Z 22 dzieci przeżyła szóstka. Tragiczne skutki karygodnego eksperymentu
Po blisko 70 latach urzędująca duńska premier przeprosiła za tragiczny w skutkach społeczny eksperyment, którym rząd w Kopenhadze chciał stworzyć modelowego mieszkańca Grenlandii, odbierając dzieci rdzennym mieszkańcom wyspy. Z 22 "badanych" osób do dziś przeżyła zaledwie szóstka, a wiele zmarło w bardzo wczesnym wieku.
O kulturowym ludobójstwie w Danii mówiło się od lat, ale głośno zrobiło się w 2010 r., gdy w kinach pojawił się wyreżyserowany przez Louise Friedberg film "Eksperyment". Jej intencją było pokazanie dramatu szesnaściorga wychowanków domu dziecka w grenlandzkiej stolicy, w którym zostały umieszczone w ramach trwającego od 1951 r. tytułowego eksperymentu. Friedberg chciała dobrze, ale poniosła druzgocącą porażkę
Film, mimo świetnych ról, zwłaszcza dziecięcych, spotkał się z bardzo chłodnym przyjęciem widzów i krytyków, którzy w fabularyzowanej historii opiekunki wspomnianej grupki odseparowanych od rodziców dzieci nie doszukali się ani krytyki, ani nawet uzasadnienia takiego postępowania rządu w Kopenhadze.
Obraz Friedberg skupił się głównie na postaci opiekunki, która według scenariusza z dumą przyjęła powierzone jej zadanie. Miała wierzyć, iż wychowując dzieci w oderwaniu od rdzennej kultury, sprawi, że Grenlandii uda się wyjść z biedy i gospodarczo dorównać kolonizującej ją Danii.
Skandale 2020. O nich było naprawdę głośno
Duński eksperyment
Co tak naprawdę wydarzyło się w Nuuk i jakie piętno odcisnęło na życiu 22 wyselekcjonowanych dzieci, pokazał reportaż dziennikarki BBC z 2015 r. Ellen Otzen już 5 lat temu relacjonowała, jak pozostali przy życiu uczestnicy duńskiego eksperymentu domagali się przeprosin i zadośćuczynienia krzywd, jakie ich spotkały, przytaczając ich historie i wypowiedzi.
Planem rządu w Kopenhadze była poprawa warunków życia Grenlandczyków, z których większa część parała się jedynie polowaniem na foki, kompletnie nie znała języka duńskiego i świata poza wyspą, a także zmagała z epidemią gruźlicy.
Duńczycy uznali, że dobrym pomysłem na ułatwienie kontaktów między stałym lądem a wyspą, a także ustanowienia lepszej kontroli nad nią, będzie stworzenie modelowego Grenlandczyka: zaznajomionego z duńską kulturą, operującego językiem, wychowanego podobnie do dzieci na kontynencie europejskim.
Rząd z pomocą księży i dyrektorów szkół na Grenlandii wytypował grupkę dzieci wyróżniających się ponadprzeciętną inteligencją, które zostały wysłane do rodzin zastępczych w Danii, by te wychowały je na "małych Duńczyków".
Stało się to mimo mocnego oporu biologicznych rodziców, których ostatecznie na różny sposób udało się przekonać co do zasadności takiego pomysłu: głównie mydleniem oczu o wielkiej szansie dla Grenlandii.
Eksperimentet (2010) - Official Trailer
Przymusowa kwarantanna
Dzieci początkowo na kilka tygodni umieszczono na "wakacyjnym obozie", który de facto był kwarantanną. Duński rząd miał obawiać się, że tak liczna grupka przybyszów z wyspy może stanowić zagrożenie epidemiczne dla mieszkańców Półwyspu Jutlandzkiego.
Mimo wszystko w samym obozie dzieci odwiedziła żona króla Fryderyka IX, królowa Ingrid, podkreślając prestiż, jakim cieszył się ten projekt. Czołowy duński tygodnik poświęcił mu nawet duży artykuł, sam początek jego realizacji określając już sukcesem.
Dzieci zostały później rozesłane do rodzin zastępczych w całej Danii, a następnie, w kolejnym roku, szesnaścioro z nich wróciło na Grenlandię. Jednak ku ich zaskoczeniu, nie do właściwych rodzin, tylko do przedstawionego w filmie "Eksperyment" domu dziecka, finansowanego przez duński Czerwony Krzyż.
Pozostała w Danii szóstka została adoptowana przez rodziców zastępczych i nigdy nie postawiła już nogi na skutej lodem wyspie. Dlaczego reszta dzieci nie wróciła do biologicznych rodziców?
Duński rząd uzasadniał to kwestią różnicy poziomu życia. Jak tłumaczono, by eksperyment się powiódł, dzieci, które przez rok przebywały w bogatych duńskich rodzinach, nie powinny być wychowywane w biedzie czy, jak to określono, "gorszych warunkach" niż te panujące w Danii. Tym samym wspomniana szesnastka została jedną decyzją pozbawiona rodzin.
W domu dziecka zaś zabraniano im mówić po grenlandzku, mimo iż obsługa kompletnie nie rozumiała języka duńskiego, jakim dzieci miały się po powrocie na Grenlandię posługiwać. Uczestnicy eksperymentu zostali więc nie tylko oddzieleni od własnych rodziców (nawet po opuszczeniu domu dziecka nigdy nie odbudowali relacji rodzinnych), ale też byli wyobcowani we własnym kraju.
Ostatecznie zaś, zamiast świecić przykładem dla innych Grenlandczyków, tak jak zaplanował to sobie rząd w Kopenhadze, wylądowali na marginesie społeczeństwa. Wielu z nich popadło w alkoholizm, wielu wylądowało na bruku jako bezdomni, a jeszcze inni zmarli w młodości, nie dożywając nawet pełnoletności.
Spóźnione przeprosiny
- Straciliśmy swoją tożsamość, umiejętność posługiwania się własnym językiem i przez to straciliśmy też sens w życiu - wspomina jedna z uczestniczek projektu, Helene Thiesen.
To ona w 1998 r. otrzymała od Czerwonego Krzyża list z "przeprosinami", z którego wynikało jedynie, że ten "żałuje swojego udziału w tym epizodzie historii". Władze Grenlandii po wypłynięciu szczegółów eksperymentu już w 2009 r. wezwały rząd duński do przeprosin, ale nastąpiły one dopiero teraz, ponad dekadę później.
- Nie możemy zmienić tego, co się stało. Możemy wziąć odpowiedzialność na siebie i przeprosić tych, którymi powinniśmy się zająć, ale zawiedliśmy - powiedziała we wtorek 8 grudnia premier Danii Mette Frederiksen.