Trwa ładowanie...
d1vpk3h
recenzja
21-02-2014 15:11

Ogniste tsunami w Pompejach

d1vpk3h
d1vpk3h

W *"Pompejach" jest wszystko, co ma zapewnić widzom rozrywkę – romans, zemsta, bijatyki, pościgi, naturalne katastrofy i efekty specjalne. To epicki film, w którym na tle wielkiej historii odbywa się rozgrywka o życie pojedynczych ludzi. Pierwszoplanowymi bohaterami najnowszego filmu Paula W.S. Andersona (seria "Resident Evil") są jednak polityka, namiętność, wielka siła ducha i wiara w istnienie dziejowej sprawiedliwości.*

Twórca namiętnej historii rozgrywającej się w Pompejach, podsycanej ogniem rozpalającym trzewia Wezuwiusza, bardzo się starał, by film nieustannie trzymał w napięciu i dawał upust gorącym emocjom dopiero w finałowej scenie. Dochodzimy do niej idąc jednocześnie trzema drogami wyznaczanymi rytmem równoległego montażu. Pierwsza ścieżka narracyjna wprowadza w biografię Mila (Kit Harington) – ostatniego Mohikanina – jedynego potomka celtyckiego plemienia hodowców koni, które rozstało wyrżnięte w pień przez brutalną rzymską armię. Kilkuletni Milo przeżył, bo mama kazała mu udawać trupa. Kątem oka chłopiec widział jednak, jak jeden z żołnierzy podcina jej gardło. Czuł unoszący się w powietrzu zapach gęstej krwi. Do końca życia zapisze się w jego sercu też jedna z bardziej interesujących scen filmu – obraz drzewa, na którym głowami w dół wiszą Celtowie i ich zakrwawione miecze. Druga ścieżka jest znacznie mniej wyboista – prowadzi do wiejskiego
pałacu w Pompejach, do którego po rzymskim wakacjach wraca piękna Cassia (Emily Browning). Zanim zapuka do komnaty swoich rodziców, jej los zdąży jednak spleść się z losem Mila. Nietrudno zauważyć, że strzała Amora w jednej chwili zdąży ugodzić dwoje bohaterów z różnych światów.

Ich pełen zwrotów akcji romans będzie się rozwijał na drodze prowadzącej do katastrofy – w filmowanych w dalekich planach, z powietrza i z żabiej perspektywy Pompejach wybudowanych u stóp aktywnego Wezuwiusza. Zanim ten wybuchnie wypluwając z siebie czarny dym i zanim ogniste kule zaczną z impetem uderzać w dachy kamiennych domów, a ziemia rozstąpi się pod stopami gladiatorów – Anderson będzie się przyglądał, jak rośnie bunt w sercach jego bohaterów. Milo nie jest typowym gladiatorem, bo do walki napędza go osobisty żal i potrzeba zemsty na mordercach swojego rodu. Cassia też nie jest modelową, rozpieszczoną księżniczką, która spędza dnie na królewskich kąpielach w kozim mleku. Rok spędzony na rzymskim dworze pokazał jej, jak wygląda wielki świat, z którym dziewczyna nie chce mieć wiele wspólnego. Anderson zbudował ją jako kobietę świadomą swojej wartości i pragnień, pewną siebie i z większą łatwością łamiącą reguły, niż je akceptującą. Zarówno dla niej jak i dla Mila rodzina pozostaje jednak największą
wartością. Tylko z myślą o dobru swoich bliskich Cassia jest w stanie ugiąć kolana i poświęcić swoje życie. Nic dziwnego, że między tymi dwojgiem pojawia się chemia.

Reżyser podjął niezłe decyzje obsadowe, bo trudno wyobrazić sobie lepszych aktorów niż Kit Harington i Emily Browning do odegrania ról w tym epickim widowisku, w którego drugiej części Andreson skupia się głównie na dynamicznym prowadzeniu akcji i aktorów przez Pompeje zasypywane nadmiarem efektów specjalnych. Domy płoną, ulice się zapadają, w powietrzu unosi się gęsty pył, a drgania wulkanu sprawiają, że miasto zostaje zalane wielką morską falą ewokującą wspomnienia tsunami z filmu "Niemożliwe"(2012) Juana Antonia Bayony. Za każdym rogiem czai się nowa katastrofa, ale niedoszli kochankowie będą uciekać przed śmiercią aż w końcu wpadną w ramiona sobie samym. Celt nie
jest Johnem McClanem ze "Szklanej pułapki" (1988), który uratowałby świat, by móc w nim żyć ze swoją ukochaną żoną. Dla Mila priorytetem są własne pragnienia, a nie dobro starożytnego świata – ale właśnie dzięki temu niezwykłemu egoizmowi Celt jest ciekawym bohaterem, a jego historia miłosna wydaje się mniej banalna, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.

d1vpk3h
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1vpk3h