Nazywają go "niemieckim Bradem Pittem". Po roli w polskim filmie zagrał u boku Angeliny Jolie
08.03.2017 | aktual.: 10.05.2017 18:05
Media nazywają go „niemieckim Bradem Pittem”. Swego czasu był prawdziwym amantem, a fanki marzyły, by choć spojrzał w ich stronę. Til Schweiger jest jednym z niewielu obcokrajowców, którym udało się odnieść sukces w Hollywood – zagrał m.in. u boku Angeliny Jolie. Jednak mało kto pamięta, że jego kariera dostała prawdziwego kopa, gdy wystąpił w polskim filmie „Bandyta”. Dramat, doceniony przez krytykę na świecie, zapewnił mu wejściówkę do fabryki snów.
W lutym premierę w Polsce miała jedna z najnowszych produkcji z jego udziałem - „Wściekły Nick”, sensacja opowiadająca o policjancie, który próbuje uratować córkę z rąk bezwzględnych gangsterów. W porwaną dziewczynę wcieliła się prawdziwa córka aktora, Luna. Aktor nie krył, jak bardzo cieszyła go możliwość wspólnego występu.
Jego pozostałe dzieci również stawiają pierwsze kroki w branży. Schweiger ma nadzieję, że godnie go zastąpią, kiedy już przejdzie na emeryturę.
Zmiana planów
Wychowywał się w inteligenckim domu, pochłaniał książki, a całe kieszonkowe przepuszczał na kino. O karierze aktorskiej wcale nie myślał. Jego rodzice byli nauczycielami i on zamierzał pójść w ich ślady. Całe szczęście wkrótce miał zmienić zdanie.
Kiedy przyszło do wyboru kierunku studiów, początkowo zdecydował się wprawdzie na germanistykę, ale na uczelni wytrzymał zaledwie dwa lata. Później przeniósł się do szkoły aktorskiej w Kolonii. Ukończył ją w 1989 roku i błyskawicznie znalazł zatrudnienie w teatrze, a zaraz potem zainteresowali się nim filmowcy.
Przedmiot pożądania
Zaczynał od fuchy w niemieckiej telenoweli „Die Lindenstraße. Przyjął ją bez wahania, zmęczony kelnerowaniem w restauracjach i bieganiem na kolejne przesłuchania. Niedługo potem, w 1991 roku, zadebiutował w pełnym metrażu, komedii „Manta, Manta”. Wkrótce młody przystojny aktor stał się w Niemczech prawdziwą gwiazdą. Zarówno krytyka jak i widzowie oszaleli na jego punkcie.
Ogromną popularność przyniósł mu zwłaszcza film "Mężczyzna - przedmiot pożądania". Od tamtej pory Schweiger nie musiał obawiać się braku zleceń, choć przyznawał, że samo aktorstwo mu nie wystarcza. Ambitny twórca wkrótce sam wziął sprawy w swoje ręce. W1997 roku napisał scenariusz do filmu „Pukając do nieba bram” i zajął się jego produkcją. Rok później zasiadł na stołku reżyserskim, kręcąc „Der Eisbär”.
Doceniony w Gdyni
Nie krył, że marzy mu się również kariera poza granicami ojczyzny, dlatego tak chętnie skorzystał z obiecującej propozycji polskiego reżysera. Macieja Dejczera od dawna poważał i nie krył radości, ciesząc się na samą możliwość zagrania u cenionego przez siebie twórcy. Zwłaszcza, że pojawił się u boku tak popularnych i lubianych aktorów jak Pete Postlethwaite (na zdjęciu) czy John Hurt.
Film, opowiadający historię kryminalisty, który trafia do dziecięcego szpitala i powoli zmienia swój sposób postrzegania świata, publiczność przyjęła entuzjastycznie. Zachwycano się reżyserią, grą aktorów, muzyką i ładunkiem emocjonalnym, jaki niosła ze sobą fabuła.
Krytycy byli bardziej podzieleni, choć na festiwalu filmowym w Gdyni „Bandyta” został nagrodzony za scenariusz, muzykę i dźwięk. Statuetkę otrzymał również za swoją rolę sam Schweiger.
Nie dał się zaszufladkować
Schweiger powtarzał później, że wiele zawdzięcza „Bandycie” i bardzo zależało mu na tej roli.
Wkrótce utalentowanym i przystojnym Niemcem zainteresowało się Hollywood, a on chętnie wyjechał do Ameryki. Najważniejsze było dla niego, aby nie dać się zaszufladkować. Til nie chciał grywać wyłącznie „złych Niemców”. Z tego powodu odrzucił wiele ról, między innymi w „Stalingradzie” czy „Szeregowcu Ryanie”.
Uwielbia być ojcem
Przeprowadzka do USA nie była dla niego żadnym wyrzeczeniem. Tym bardziej, że zakochał się w Amerykance Danie Carlsen (na zdjęciu), którą poślubił po dwóch latach znajomości, w 1995 roku. Mają czworo dzieci. W jednym z wywiadów Schweiger wyznawał, że żaden zawodowy sukces nie byłby mu w stanie przysłonić szczęścia, jakie daje bycie ojcem.
Każdą wolną chwilę spędzał z rodziną, starając się, aby jego córki i syn nigdy nie czuli się zaniedbani. Ponieważ angażuje się w działalność na rzecz uchodźców i ma fundację pomagającą biednym dzieciom, swoje pociechy chciał nauczyć wrażliwości na cierpienie innych.
Nie ma nic przeciwko, aby realizowały swoje marzenia o karierze. Boi się jednak trochę, czy sobie poradzą w show-biznesie, nie chce by stała się im krzywda. Przyznaje, że z trudem patrzy jak wyfruwają z rodzinnego gniazda.
Dzieci w natarciu
Związek Tila i Dany nie przetrwał. Schweiger wrócił do Hamburga razem z trójką dzieci, jedna z córek została zaś z mamą w Stanach. Byli małżonkowie zapewniają, że nie czują do siebie nienawiści i pozostają w dobrych relacjach.
Syn Valentin miał zaledwie dwa lata, gdy zadebiutował u boku ojca w „Pukając do nieba bram”. Później na ekranie pojawił się jeszcze kilka razy, ale tak naprawdę zamiast aktorem, woli zostać operatorem.
Luna (na zdjęciu) chce stać się gwiazdą i liczy na to, że po „Wściekłym Nicku” jej kariera nabierze rozpędu (ma za sobą udział w kilku filmach i serialach).Lilli, która mieszka w Stanach, uznała, że woli zostać modelką, tak jak mama. Największy sukces media wróżą zaś najmłodszej Emmie, która zagrała już w kilku niemieckich superprodukcjach (stała się osobą rozpoznawalną i śmieje się, że nie może przejść spokojnie ulicą) i zmierza, tak jak ojciec, podbić Hollywood.