Po "Seksie w wielkim mieście" była u szczytu sławy. Co się teraz dzieje z Kristin Davies?
W kultowym serialu grała Charlottę York, tę najbardziej ułożoną z całej paczki, obsesyjnie marzącą o miłości i małżeństwie - jednak prywatnie Kristin Davies, która skończyła w lutym 53 lata, zupełnie nie przypominała swojej bohaterki.
W młodości zmagała się z uzależnieniem od alkoholu i dopiero dzięki pobytowi w klinice odwykowej udało się jej wyjść ze szponów nałogu. Nigdy też nie zdecydowała się wyjść za mąż. Przyznawała, że nie czuła się na to gotowa i zawsze się zastanawiała: "Dlaczego ludzie w ogóle chcą brać ślub?".
Obecnie Davies coraz rzadziej pojawia się na ekranie, ale na brak zajęć nie narzeka. Zaangażowała się w działalność charytatywną i opiekuje się swoją adoptowaną córką.
Dziecięce marzenie
Rodzice Davies rozstali się zaraz po jej narodzinach i dziewczynka wychowywała się pod opieką matki oraz ojczyma, wykładowcy uniwersyteckiego. Dość szybko zapragnęła być aktorką. Miała 9 lat, gdy trafiła do obsady spektaklu "Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków" i uznała, że pisana jest jej kariera w Hollywood.
Musiało minąć jednak wiele lat nim udało się jej spełnić to marzenie. Po ukończeniu w 1987 roku aktorstwa na Rutgers University, przeprowadziła się do Nowego Jorku i zaczęła chodzić na przesłuchania. By zarobić na czynsz, pracowała jako kelnerka i prowadziła studio jogi.
Walka z nałogiem
Przeprowadzka do Nowego Jorku miała być dla Davies rozpoczęciem nowego rozdziału życia - wcześniej rodzice wysłali 22-letnią córkę na odwyk, przerażeni obserwowaniem, jak ich dziecko pogrąża się w nałogu alkoholowym.
- Dzięki alkoholowi czułam się swobodnie. Byłam nieśmiała i nie wiedziałam, jak wyjść ze swojej skorupy. Piłam, żeby coś poczuć, wyrazić siebie, być wolną - opowiadała.
Czuła się nieszczęśliwa, nie potrafiła odnaleźć się wśród rówieśników, miała problem z nawiązywaniem kontaktów. Alkohol wydawał się jej jedynym rozwiązaniem. Piła coraz więcej i w jednym z wywiadów wspominała, że bała się, iż nie dożyje trzydziestki.
Pobyt w klinice wszystko zmienił, od tamtej pory Davies nie tyka alkoholu.
Przełom w karierze
Jej kariera ruszyła nieco z miejsca w 1991 roku, gdy Davis otrzymała rolę w serialu "Szpital miejski", ale prawdziwy przełom nadszedł cztery lata później, gdy została Brooke Armstrong, czarnym charakterem w "Melrose Place" (na zdjęciu).
Tamtego angażu nie wspominała jednak najlepiej.
- To było okropne. Któregoś razu poszłam do sklepu i usłyszałam, jak jakaś kobieta mówi: "To Brooke, ta dziw...!". Chciałam jej wykrzyczeć prosto w twarz: "Nie jestem Brooke, ja tylko gram ją w telewizji!".
Rola życia
Znacznie lepiej wspominała za to pracę na planie "Seksu w wielkim mieście", a swoją bohaterkę, Charlotte, darzyła ogromną sympatią.
- Była naprawdę bardzo zabawne. I nigdy nie nazwałabym jej pruderyjną. Może na początku, ale to tylko w porównaniu z pozostałymi dziewczynami. Nie robiła tego, co pozostałe bohaterki. I dzięki Bogu! Ona pragnęła poczucia bezpieczeństwa, z czym pewnie utożsamia się wiele kobiet. To właśnie było wspaniałe w tym serialu, że pokazywał różne opcje i wybory, jakie mogą podejmować kobiety.
Później pojawiła się również w filmach na podstawie serialu. Cztery lata temu zagrała w "Bad Teacher", a w 2016 roku pojawiał się w telewizyjnym "A Heavenly Christmas".
Z dala od kamer
Na razie Davis nie wspomina o dalszych planach zawodowych, ale nie oznacza to, że siedzi bezczynnie. Postanowiła mocno zaangażować się w działalność charytatywną, została światową ambasadorką Oxfam i jeździła po świecie, pomagając potrzebującym. W 2010 roku za swoją działalność zdobyła Humane Society's Wyler Award.
Nigdy nie wyszła za mąż.
- To miłe być w związku, ale nie potrzebuję mieć partnera, by czuć się szczęśliwą - mówiła.
W 2011 roku spełniła swoje marzenie o macierzyństwie i adoptowała dziewczynkę, Gemmę Rose Davis.