"Plagi Breslau". Seryjny morderca kina Patryk Vega [RECENZJA]
Patryk Vega to taki Kuba Rozpruwacz polskiego kina. Jego działania nie są do końca zrozumiałe i budzą odrazę, ale z drugiej strony ciężko go powstrzymać.
12.12.2018 | aktual.: 13.12.2018 14:21
Na platformę Showmax wchodzi właśnie nowy pełnometrażowy film Patryka Vegi "Plagi Breslau". (Premiera zbiegła się z informacją o wycofaniu serwisu streamingowego z Polski)
. Tym razem reżyser wyjątkowo nie poruszył tematu mafijnych porachunków, a nakręcił kryminał o seryjnym mordercy grasującym po ulicach Wrocławia. Z czasem, gdy policja odnajduje kolejne ofiary uśmiercone w makabryczny sposób, okazuje się, że działania zabójcy niepokojąco nawiązują do XVIII-wiecznej historii miasta. Śledztwo prowadzi pogrążona w depresji Helena, grana przez Małgorzatę Kożuchowską.
O produkcji Vegi mówiło się od kilku miesięcy, za sprawą niesamowitych matamorfoz, jakie do filmu przeszły Małgorzata Kożuchowska i Daria Widawska. Kiedy tylko na planie padł pierwszy klaps, media społecznościowe obiegły zdjęcia aktorek oszpeconych na potrzeby produkcji. Punkt dla Vegi, niewiele osób umie tak skutecznie nakręcać marketing. Jednak choć odtwórczynie głównych ról włożyły sporo pracy, by pokazać swoje inne oblicze, to Patyk Vega pozostał ten sam. Przekleństwa ścielą się tak gęsto jak trupy, naturalistyczne sceny mogą przyprawić o odruch wymiotny, a niewybredne żarty (nawiązujące zazwyczaj do fizjologii) sprawią, że co kilkanaście minut będziemy przewracać oczami.
Zacznijmy od tego, że przez pierwsze kilkanaście minut filmu ciężko właściwie zrozumieć, co mówi Małgorzata Kożuchowska. Aktorka bardzo starała się stworzyć brawurową kreację, odległą od jej medialnego wizerunku i oprócz wyglądu usiłowała też zmienić barwę głosu. Ospały i zachrypnięty głos aktorki jest jednak momentami nieemisyjny. W istocie czerpiemy jako widzowie pewną perwersyjną przyjemność z patrzenia na Kożuchowską rzucającą co chwila k-wami, problem w tym, że połowy z nich nie jest dane nam usłyszeć. Producenci powinni wziąć pod rozwagę wprowadzenie napisów.
Filmowego policyjnego partnera Kożuchowskiej gra Tomasz Oświeciński, choć to czasownik, który zdecydowanie na wyrost oddaje kompetencje aktora. Byłego członka gangu i zawodnika MMA po raz kolejny obsadzono w roli głupkowatego osiłka, który albo to zrobi sobie selfie ze zwłokami, albo poetyko skomentuje przebieg akcji soczystym przekleństwem. Cześć widowni się śmiała, więc żarty z brodą najwyraźniej wciąż niektórych bawią. Szkoda, że mało pola do popisu miała Katarzyna Bujakiewicz, która wcieliła się w żonę Oświecińskiego. Vega nie wykorzystał potencjału jednej z najbardziej lubianych polskich aktorek.
Ciężką pracę z tekstem niewątpliwe musiała wykonać Daria Widawska. Choć doświadczona aktorka starała się jak mogła, by jej obszerne kwestie wypadły przekonująco, czasem dało się usłyszeć przecinki zamieszczone w scenariuszu. Vega przełożył na aktorkę niemal cały ciężar wyjaśniania widzowi kryminalnej intrygi, kondensując w jej wypowiedziach maksimum treści. Widawska dwoiła się i troiła, by nie brzmieć jak Wikipedia. Niestety nie do końca się to udało.
Na tle całej obsady zdecydowanie wyróżniała się Ewa Kasprzyk. Jej kreacja zmęczonej, sfrustrowanej życiem kobiety wypadła nader przekonująco. Monolog aktorki to zdecydowanie najjaśniejszy punkt filmu.
Sama intryga jest dosyć grubymi nićmi szyta. Nikt jednak nie wymaga od Vegi sprawności Agathy Christie. Zabawę z rozwiązywaniem zagadki psują niestety nachalne retrospekcje, wyjaśniające działania zabójcy. Akcja zdecydowanie nie jest na tyle zawiła, by było to konieczne. Pokazuje to raczej brak wiary w inteligencję widza. Najbardziej przygnębiająca jest zdecydowanie wizja świata, którą prezentuje nam Vega, a przede wszystkim sposób, w jaki ją przedstawia. Według reżysera lekarze to konowały, policją rządzą układziki, politycy to zakochani w sobie idioci, a jedyne czego możemy być pewni, to tego, że na świecie nie ma sprawiedliwości. I o ile z pewnymi tezami moglibyśmy się zgodzić, to tabloidowy i wulgarny sposób narracji ma jedynie schlebić gawiedzi, a nie zgłębić którykolwiek z problemów. To film, który po prostu ma zarobić. Mizerna opowieść o seryjnym mordercy, stworzona przez seryjnego twórcę komercyjnych hitów. Słowem: klasyczny Vega. Wróżę kasowy sukces. O ile w ogóle ktoś będzie mógł to obejrzeć.