Owacja na stojąco. "Takiego filmu science-fiction jeszcze nie było"

W 2019 roku podczas festiwalu w Cannes uczeń pokonał mistrza. Znakomity "Pewnego razu w...Hollywood" Quentina Tarantino w finałowej rozgrywce przegrał z jeszcze lepszym (?) "Parasite" Joon-ho Bonga. Po sześciu latach koreański reżyser powraca z filmem "Mickey 17", który znów podbił festiwalową publiczność.

"Mickey 17"
"Mickey 17"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

13 lutego rozpoczął się 75. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Berlinie. Jedną z największych gwiazd Berlinale jest Joon-ho Bong, który przed sześcioma laty "rozwalił" system filmem "Parasite". Koreański komediodramat przeszedł do historii jako pierwszy film nieanglojęzyczny, który został nagrodzony Oscarem w głównej kategorii. Nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej zdobył w sumie w czterech kategoriach: najlepszy film, najlepszy film międzynarodowy, najlepszy scenariusz i reżyseria. Wszystkie statuetki trafiły do rąk Joon-ho Bonga.

Kilka miesięcy wcześniej koreański reżyser, który od lat podkreślał w wywiadach, że jego mistrzem w sztuce filmowej jest Quentin Tarantino, pokonał swojego idola w rywalizacji o Złotą Palmę. Tarantino powrócił po latach do Cannes, by wraz z "Pewnego razu w...Hollywood" powtórzyć sukces "Pulp Fiction" (Złota Palma w 1994 roku), ale musiał uznać wyższość swojego samozwańczego ucznia. Hollywoodzki filmowiec był wówczas obecny na rozdaniu nagród i bił brawo najgłośniej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Mickey 17 | Official Trailer 2

Joon-ho Bong przez lata uważany był za najwierniejszego wyznawcę twórczości Quentina Tarantino, ale od pewnego momentu była to już obopólna miłość. Jeszcze przed premierą "Parastie" Tarantino stworzył listę najlepszych filmów wszech czasów, które każdy szanujący się miłośnik kina powinien znać. Wśród nich znalazły się dwa filmy koreańskiego reżysera: "Zagadka zbrodni" z 2003 roku oraz "The Host: Potwór" z 2006 roku.

"Bong Joon-ho to absolutny wizjoner! Nikt inny nie potrafi zrobić tak dobrego kina rozrywkowego" – uważa twórca "Pulp Fiction". Podobnego zdania byli widzowie po obejrzeniu w ostatnią niedziele filmu "Mickey 17", podczas festiwalu w Berlinie. Projekcja zakończyła się kilkunastominutowymi oklaskami na stojąco. "Takiego filmu science-fiction jeszcze nie widzieliście", "Film roku!", "Zakręcony, absolutnie genialny, arcydzieło"– piszą krytycy.

Tytułowym bohaterem filmu jest wymienialny, narażony na wielokrotną śmierć pracownik ekspedycji (Robert Pattinson) mającej na celu skolonizować planetę Niflheim. Gdy tylko zadanie okazuje się zbyt niebezpieczne dla zwykłych ludzi lub niewykonalne dla maszyn, otrzymuje je Mickey. Po śmierci kolejnej wersji jego ciała wytwarza się nowe z wszczepioną kopią mózgu i pamięcią bohatera. "Mickey 17" będzie jedną z najdroższych produkcji bieżącego roku. Jej budżet sięgnął bowiem 150 mln dolarów. Polska premiera filmu zaplanowana została na 16 marca.

Jeden z najdroższych seriali Apple TV+ wrócił! "Rozdzielenie" za bimbaliony dolarów zaskakuje widzów, podobnie jak "The Pitt" od Maxa, który opowiada dramaty z SOR-u. Coś tu jednak nie gra, o czym opowiadamy w "Clickbaicie". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (10)