Molestował dzieci na ekskluzywnym obozie. Zrobiła o tym film
“Powrót do Epipo” nie jest łatwym filmem. Trudno, żeby było inaczej - w końcu Epipo to letnie kolonie prowadzone przez pedagoga, który - jak się okazało - dopuszczał się molestowania seksualnego młodzieży. Rzecz w tym, że autorka dokumentu, nigdy tego molestowania nie doświadczyła, ale zawsze czuła, że z Epipo było coś nie tak.
24.10.2020 | aktual.: 01.03.2022 14:18
Judit Oláh w swoim filmie próbuje uchwycić najdrobniejsze zgrzyty. Tworzy platformę dla nigdy nieopowiedzianych (z obawy, że uznano by je za zbyt błahe) złych wspomnień. Udaje jej się nakreślić z ich pomocą bardzo adekwatny portret tego, czym tak naprawdę jest trauma z perspektywy całego życia. "Powrót do Epipo" można obejrzeć na tegorocznym 18. MFF Tofifest. Kujawy i Pomorze już w niedzielę 25 października. Dostępny jest również w HBO i HBO GO.
Agata Burdajewicz : Chyba nie było w twoim filmie osoby, która wspominając Epipo nie podkreśliłaby tego, jak wielką radość i zaszczyt poczuli, kiedy dostali się na te kolonie. Padły porównania do wygrania Oscara, czy Nobla. Więc może zacznijmy od tego: jak można było dostać się na kolonie Epipo?
Judith Olah: Tak jak mówiłam w filmie, do Epipo trafiały niemal wyłącznie dzieci z inteligenckich rodzin. Głównie dlatego, że po pierwsze ich rodzice musieli wiedzieć o tym, że takie progresywne kolonie w ogóle istnieją, bo większość ludzi w socjalistycznych Węgrzech w latach ‘80 nie miała takiej świadomości.
To rodzice kontaktowali się bezpośrednio z pomysłodawcą kolonii - Siposem i on wpisywał dziecko na listę oczekujących. Sipos i jego żona odwiedzali rodzinę danego dziecka, rozmawiali z nim i jego rodzicami i wtedy decydowali, czy dziecko może przyjechać, czy nie. Sipos miał dokładnie przewidziane, ile dziewczynek i chłopców, i w jakim wieku ma być na obozie, a jeśli właśnie dla twojego wieku i płci było miejsce, to zapraszali cię na obóz.
Czy myślisz, że ma to jakiś ukryty sens o podłożu psychologicznym, że to akurat dzieci z inteligenckich rodzin były zapraszane na ten obóz? Po obejrzeniu filmu trudno nie zastanawiać się, czy pomysłodawcy Epipo nie szukali w dzieciach konkretnych, sprzyjających swoim metodom cech charakteru.
Myślę, że to była część pomysłu, jakim było Epipo - żeby poznać wcześniej dziecko, zobaczyć jaką ma pozycję w rodzinie. I że te wywiady nie były jednak przewidziane po to, żeby znaleźć potencjalne ofiary. Mimo wszystko mam nadzieję, że nie myśleli w ten sposób o dzieciach.
W filmie umieściłaś wypowiedzi swoich rodziców. Z ust twojej matki padają słowa: "nic nie mówiłaś, że coś było nie tak, a przecież nie mogłaś myśleć, że nie będzie nas to obchodziło" i zaraz potem dodaje: "miałaś skłonności do konfabulacji, więc być może bym ci nie uwierzyła". Z kolei twój ojciec zapytany o to, co chciałby powiedzieć Siposowi po latach odpowiada: “Czy to ty tak dobrze to ukrywałeś, czy to ja nie chciałem tego widzieć?” Nie bałaś się, że widz będzie oceniał Twoich rodziców? Że będzie ich obwiniał?
Oczywiście, że się bałam. To nie była łatwa decyzja, ale postanowiłam zaufać widowni, że będzie na tyle dojrzała, żeby dostrzec to, że moi rodzice są tak naprawdę bardzo odważni, że zgodzili się porozmawiać o tym ze mną przed kamerami.
