Nawet aktorom trudno było uwierzyć w tę historię. Zanussi dokonał niemożliwego
Po zakończeniu prac nad debiutancką "Strukturą kryształu" z 1969 roku Krzysztof Zanussi planował rozpocząć zdjęcia do "Cwału". Ponieważ jednak cenzura nie patrzyła na jego projekt łaskawym okiem, reżyser, nie chcąc iść na ustępstwa, odłożył prace nad filmem, który światło dzienne ujrzał ponad ćwierć wieku później, 29 kwietnia 1996 roku.
Krytycy i widzowie nie kryli zachwytu, do dziś „Cwał” uchodzi za jeden z najważniejszych i najbardziej niezwykłych filmów w twórczości Zanussiego.
- „Cwał” jest dziełem wyjątkowym – i z racji zadeklarowanego expressis verbis w ramie narracyjnej jego autobiografizmu, i z tego powodu, że to właściwie film historyczny, traktujący o wydarzeniach sprzed prawie półwiecza, ale przede wszystkim z racji jego pogody, niewymuszonej komediowej tonacji, narracyjnej “lekkości” i żywego tempa, które w żadnym razie nie były dotąd znakiem rozpoznawczym stylu Zanussiego - pisał później Tomasz Kłys w książce "Kino polskie w trzynastu sekwencjach".
Osobisty film
Zanussi nie ukrywał, że do filmu miał bardzo osobisty stosunek i zawarł w nim wiele wątków autobiograficznych. Dlatego też z realizacją wolał poczekać na lepszy moment, kiedy nie będzie miał na karku cenzorów.
- Kiedy doszedłem do opisywania stalinowskiej szkoły, zorientowałem się, że dotarłem do granicy nieprzekraczalnej ze względów cenzuralnych. Później też nie mógłbym tego filmu zrobić, chyba że w roku 1980, ale wtedy Ryszard Bugajski realizował "Przesłuchanie", które o wiele poważniej traktowało tamte czasy. Teraz wszystko się oddaliło, a ja postarzałem się o tyle, że nie chce mi się już rozliczać z tamtą epoką, ale ją wspominać. To było moje dzieciństwo - opowiadał reżyser.
Wymagająca rola
Jedną z głównych ról Zanussi powierzył Mai Komorowskiej - zagrała bohaterkę, która "występuje w dwóch wcieleniach", raz jest sobą, a raz swoją siostrą.
- Kiedy przeczytałam scenariusz filmu, to wciąż pytałam Krzysztofa Zanussiego, czy naprawdę tak było? I czy ona była raz jedną, raz tą drugą? Wydawało mi się, że to można tylko wymyślić, że to nie może być prawda. W każdym razie, mnie samej było trudno w tę historię uwierzyć. Ale zdarzenia były prawdziwe - opowiadała aktorka w książce "Pejzaż. Rozmowy z Mają Komorowską".
Rola była wymagająca także z innych powodów; Komorowska, mimo problemów zdrowotnych, musiała wiele czasu spędzić w siodle.
- Ponieważ miałam dużą przerwę w konnej jeździe, wzięłam parę lekcji. Potem miałam jakieś kłopoty z kręgosłupem, zrobili mi nawet gorset - wspominała. - Nie wolno mi było upaść z konia – ale przecież zawsze jest to możliwe – i byłam trochę przestraszona, jednak zrzuciłam gorset bardzo szybko, bo nie byłam w stanie w nim jeździć. Nie mogłam poczuć, ani siebie, ani konia.
Wdzięczna Zanussiemu
Komorowska, która na planie przeszła sporą przemianę, wspominała, że gdy zobaczyła siebie na zdjęciach, nie mogła uwierzyć, że to naprawdę ona.
- Więcej już zdjęć nie oglądałam - dodawała. - Nie tylko zdjęć, ale i nakręconych materiałów. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam moją bohaterkę na pokazie premierowym, przed konferencją prasową (usiadłam w ostatnim rzędzie, w kącie sali), usłyszałam swój głos: “baba, ale baba”. Gdyby pan Krzysztof usłyszał, jak to powiedziałam, nie byłby zachwycony. Za swoją rolę zebrała jednak doskonałe recenzje, nagradzano ją na polskich i zagranicznych festiwalach filmowych - a ona sama przyznawała:
- Gdyby nie Krzysztof Zanussi, to nie wiem, jakby się potoczyło moje życie zawodowe.
Młodzi debiutanci
Obok Komorowskiej na ekranie pojawili się również praktycznie nieznani aktorzy. "Cwał" był pełnometrażowym debiutem dla Piotra Adamczyka, który wcześniej występował w spektaklach i serialach; dziś jest jednym z popularniejszych aktorów swojego pokolenia.
Zagrał w nim także Piotr Szwedes (który sławę zdobył później dzięki "Młodym Wilkom" i "Złotopolskim"), Katarzyna Wajda, córka Andrzeja Wajdy i Beaty Tyszkiewicz (nie została jednak aktorką), oraz Bartosz Obuchowicz, dla którego był to filmowy debiut - a który kilka lat później dostał angaż w "Na dobre i na złe".