Matthew McConaughey: Gwiazdor wrócił do dawnego wyglądu
04.04.2016 | aktual.: 22.03.2017 17:15
Przez wiele lat Matthew McConaughey opierał karierę filmową na wizerunku hollywoodzkiego amanta. Dobrze zbudowanego przystojniaka obdarzonego śnieżnobiałym uśmiechem i magnetycznym spojrzeniem. Dzięki takiej aparycji aktor nie mógł narzekać na brak zleceń, jednak znakomita większość odnosiła się do standardowych komedii romantycznych.
Przez wiele lat Matthew McConaughey opierał karierę filmową na wizerunku hollywoodzkiego amanta. Dobrze zbudowanego przystojniaka obdarzonego śnieżnobiałym uśmiechem i magnetycznym spojrzeniem. Dzięki takiej aparycji aktor nie mógł narzekać na brak zleceń, jednak znakomita większość odnosiła się do standardowych komedii romantycznych.
Przełom w jego karierze, przypieczętowany Oscarem za pierwszoplanową rolę męską, nastąpił po radykalnej metamorfozie McConaugheya, który w filmie "Witaj w klubie" (na zdjęciu) zagrał wychudzonego i wyniszczonego przez AIDS mężczyznę. Kolejna rola w serialu "Detektyw" potwierdziła, że aktor nie cofnie się przed niczym dla dobra projektu i nie ma oporów, by zerwać z wizerunkiem wysportowanego przystojniaka.
Fani dawnego McConaugheya mają jednak powody do radości, gdyż aktor pokazał się ostatnio na planie zdjęciowym reklamy Lincolna i był w doskonałej formie. Chociaż znając jego możliwości w przechodzeniu radykalnych metamorfoz, nie powinniśmy być zdziwieni, gdy Matthew McConaughey za jakiś czas pokaże się z brzuszkiem lub wystającymi żebrami (jak miało to miejsce w przypadku filmu "Gold").
Miał być prawnikiem, został aktorem
Matthew McConaughey zdecydował, że zostanie aktorem, dopiero kiedy miał 21 lat. - Rzuciłem szkołę prawniczą i poszedłem do szkoły filmowej – opowiadał o początkach swojej kariery.
- Przeraziła mnie myśl, że miałbym zajmować się prawem przez całe życie, to strasznie nudne. Na początku zainteresowałem się reżyserią, dopóki kolega ze studiów nie namówił mnie, żebym wystąpił w filmie „Uczniowska balanga” (1993). Potem wypatrzył mnie Don Phillips... Reszta jest historią.
''Po prostu zrobię swoje''
Kiedy otrzymał swój pierwszy angaż w filmie, był naturszczykiem, nigdy nie uczył się zawodu aktora i nie zdawał sobie sprawy z trudności, jakie na niego czekają.
- Kiedyś myślałem sobie: "Hej, może nie jestem typem aktora, który potrzebuje wkuwać swoje kwestie na pamięć – po prostu poznam swojego bohatera, przyjdę i zrobię swoje”. Z takim nastawieniem zabrałem się za kręcenie „Scorpion Spring”. Uznałem, że po prostu zjawię się na planie i będę wyluzowany.
Wtedy okazało się, że mam do wygłoszenia monolog po hiszpańsku. Oblał mnie zimny pot i poprosiłem o kilka minut na przygotowanie się do roli. I natychmiast zweryfikowałem swoje poglądy.
''Nie lubię komedii romantycznych''
Choć przez długi czas kojarzony był jako aktor z komedii romantycznych („Powiedz tak”, „Jak stracić chłopaka w 10 dni”, „Miłość na zamówienie”), sam wyznaje, że nie przepada za tego typu produkcjami.
- Nie lubię oglądać komedii romantycznych. Ale ludzie chcą je oglądać i najwyraźniej chcą też oglądać w nich mnie. Cóż, kilka z tych, w których zagrałem, okazało się prawdziwymi przebojami.
''Kocham Hollywood!''
W przeciwieństwie do wielu kolegów po fachu, McConaughey nie narzeka na swój zawód i przemysł filmowy.
- Kocham Hollywood. Śmieszy mnie, kiedy słyszę, że to świat fałszywych i głupich ludzi. Wiadomo, są tu wiedźmy i kanciarze, ale można też spotkać wiele kreatywnych, utalentowanych i hojnych osób.* Hollywood to bardzo przyjemne miejsce, jeśli tylko potrafisz się wpasować.*
Chętnie czerpie korzyści ze sławy
Podoba mu się też sława i popularność, jaką zdobył, choć wyznaje, że stara się nie przekraczać wyznaczonych przez siebie granic.
- Uwielbiam korzyści, jakie mogę czerpać ze swojej sławy. Jeśli na lotnisku proszą mnie, żebym przeszedł na początek kolejki, nie protestuję.Kiedy po koncercie zapraszają mnie na backastage, jestem zadowolony. Kiedy proponują mi lot prywatnym odrzutowcem, zgadzam się baz wahania.
Ale nigdy nie zamierzam zagrywać kartą "Wiesz, kim jestem?" i nie pozwalam, by ktoś wykonywał za mnie moje obowiązki – zapewniał.
Tak dziś wygląda
Pogodził się nawet ze śledzącymi go fotoreporterami, choć początkowo nie było to łatwe.
- Wkurzało mnie to. Nie robili nic nielegalnego, ale byłem tym po prostu zmęczony. Tylko że nie chciałem wyjeżdżać na pustynię, nie chciałem budować wysokiego muru wokół swojego domu. Po prostu uznałem, że muszę jakoś z tym żyć. Kiedy zabieram dzieciaki na plażę, wiem, że będą tam paparazzi. Mówię im więc: „Okej, róbcie zdjęcia. Tylko potem dajcie nam spokój”. To niesamowite, w końcu jak wiele zdjęć, na których biegnę po plaży, potrzebują? Pewnie, czasami czuję się osaczony, ale muszę się z tym pogodzić.
Co dalej?
Czy kolejne lata będą dla zdobywcy Oscara równie owocne? Na razie McConaughey zdaje się zamieniać ilość na jakość. Filmów z nim jest znacznie mniej, ale każdy z nich staje się szeroko komentowanym wydarzeniem.
W zeszłym roku aktor wystąpił tylko w jednej produkcji, "The Sea of Trees" Gusa Van Santa. Dla fanów jego talentu zdecydowanie ciekawiej zapowiada się więc następnych kilkanaście miesięcy. Do kin wejdą wtedy aż 4 filmy z udziałem McConaugheya. Jednym z nim będzie "Gold" - luźno zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami opowieść przedstawiająca historię poszukiwacza złota, Kenny'ego Wellsa, który w latach 90. XX wielu trafił w indonezyjskiej dżungli na jedno z największych na świecie złóż cennego kruszcu.
Gwiazdor zagrał również główną rolę w "Free State of Jones”, podłożył głos do animacji "Kubo i dwie struny" oraz "Sing", a w przyszłym roku wcieli się w głównego antagonistę w ekranizacji "Mrocznej wieży" Stephena Kinga.
(sm/jz)