Michał Sumiński: 20 lat prowadził jeden z najchętniej oglądanych programów w Polsce

Michał Sumiński: 20 lat prowadził jeden z najchętniej oglądanych programów w Polsce
Źródło zdjęć: © PAP

Do telewizji trafił przypadkiem, ale z miejsca stał się prawdziwą gwiazdą. Dzieci szalały za „panem z wąsami”, który przez całe 20 lat prowadził „Zwierzyniec”, jeden z najchętniej oglądanych programów dla młodych widzów.

Zdobył taką popularność, że gdy któregoś dnia został zatrzymany za przekroczenie prędkości, milicjant powiedział mu: „Panie Sumiński, niech pan na siebie uważa, bo gdyby panu coś się stało, to moja córka zapłakałaby się na śmierć”.

Z wykształcenia zoolog, z zamiłowania kapitan morski. Pracował w radiu, telewizji, pisał książki i artykuły, a za swoje dokonania został odznaczony Orderem Uśmiechu. Niewiele osób wie jednak, że Michał Sumiński miał też krótki romans z filmem.

1 / 6

Romans z filmem

Obraz
© PAP

Jako aktor zadebiutował w 1977 roku, w serialu „Dziewczyna i chłopak”; trzy lata później wystąpił w filmie pełnometrażowym pod tym samym tytułem. Sumiński wcielił się w rolę Stefana Jastrzębskiego – wujka głównych bohaterów, Tosi i Tomka – sympatycznego, choć surowego leśniczego.

Rola była dla niego stworzona, Sumiński bowiem wręcz wychował się w lesie; jego ojciec był doktorem zoologii i chętnie zabierał syna na polowania.

Na ekranie pojawił się później dopiero w 1985 roku, w epizodzie w „Ga, ga. Chwała bohaterom”; była to jego ostatnia filmowa rola.

2 / 6

Pan od przyrody

Obraz
© PAP

Choć nie zależało mu na aktorskiej karierze, z mediami miał kontakt już od najmłodszych lat – jak przyznawał, wszedł do branży dzięki znanemu nazwisku i wsparciu ojca.

- Bardzo wcześnie (jako kilkunastoletni chłopak) zacząłem współpracę z radiem – opowiadał w „Tygodniku Ciechanowskim”.

- To było dziedziczne. Bo w dwudziestoleciu międzywojennym stałym współpracownikiem Polskiego Radia był mój ojciec, nazywany przez młodych radiosłuchaczy „Panem od przyrody”. Przez ojca zaproszono mnie do jednej, a później do następnej audycji.

Z radia zaś krótka już była droga do studia telewizyjnego.

3 / 6

Dwadzieścia lat „Zwierzyńca”

Obraz
© PAP

„Zwierzyniec” - rozpoczynany rymowanką „I kudłate i łaciate, pręgowane i skrzydlate, te, co skaczą i fruwają, na nasz program zapraszają” - przyniósł mu wielką popularność, chociaż Sumiński wyznawał, że posadę prowadzącego dostał właściwie przypadkiem.

- Telewizja zwróciła się do mnie z pomysłem „Zwierzyńca” jako magazynu dla dzieci, w którym będę opowiadał o przyrodzie i zwierzętach – opowiadał w „Tygodniku Ciechanowskim”.

Propozycja wydała mu się całkiem interesująca, więc chętnie przyjął ofertę. Program utrzymał się na antenie aż 20 lat.

4 / 6

Zasłużona emerytura

Obraz
© PAP

Wreszcie jednak, po dwóch dekadach, szefowie telewizji postanowili zrezygnować z programu – uznali, że 20 lat emisji to aż nadto. Sumiński nie krył, że ta decyzja naprawdę go zabolała.

- Prawdziwą przyczyną było to, że w telewizji przestała pracować pani, która kierowała moją redakcją. Proszono mnie wprawdzie żebym nie przerywał współpracy i ja rzeczywiście jeszcze jakiś czas występowałem. Jednak odbywało się to w innych układach i prawdę mówiąc mnie to już tak bardzo nie interesowało – opowiadał .

W końcu więc zupełnie porzucił telewizję i postanowił przejść na emeryturę.
- Współpracowałem z radiem, sporadycznie z telewizją lecz nie na zasadzie przymusu, tzn., że musiałbym coś napisać czy cyklicznie coś prowadzić – dodawał.

5 / 6

Burzliwa młodość

Obraz
© AKPA

Znajomi wspominali Sumińskiego jako człowieka niezwykle serdecznego, pełnego radości i optymizmu – ale też ciężko doświadczonego przez życie. Podczas II wojny światowej działał w ruchu oporu i wreszcie został złapany.

- Byłem osobnikiem, który nie pasował Niemcom. Inteligent, właściciel majątku, szlachcic – opowiadał w „Super Expressie”. - Trafiłem więc na Pawiak...

Stamtąd wywieziono go do obozu w Auschwitz, a w styczniu 1945 roku odbył "marsz śmierci" do obozu Mauthausen-Gusen. W maju został wyzwolony przez armię amerykańską.

- Opuszczając to miejsce, zwrócono mi z obozowego magazynu, odebrany uprzednio zegarek i sygnet rodowy. Wydano zaświadczenie, że ważyłem... 36 kilo – mówił. I dodawał: - Ja nie dzielę swojego życia na czas sprzed wojny i po wojnie. Dla mnie wojna nie istnieje.

6 / 6

Żywotny starzec

Obraz
© PAP

Choć przeżył tak wiele, Sumiński długo cieszył się dobrym zdrowiem. Jeszcze w wieku 90 lat udawał się na rozmaite wyprawy.

- Już nie tak intensywne, bo nie przechodzę, powiedzmy, 20 kilometrów, tylko dwa – śmiał się.

To fałszywa skromność, bo w tym samym czasie Sumiński wraz z synem pojechał do Syberii, by polować na wilki.

- To była bardzo ciężka wyprawa, wielki śnieg, zimno, nie było za bardzo co jeść, ale było co pić, jak to w Rosji... Jedliśmy więc wilcze wątroby! Wilki na wiosnę, odżywione korzonkami są bardzo smaczne... - mówił w „Fakcie” jego syn Piotr. - Tata czerpał siły od ojca, pradziadka, przez pokolenia, dodawał.

W tym roku mija 5 lat od śmierci Sumińskiego; zmarł 24 grudnia 2011 roku.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (324)