Obejrzeliśmy nowy film braci Sekielskich. Mocny to mało powiedziane
Gdy rok temu światło dzienne ujrzał dokument "Tylko nie mów nikomu", wydawało się, że problem pedofilii w polskim Kościele katolickim zostanie radykalnie rozwiązany. Czas pokazał, że do większych, systemowych zmian nie doszło. Mówi o tym kolejny film braci Sekielskich "Zabawa w chowanego", który domaga się adekwatnej do czynów reakcji Kościoła i prokuratury.
Ponad 23 mln widzów obejrzało pierwszy zapis dziennikarskiego śledztwa Sekielskich, obok którego nie dało się przejść obojętnie. Na początku "Zabawy w chowanego" twórcy przywołują wypowiedzi przedstawicieli Kościoła i władzy, którzy zapewniali, że nie będą dalej tolerować postępków pedofilii w koloratkach. Jednak jak wynika z filmu, za słowami nie poszły czyny.
Bracia Sekielscy ponownie oddali głos ofiarom. Ich nowy dokument przybliża historię dwóch braci. Mieszkali w sąsiedztwie kościoła, a wikary był niemal codziennym gościem w ich domu. Cieszył się zaufaniem rodziny i skrzętnie to wykorzystywał. Nie krępował się dotykać i całować chłopców, nawet gdy ich rodzice byli za ścianą.
Pomimo terapii trauma nie daje im o sobie zapomnieć. Jak mówi jeden z bohaterów, po 20. latach od tych wydarzeń, cały czas ma poczucie, że pedofil jest tuż obok. Po latach dorośli już mężczyźni postanowili walczyć o sprawiedliwość.
Z dokumentacji kurii wynika, że nie tylko bracia byli ofiarami tego księdza. Wpływały na niego skargi od innych osób z różnych miejscowości. Duchowny przyznał się przed rodzicami jednej z ofiar, że molestował ich syna. Tłumaczył, że "diabeł go kusił" i zapewniał, że wciąż pokutuje za swoje grzechy. Pokutuje w kolejnych parafiach, w których dochodziło do tych samych przestępstw.
Sekielscy przedstawili dowody na to, że biskup pomimo wiedzy o czynach księdza nie zgłosił jego sprawy do Watykanu, tak jak nakazuje tego prawo kościelne. Nie pozbawił też duchownego pedofila prawa do pełnienia posługi kapłańskiej.
"Zabawa w chowanego" rzuca cień na działania prokuratury wobec spraw pedofilii w Kościele katolickim. Jak twierdzi adwokat Adam Nowak, Prokuratura Krajowa wydała zarządzenie objaśniające postępowanie w takich przypadkach. Według tego zapisu rzekomo prokuratorzy mogą przekazywać dokumentację toczącej się sprawy przedstawicielom Kościoła, co w innych procesach karnych jest niedopuszczalne. Oznacza to, że kurie posiadają pełen dostęp do materiałów dowodowych i mogą wykorzystywać tę wiedzę do przygotowania się do procesu.
Za sprawą kolejnego filmu braci Sekielskich poznajemy system, który od lat wie o skali problemu i nic z tym nie robi. Jak mówi jeden z bohaterów, nie ma żalu do chorego człowieka, jakim jest pedofil, ale do wszystkich, którzy wiedzą o jego czynach i przechodzą obok tego obojętnie. Innych księży na parafiach, zakonnic, biskupów, jak i świeckich osób. Gdyby odważyli się mówić o tym głośno, reagować na zło, ofiar pedofilii w Kościele katolickim byłoby znacznie mniej.
Jedyną nadzieją na systemową zmianę jest wywieranie presji na środowisko Kościoła. Kolejne zeznania ofiar i dokumenty takie jak "Tylko nie mów nikomu" i "Zabawa w chowanego" nie służą temu, aby uderzać w instytucję i niszczyć ją od środka. To szansa dla Kościoła, aby przyznał się do swoich win i wziął za nie odpowiedzialność.
Niestety drugi film braci Sekielskich prawdopodobnie nie wystarczy, aby na polu tuszowaniu pedofilii w polskim Kościele katolickim zaszła rewolucja. Potrzeba będzie trzeciej, czwartej produkcji, a może i więcej. Ale kropla drąży skałę.