego życia.
Kiedy pod koniec lat 80. dowiedział się, że u Aleksandry wykryto chorobę nowotworową, wpadł w wielką rozpacz.
- Nigdy nie widziałam u niego takich oczu, kiedy patrzył na nią. Strach i lęk o nią zapaliły w oczach dużego, nieznośnego mężczyzny taki bezmiar czułości i miłości, że zrobiło się od niej w pokoju gorąco - pisała Zofia Kucówna w książce "Zdarzenia potoczne".
Aleksandra, mimo starań lekarzy, zmarła. Dmochowski nie potrafił bez niej funkcjonować. Pocieszenia próbował szukać w pracy, ale nie potrafił już odnaleźć się na scenie. Cierpienie starał się uśmierzyć alkoholem, chociaż lekarze, w obawie o jego serce, przestrzegali, że skutki mogą być tragiczne. Mieli rację. Aktor zmarł kilka miesięcy później, 7 sierpnia 1992 r.