Mateusz Damięcki o wyborach prezydenckich. Ocenia wprost tych, którzy nie pójdą
W niedzielę 18 maja w Polsce odbędą się wybory prezydenckie. Tradycyjnie te mają największą frekwencję (wyższą niż np. samorządowe), ale wciąż kilkadziesiąt procent Polaków nie oddaje w ogóle głosu. To sytuacja zagrażająca demokracji.
Demokracja, czyli rządy większości, sprawdza się, gdy jak najwięcej osób oddaje swój głos. Tymczasem w 2020 roku do urn poszło niecałe 65 proc. osób uprawnionych do głosowania, pięć lat wcześniej niecałe 50 proc., a jeszcze wcześniej niecałe 55 proc. (dane za Wikipedią). To oznacza, że połowie Polek i Polaków prezydenta wybrała reszta obywateli. Za kilka dni po raz ósmy po 1989 roku w Polsce odbędą się wybory głowy państwa. Jaka wtedy będzie frekwencja?
Już dziś Mateusz Damięcki pisze na swoim instagramowym koncie o tych, którzy nie zdecydują się spełnić tego "obywatelskiego obowiązku": "18 maja wybory prezydenckie. Wypada wziąć odpowiedzialność. Współtworzyć kraj, w którym żyjesz ty i twoje dzieci. Ci, którzy nie idą, są albo słabi, albo tchórzliwi, albo, co najgorsze, nieuczciwi".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Pasja jest kobietą". Wiktoria Nowak ma 23 lata, a już szkoli menadżerów. "To łamanie stereotypów"
W komentarzach wybuchła dyskusja. Jedni twierdzili, że wybory niczego nie zmieniają, ponieważ politycy dbają jedynie o swój interes. Inni wskazywali na słabo wyedukowane społeczeństwo, które nie pojmuje, że demokracja jest przywilejem, który zawsze może zostać odebrany, gdy nie będziemy go szanować.
Najtrudniejsze pożegnanie w "The Last of Us", na które nie byliśmy gotowi. Pamela Anderson cała w brokacie i pijacki morderczy pakt grupki przyjaciół w serialu BBC. O tym w nowym Clickbaicie. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: