Michał Marczak: dlaczego dziś trzeba wyjść na ulice?
- Wszystkie nasze wygody zawdzięczamy tym, którzy je dla nas wywalczyli w pocie czoła. Możesz powiedzieć, że polityka cię nie interesuje, ale nigdy, że cię nie dotyczy - mówi Michał Marczak, jeden z najzdolniejszych młodych polskich reżyserów. Jego film "Wszystkie nieprzespane noce" odbił się echem w kraju i za granicą jako oryginalny portret młodego pokolenia. Dziś 34-letni reżyser w rozmowie z Wirtualną Polską mówi o potrzebie ożywienia uśpionej obywatelskości i wierze we wspólnotę, która może zmienić świat.
Łukasz Knap: Po premierze “Wszystkich nieprzespanych nocy” ktoś zarzucił ci, że robisz filmy o lekkoduchach, które znają wszystkie najmodniejsze kluby w Warszawie, ale nie widzą dalej niż czubek własnego nosa. Teraz na twoim Facebooku widzę, że mocno angażujesz się w protesty przeciwko ustawie PiS. Co cię obchodzą sądy?
Michał Marczak: Tak się składa, że większość osób, która zagrała w moim filmie, widziałem w czwartek przed Sejmem. Kto nie mógł protestować w Warszawie, robił to w innych miastach. Sytuacja jest kryzysowa, nie musiałem nikogo namawiać, żeby wyjść na ulicę, wszyscy zdali obywatelski egzamin.
Zaproponowałeś podwózkę osobom wybierającym się przed Sejm lub Sąd Najwyższy, zachęcasz do przychodzenia z rodziną i znajomymi. Skąd w tobie tyle zapału?
Są rzeczy ważne i ważniejsze, do nich zaliczam wartości, o które poprzednie pokolenia bardzo mocno walczyły. Jeśli nie wyjdziemy tłumnie i nie pokażemy swojej siły, każda partia, w tym wypadku PiS, będzie miała przyzwolenie na autorytarne zakusy.
Jesteś idealistą. Połowa Polaków w poprzednich wyborach nie poszła głosować.
Dlatego tak ważne jest teraz, żeby ożywić uśpioną obywatelskość w naszym kraju. Tu nie chodzi tylko o PiS, o to, czy się zgadzamy z tą partią, czy nie. Chodzi o obronę podstawowych wartości, które są łamane teraz i będą łamane w przyszłości. W czwartek na ulice wyszło 100 tys. osób. To wciąż mało. Musi wyjść 300 tys. a najlepiej pół miliona, jak wtedy, gdy obalano komunizm. Takie liczby są potrzebne, aby dać rządzącym wyraźny sygnał niezgody na to, co się dzieje.
Jak zachęcić ludzi, którzy nigdy do tej pory nie interesowali się polityką?
Tylko masy mogą przekonać inne masy, że zamiast iść na piwo lub obejrzeć serial w telewizji, lepiej wyjść na ulicę.
Wśród moich znajomych nie brakuje osób, które poszły w czwartek przed Sejm, ale mają przekonanie, że protesty i tak nic nie dadzą, że mleko się rozlało.
Jeśli ktoś nie planuje kariery w polityce, to jedyne, co może zrobić, to mówić o tym głośno wśród znajomych, a najlepiej wyjść na ulicę, gdy nie zgadza się z tym, co robią reprezentujący go politycy. Chcemy czy nie, jesteśmy częścią społeczeństwa, czerpiemy z jego dóbr, które mamy dzięki tysiącom ludzi, którzy kiedyś wychodzili na ulicę tak, jak teraz my to robimy. Gdyby nie oni, dzisiaj nie mielibyśmy w ogóle prawa sprzeciwu. Z większością działań PiS kategorycznie się nie zgadzam, ale dostrzegam plusy rządów tej partii. 500+ pomogło ludziom w skrajnej biedzie. Nikt o tym wcześniej nie pomyślał. Podoba mi się także pomysł uszczelniania podatków. Warto myśleć o dialogu.
Serio? Chodzisz teraz na protesty i myślisz o dialogu?
