Montgomery Clift: Najdłuższe samobójstwo w historii Hollywood
22.07.2015 | aktual.: 22.03.2017 12:28
Kochany i uwielbiany – na początku lat 50. Montgomery Clift cieszył się tak ogromną popularnością, że przebierał w scenariuszach filmowych, których stosy piętrzyły się w jego mieszkaniu. - Monty mógł być największą gwiazdą na świecie, jeśli robiłby więcej filmów – mówiła o nim przyjaciółka, Elizabeth Taylor.
Kochany i uwielbiany – na początku lat 50. Montgomery Clift cieszył się tak ogromną popularnością, że przebierał w scenariuszach filmowych, których stosy piętrzyły się w jego mieszkaniu. - Monty mógł być największą gwiazdą na świecie, jeśli robiłby więcej filmów – mówiła o nim przyjaciółka, Elizabeth Taylor.
- Próbuję być aktorem; nie gwiazdą filmową, ale aktorem – podkreślał Clift, bez wahania odrzucając kolejne intratne propozycje. Nie zależało mu na sławie i popularności, chciał korzystać z życia i możliwości, jakie się przed nim otworzyły.
Los nie był jednak dla niego łaskawy; po poważnym wypadku aktor uzależnił się od leków przeciwbólowych, powoli wycieńczając swój organizm. Jego rujnujące zdrowie decyzje opisywano jako „najdłuższe samobójstwo w historii Hollywood”.
Buntownik z wyboru
Urodził się 95 lata temu, 17 października 1920 roku w Nebrasce. Na broadwayowskiej scenie zadebiutował już jako 15-latek, a dekadę później dostał angaż w filmie u boku Johna Wayne'a w „Czerwonej rzece”. Zaraz potem zagrał w „Po wielkiej burzy”, otrzymując nominację do Oscara.
Już wtedy uważał, że może dyktować warunki producentom.
- Oznajmiłem im, że chcę sam wybierać scenariusze i reżyserów, z którymi mam pracować – wspominał.
Kiedy ci zaprotestowali, mówiąc, że popełni wiele błędów, odparł:
- Może i tak, ale to będą moje błędy.
''Uwielbiam mężczyzn w łóżku''
Montgomery Clift świetnie wyglądał na ekranie, był przystojny, świeży, nieopatrzony i miał wielką szansę zostać ulubieńcem kobiet, za towarzystwem których przepadał... gdyby nie to, że w sytuacjach intymnych zdecydowanie preferował panów.
Po „Czerwonej rzece” plotkowano o jego romansie z kolegą z planu, Johnem Irelandem, i kolejnych miłosnych podbojach.
- Uwielbiam mężczyzn w łóżku, ale tak naprawdę kocham kobiety – wyjawiał po latach Clift, wspominając swoje przyjaźnie z największymi hollywoodzkimi pięknościami, Elizabeth Taylor i Marylin Monroe.
Perfekcjonista w każdym calu
Współpracownicy zapamiętali Clifta jako perfekcjonistę – przepisywał scenariusze, gdy te nie spełniały jego oczekiwań, poprawiał reżyserów i swoich kolegów z planu.
Choć krytyka nie szczędziła mu pochwał (na przestrzeni lat otrzymał trzy kolejne nominacje do Oscara), on sam patrzył na siebie bardziej krytycznie.
- Noah z „Młodych lwów” to mój najlepszy występ w całym życiu – twierdził. - Nie mogłem dać z siebie więcej. I nigdy nie będę w stanie tego powtórzyć. Nigdy.
Życie nie pod publiczkę
Przy wyborze scenariuszy był bardzo wymagający. Odrzucił nawet rolę w „Bulwarze Zachodzącego Słońca”, którą Billy Wilder i Charles Brackett napisali specjalnie dla niego.
Twierdził, że postać Joego za bardzo przypomina jego samego (młody mężczyzna spotykający się ze starszymi kobietami) i angaż ostatecznie otrzymał William Holden. Zresztą podobną decyzję podjął, gdy zaproponowano mu występ w „Na wschód od Edenu”.
Cliftowi nie zależało na sławie – żył z dala od hollywoodzkiego splendoru, nie chodził na przyjęcia, unikał dziennikarzy i nie chciał rozmawiać o swoim życiu prywatnym. Nic dziwnego, że ludzie z branży za nim nie przepadali.
Tragiczny wypadek
Wieczorem 12 maja 1956 roku, kiedy Clift wracał ze spotkania ze znajomymi, stracił panowanie nad kierownicą i uderzył w słup telefoniczny.
Ponieważ do wypadku doszło tuż przy domu Elizabeth Taylor, aktorka zjawiła się, by udzielić pomocy duszącemu się przyjacielowi – to ona usunęła wbity w język *Montgomery'ego ząb, ratując mu tym samym życie.*
Gwiazdor trafił do szpitala – miał złamany nos, szczękę i pokiereszowaną twarz. Aby odzyskać formę, musiał przejść kilka operacji plastycznych i dwumiesięczną rehabilitację. Dopiero wtedy mógł wrócić na plan „W poszukiwaniu deszczowego drzewa”.
Nie radził sobie z bólem
Chociaż wystąpił jeszcze w kilku ważnych filmach („Wyrok w Norymberdze” czy „Skłóceni z życiem”), po wypadku Clift nigdy nie był już sobą.
Przestał panować nad swoim niepokornym charakterem i coraz częściej podpadał opinii publicznej.
Nie radził sobie z bólem i ukojenia szukał w alkoholu i łykanych w ogromnych ilościach tabletkach przeciwbólowych.
Jego wyniszczony organizm nie radził sobie z uzależnieniem. 23 lipca 1966 roku Montgomery Clift zmarł w wyniku zawału serca. Miał zaledwie 45 lat.