Nie żyje Tomas Milian. Legendarny aktor włoskiego kina akcji miał 84 lata
W wieku 84 lat zmarł w Miami Tomas Milian, jedna z największych gwiazd włoskiego kina lat 60. i 70. O śmierci aktora poinformowała „La Repubblica”.
Tomas Milian zmarł 22 marca. Smutną informację potwierdziła jego przyjaciółka Monica Cattaneo.
- Ostatni raz rozmawialiśmy w zeszłym tygodniu. Zapytał mnie, czy nie zabrałabym go do Rzymu. Chciał ostatnie lata swego życia spędzić właśnie tam – powiedziała gazecie Cattaneo.
Data pogrzebu na razie nie jest znana, podobnie jak przyczyna śmierci. Wiadomo, że Milian chciał, aby jego ciało poddano kremacji. W 2012 roku zmarła jego żona aktora Margherita Valetti.
Naprawdę nazywał się Tomás Quintín Rodríguez i przyszedł na świat 3 marca 1933 w Hawanie jako syn generała kubańskiej armii pod dyktaturą Fulgencia Batisty.
Po obejrzeniu „Na Wschód od Edenu” Milian zdecydował się opuścić Kubę i zostać aktorem w Stanach Zjednoczonych. W Nowym Jorku ukończył słynne Actors Studio i zaczął występować na Brodwayu.
Pod koniec lat 50. poleciał do Włoch na festiwal teatralny i, zauroczony krajem oraz perspektywami, zdecydował się osiedlić tam na stałe. W Europie spędził ćwierć wieku. Zaczynał w filmach autorskich, które sam nazywał „intelektualnymi”, grał u Luchino Viscontiego i Carola Reeda, partnerował Claudii Cardinale i Ginie Lollobrigidzie.
Sławę zyskał jednak dzięki rolom w filmach gatunkowych. W 1966 roku zgodził się przyjąć rolę zbira w spaghetti westernie „El Precio de un hombre”. I dopisało mu niebywałe szczęście. Milián tak się spodobał amatorom mocnych wrażeń, że podsuwano mu pod nos kolejne scenariusze, przeważnie ze spektakularnymi strzelaninami na pierwszym planie. Grał z Jackiem Palance'em, Rockiem Hudsonem i Orsonem Wellesem. Niekiedy robił po parę filmów rocznie. Nikt nie śmiał go już dubbingować, kubański aktor mówił własnym, męskim głosem, a nawet sam pisywał sobie kwestie. Stał się postacią kultową. Słynny reżyser Bruno Corbucci miał powiedzieć, że kiedy Milián pojawia się na ekranie, kinowa sala ryczy z radości „niczym kibice na stadionie”.
Milián nie grywał tylko w westernach. Przyjmował zróżnicowane role w komediach, akcyjniakach, giallo (specyficzna hybryda kryminału i horroru) oraz produkcjach z etykietką poliziotteschi, czyli ultrabrutalnych filmach policyjnych.
Obsadzano go zarówno jako jedynego sprawiedliwego, jak i zatwardziałego kryminalistę. Tylko w latach 70. pojawił się w kilkudziesięciu filmach. Szczególnie przypadł do gustu reżyserowi Umberto Lenziemu. To z nim Milián zrealizował swoje bodaj najsłynniejsze projekty, w tym cieszącą się niemałą estymą sensację „Ludzki odruch” („Almost Human”) z 1974 roku, gdzie wcielił się w jednego z najbardziej odrażających bohaterów, jacy kiedykolwiek pojawili się na srebrnym ekranie. Zagrał także m.in. u boku Franco Nero w kultowym spagheti westernie "Companeros" oraz w "Czterech jeźdźcach apokalipsy" mistrza makabry Lucio Fulciego.
Po powrocie do Ameryki występował na ekranie rzadziej, choć nie osiadł na laurach. Pracował na teatralnej scenie i zagrał małe rólki u Spielberga, Stone'a, Pollacka i Ferrary. Trochę więcej czasu ekranowego dał mu Tony Scott i, później, Andy Garcia. Za udział w „Traffic” Stephena Soderbergha został, wraz zresztą obsady, nagrodzony Screen Actors Guild Award, co jest symbolicznym ukoronowaniem jego obfitego dorobku.