Zaczynał jako statysta i kaskader, po drodze miał przygodę z filmem pornograficznym.
Wreszcie dopiął swego i stał się prawdziwą gwiazdą. I chociaż Jackie Chan kojarzony jest głównie z kinem akcji, on sam twierdzi, że nie chce być związany z tym gatunkiem i ma znacznie większe aspiracje.
Scenariusze dobiera uważnie - wstydzi się tylko jednego filmu - stawia producentom twarde żądania, a także ma aktorskie zasady, których łamać nie zamierza. I głośno wyznaje, że szczerze nienawidzi przemocy.
Trudne początki
Urodził się w Hongkongu w 1954 r. Gdy miał 6 lat, jego rodzice wyjechali z kraju, a jego samego posłali do China Drama Academy, gdzie chłopiec uczył się - między innymi sztuk walki i akrobatyki - pod okiem surowych i wymagających nauczycieli.
Na ekranie zadebiutował już jako 8-latek, choć były to zaledwie epizody. Nie był jednak wybredny; w 1975 roku zagrał nawet w komedii dla dorosłych "Hua fei man cheng chun" - później tłumaczył, że zrobił to dla pieniędzy, ponieważ wówczas jego sytuacja finansowa była katastrofalna.
Wyczekiwana sława
Jego kariera rozkręcała się powoli; Chan dorabiał więc sobie na budowie albo w restauracjach. Sytuacja zmieniła się dopiero w drugiej połowie lat 70.
Przełomem okazała się rola w "Wężu i cieniu orła" - a zaraz potem do kin wszedł "Pijany mistrz", dzięki któremu aktor zdobył wielką popularność.
Od tamtej pory mógł przebierać w propozycjach, zagrał między innymi w "Zemście smoka", "Wielkiej rozróbie", "Królu smoków", "Policyjnej opowieści", "Godzinach szczytu", "Kowboju z Szanghaju" czy "Niani w akcji". Potem zajął się też reżyserią i produkcją filmów.
Kaskaderskie kontuzje
Chan na początku dorosłej kariery realizował się jako kaskader i nie ukrywał, że bardzo to lubił - dlatego ubolewał później, że niektórzy reżyserzy nie pozwalali mu na kaskaderskie popisy.
- Jestem kaskaderem. Jestem wyczynowcem. Jestem szalony! Jeżdżę naprawdę szybko, ponad 200 kilometrów na godzinę. W Hollywood nie pozwalają mi, niestety, siedzieć za kierownicą, mimo że nieraz poradziłbym sobie lepiej niż większość dublerów - opowiadał w wywiadzie dla Stopklatki.
Ale trudno im się dziwić - Chan w czasie swojej kariery nabawił się tylu kontuzji, że w zasadzie to cud, iż między kolejnymi rehabilitacjami i kuracjami udało mu znaleźć czas na dokończenie kolejnych filmów. Na koncie Chan ma wielokrotne złamanie nosa, połamane palce, skręcone kostki i urazy głowy.
Azjatycki DeNiro
Nie lubi, kiedy porównuje się go do innych aktorów związanych z kinem akcji.
- Nigdy nie chciałem być następnym Bruce'em Lee. Chciałem być pierwszym Jackie Chanem - wyznawał.
Dodawał też, że przeszkadza mu, iż postrzega się go jako gwiazdę akcyjniaków.
- Chcę, żeby ludzie mówili, że Jackie jest dobrym aktorem. Chcę być azjatyckim Robertem DeNiro - śmiał się.
Aktorskie zasady
Przy doborze scenariuszy kieruje się swoimi zasadami.
- Żadnych scen seksu. Dzieciaki, które mnie lubią, nie muszą tego oglądać - twierdził.
Do tej pory jest niezadowolony z udziału w tylko jednym filmie.
W 2012 roku Chan zapowiedział, że nie wystąpi już więcej w żadnym filmie akcji - twierdził, że jest nimi zmęczony, a poza tym nie znosi przemocy. Oczywiście z czasem zmienił zdanie. Niedługo zobaczymy go między innymi w "Karate Kid 2" (kontynuacja remake'u z 2010 r.), "Godzinach szczytu 4" czy "Shanghai Dawn".