Nie ma miejsca na dialog, gdy łamie się Konstytucję, ale wiele osób nie idzie na ulicę, bo nie ma ochoty włączać się w walkę polityczną przeciw PiS lub nie widzi na horyzoncie partii, która reprezentowałaby jego interesy, a moim zdaniem w tym wszystkim chodzi po prostu o apolityczną wiarę w sens oporu i w wyższą wiarę w prawdę oraz słuszne postępowanie. Jeśli w następnych wyborach wygra PO lub jakakolwiek inna partia i będzie forsować głupie ustawy, które ograniczają naszą wolność lub są niezgodne z Konstytucją, też pójdę pod Sejm. Głosowałeś na PiS? Okej, ale pamiętaj, że nie ma ideałów, każdy popełnia błędy lub zapędza się w kozi róg. Jeśli widzisz gołym okiem, że partia, którą popierasz, dokonuje gwałtownych zmian, łamiąc przy tym międzynarodowe prawo, twoim obowiązkiem jest protest.
Ten obowiązek jest przywilejem.
Dodajmy, że to jest jeszcze przywilej. Niebawem prawo zgromadzenia publicznego może zostać ograniczone…. Wtedy tym bardziej trzeba będzie ruszyć na ulice. Nie ma gorszej postawy niż bierność. Żyjemy w społeczeństwie, które przez wieki walczyło o podstawowe prawa. Wszystkie nasze wygody zawdzięczamy tym, którzy je dla nas wywalczyli w pocie czoła. Możesz powiedzieć, że cię to nie interesuję, ale nigdy, że cię to nie dotyczy. Jeśli nie czujemy zobowiązania, aby bronić podstawowe wartości, sami wykluczamy się ze wspólnoty.
Wiele młodych ludzi protestowało w czwartek po raz pierwszy. Część nie kryła rozczarowania oprawą protestu KOD i starymi szlagierami. Może i chcieliby walczyć, ale niekoniecznie z pieśniami Jacka Kaczmarskiego na ustach.
Jeśli nie widzą na czele młodych ludzi lub takich form oporu, które odpowiadałyby ich gustowi, to mogą winić tylko siebie. Ale tak się składa, że na czwartkowym proteście było wiele różnych grup społecznych. Artyści z ASP wykrzykiwali własne slogany, była grupa bębniarzy prowadzona przez Warszawski ruch anarchistyczny oraz wiele innych grup. Jeśli nie podoba nam się, że ktoś śpiewa stare piosenki, to wystarczy pójść sto metrów dalej i śpiewać swoje. Oczywiście, marzy mi się jeszcze większa różnorodność podczas protestów.
I naprawdę nie masz poczucia, że mógłbyś robić coś ciekawszego niż siedzieć przed Sejmem?
Protestowałem w czwartek od ósmej do trzeciej nad ranem, potem musiałem wstać wcześnie do pracy, ale nie żałuję ani minuty spędzonej na ulicy. Byłem w gronie bliskich osób w poczuciu walki o ważną sprawę, jak mógłbym spędzić ten czas lepiej? Są na protestach momenty wzruszające. Nie brakuje też śmiechu. Cudowna jest mobilizacja ludzi, którzy po północy bronią idei demokracji przed Sejmem i te momenty, gdy przypadkowi przechodnie postanawiają zaryzykować i zablokować wyjazd z Sejmu. Ostatni protest był niezwykły. Wolontariusze roznosili wodę, ciastka i banany. Czuło się świetną energię i poczucie wspólnoty. Spotykasz wiele otwartych, uśmiechniętych ludzi. Tak sobie obserwowałem i wydaje mi się, że sporo osób w czwartek się poznało i poszło dziś na randki.
Twoje zaangażowanie w protest nie dziwi mnie, bo w przeciwieństwie do wielu polskich reżyserów kręcisz filmy, w których bohaterami nie są jednostki, ale grupy.
Byłem dzieciakiem, który uwielbiał być częścią paczki i to mi zostało do dziś. Cieszę się, gdy widzę ludzi działających razem. Jest coś magicznego w idei wspólnoty, która pozwala nam wierzyć, że możemy zmienić cały świat. Nie jest to dla mnie ślepa wiara, ale codzienność, bo każdy film jest dziełem wielu osób i za każdym razem odczuwam radość, gdy widzę jak dzięki zaangażowaniu grupy powstaje coś, czego nigdy nie bylibyśmy w stanie zbudować w pojedynkę.