Wszyscy popełniamy błędy, a oni skonfrontowali się z tym i pokazali się w filmie, tacy jakimi są. Mówili o tym, jacy byli wtedy, bez próby udawania czegokolwiek czy usprawiedliwiania się. Uważam to za olbrzymi akt odwagi.
Po pokazach filmu na Węgrzech pojawiły się głosy obwiniające moich rodziców, ale oni dobrze sobie z tym radzą, bo jednak większość reakcji jest empatyczna Myślę, że dla wszystkich innych rodziców, których dzieci były w Epipo, ale też wszystkich o podobnych doświadczeniach to ważne, bo to w pewien sposób czyni ich sytuację prostszą. Moi rodzice otworzyli się i opowiedzieli o tym, więc oni już nie muszą.
Twoi rodzice od razu się zgodzili?
Tak. Może to ze względu na fakt, że mój ojciec jest reżyserem i patrzy na to z innej perspektywy. Po obejrzeniu filmu powiedzieli, że są ze mnie dumni, że zdecydowałam się go zrobić. Nie mieli też problemu z własnym wystąpieniem, co - uważam - jest piękne.
Uznajesz to, co zrobiliście z resztą dawnych uczestników kolonii podczas nagrań za grupową terapię?
Raczej nie. To była psychodrama, gdzie prowadzący faktycznie jest terapeutą. Spotkaliśmy się na przestrzeni 1,5 roku z 6-8 razy na cały dzień: od rana do nocy. Definitywnie przeżyliśmy coś razem, ale jednak nie nazwałabym tego terapią.
To było tak, że najpierw zrobiłam mnóstwo pojedynczych wywiadów z ludźmi i w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że nie chcę mieć w filmie samych "gadających głów", a powinnam raczej bazować na grupowej narracji o Epipo, bo te kolonie to było kolektywne przeżycie.
Czy ktoś Ci odmówił udziału w projekcie?
Przez Epipo przewinęło się około dwustu osób, do których udało mi się dotrzeć. Trzynaście osób zgodziło się wziąć udział w filmie. Nie wybierałam w żaden sposób tych osób, w filmie widzimy wszystkich, którzy się w ogóle zgodzili.
A czy dotarła do ciebie po premierze filmu jakaś informacja zwrotna od tych, którzy odmówili? Czy o Epipo istnieje też narracja w stylu "z tymi koloniami było wszystko w porządku, mam same dobre wspomnienia"?
Nawet nie masz pojęcia. Musiałam dzisiaj usunąć Facebooka z telefonu, bo odkąd film jest pokazywany na Węgrzech, nienawistne komentarze o mnie są wszędzie.
Wiele osób uważa, że chociaż Sipos jest winny (bo odkąd się przyznał do wszystkiego, temu nie da się już zaprzeczyć), to co zrobił nie ma nic wspólnego z obozem, który był wspaniałym miejscem. Ludzie nie rozumieją, po co o tym mówię, mówią że oczerniam Epipo. Mnóstwo osób pisze, że zrobiłam ten film dla atencji, że nie byłam widoczna jako dziecko (Judit mówi w filmie o tym, że na koloniach Epipo nadano jej pseudonim przeciętniaczka) i teraz tym filmem chciałam zwrócić na siebie uwagę. Zdecydowałam, że nie chcę już tego widzieć.
Czyli na Węgrzech nie ma jednej narracji na temat Siposa? Skoro się przyznał to został skazany, prawda?
Nie, bo kiedy ta historia wyszła na jaw w 2014 r. była już przedawniona. Zmieniono to prawo i teraz sprawy o molestowanie seksualne na Węgrzech nie ulegają przedawnieniu, ale niestety prawo nie działa wstecz. Mimo tego Sipos jest raczej powszechnie zdyskredytowaną osobą. Wszyscy uważają go za winnego, jednak wiele osób uważa, że molestowania których się dopuszczał, nie miały wpływu na przebieg kolonii.
Wiesz może, czy Sipos widział film?
W filmie mówię o tym, że chociaż miałam z nim kontakt mailowy, w pewnym momencie przestał mi odpisywać. A ja przestałam do niego pisać. To się nie zmieniło. HBO ma ten film w ofercie w Hiszpanii, więc jeśli Sipos nadal mieszka w Hiszpanii, to może widział film, ale nie mam żadnych informacji na ten temat.
Jest taki moment w filmie, kiedy jesteś w drodze, żeby spotkać się z Siposem i w narracji z offu słyszymy ,gdy mówisz, że musisz "przerwać tę ciszę, do której się przyczyniłaś". Przyznam, że ten fragment wzbudził mój sprzeciw. Przecież byłaś tylko dzieckiem.
Wiesz co, mam teraz swoje dzieci i uczę je, żeby nie bały się mówić głośno, kiedy czują, że dzieje im się krzywda. Ja tego nigdy nie zrobiłam: ani dla siebie, ani dla innych dzieci w Epipo, kiedy na moich oczach były bite i upokarzane. Nigdy nie wyraziłam sprzeciwu.
Rzecz chyba polega na tym, że kiedy jesteś dzieckiem, przyjmujesz rzeczywistość taką jaką jest - myślisz, że to w porządku i że tak musi być. Szczególnie, jeśli to płynie od kogoś z tak wielkim autorytetem, jaki miał u was Sipos.
To prawda, jednak jestem już dorosłą osobą i nigdy wcześniej nie wyraziłam sprzeciwu, nie skonfrontowałam się ze sprawcą i całą tą historią, nigdy nie poświęciłam temu uwagi. Jest tyle ludzi, którzy wiedzieli o tej krzywdzie lub chociaż jakiejś jej części, przez lata słyszałam różne historie związane z tą sprawą i nic z tym nie zrobiłam, nie chciałam do tego wracać, mówiłam, że mnie to nie obchodzi. Kiedy w 2014 r. przeczytałam artykuł ujawniający molestowanie, którego dopuścił się Sipos, zaczęłam czuć potrzebę, żeby w końcu to zmienić.
Na końcu filmu zamieściłaś planszę na temat następstw wypłynięcia sprawy Siposa. Kończysz ją zdaniem: "Ale coś zmieniło się na lepsze".
Sprawa Siposa to pierwsza sprawa nadużyć seksualnych, która odbiła się takim echem na Węgrzech. Od tego czasu minęło 6 lat i przez ten czas zaczęły wychodzić kolejne sprawy: z kościołów, instytucji opieki nad dziećmi i wielu innych. To było jak lawina.
Mój film dopiero miał swoją premierę na Węgrzech i ponownie - to pierwszy film traktujący o takiej sprawie tutaj. Setki osób piszą do mnie wiadomości, opowiadają o swoich doświadczeniach nadużyć seksualnych i swojej traumie. Dostaje także mnóstwo wiadomości od osób, które jako dzieci były w Epipo.
Jedna dziewczyna napisała do mnie, że była w Epipo kiedy miała 9 lat i gdy była już wieczorem w łóżku, tak bardzo bała się pójść do toalety, że załatwiła się do łóżka. Bała się o tym komukolwiek powiedzieć, bo wiedziała że dzieci będą się z niej śmiać, a od opiekunów dostanie karę, więc ukrywała brudną pidżamę tygodniami, próbowała ją jakoś potajemnie uprać. W końcu dostała gorączki i zaczęła wymiotować ze stresu, ale - co było częstą praktyką w Epipo - zmuszono ją do zjedzenia całego obiadu, więc zwymiotowała go przy wszystkich i zmuszono ją, żeby to posprzątała, podczas gdy inni się z niej śmiali. Wydaje się, że to takie głupstwo...
Bo przecież "to nie gwałt, ani bicie, więc co to niby za trauma"...
Dokładnie. Ta historia została z nią na lata i nie mogła nikomu o tym powiedzieć, bo bała się zlekceważenia. W moim przypadku też tak było. Z pozoru drobne wydarzenia, a jednak zostały ze mną na lata.