Radykalizująca się Europa o krok od rewolucji. Wstrząsający film

W końcu na Berlinale pojawił się film, o którym będzie głośno. "Je suis Karl" to mocne, wstrząsające i niebywale potrzebne kino w świecie, w którym coraz wyraźniej kształtują się podziały na my kontra oni, nasze kontra wasze, a radykalne poglądy z impetem wchodzą pod strzechy. Czyżbyśmy stawiali się świadkami odrodzenia faszyzmu?

"Je suis Karl", najbardziej wstrząsający film pokazany na Berlinale 2021
"Je suis Karl", najbardziej wstrząsający film pokazany na Berlinale 2021
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

05.03.2021 | aktual.: 06.03.2024 21:09

Trudno nie odnieść wrażenia, że Europa znajduje się obecnie w sytuacji ogromnego kryzysu geopolitycznego. Od lat możemyobserwować wzrost poparcia dla skrajnej prawicy czy to na Węgrzech, czy w Polsce, ale również w innych krajach europejskich.

Nasz kontynent coraz bardziej się radykalizuje, reagując na niepewne czasy czy obecny od kilku lat kryzys uchodźczy i ekonomiczny. Powstają skrajne ugrupowania, jak choćby niemiecka PEGIDA, której celem jest walka z rzekomą islamizacją Niemiec i pozostałych państw Europy.

Ale nawet tak "daleko", jak za naszą zachodnią granicą, nie trzeba szukać - wystarczy popatrzeć na rosnący w siłę założony w Polsce Obóz Narodowo-Radykalny, który – jak napisał działacz partii Razem, Robert Koliński - "w sposób jawny odwołuje się do swych przedwojennych, faszystowskich, antysemickich, rasistowskich i ksenofobicznych korzeni".

Christian Schwochow, reżyser pokazywanego na festiwalu w Berlinie "Je suis Karl", nie przechodzi obojętnie obok danych, mówiących, że połowa ataków terrorystycznych w UE ma charakter etniczno-nacjonalistyczny i separatystyczny (dane z 2019 roku, źródło: Europol) i w swoim fimie pokazuje świat młodych ludzi, którzy coraz częściej zwracają się w prawą stronę, przypisując "obcym" wszystko, co złe.

Trudno przejść obojętnie obok produkcji, która tak mocno i dosadnie opowiada o Europie na krawędzi kryzysu. Christian Schwochow opowiada o faszyzmie, który rośnie w siłę, kontrolowaniu własnej narracji i kreowaniu rzeczywistości zgodnej z oczekiwaniami czy przekonaniami. "Je suis Karl" tworzy niebywale emocjonalnie angażującą historię, by rozłożyć wszystkich na łopatki bolesnym i wstrząsającym finałem.

Elegancki nazizm

Alex (Milan Peschel) i Ines są szczęśliwym i wrażliwym małżeństwem, które przed laty pomogło jednemu z uchodźców przedostać się do Niemiec. Empatyczni i pomocni żyją w zgodzie ze swoimi przekonaniami jako pełnoprawni obywatele Europy, którzy zdają sobie sprawę ze uprzywilejowanej pozycji wobec tych, którzy nie mogą czuć się bezpiecznie we własnej ojczyźnie.

Atak terrorystyczny pokazany w filmie (kadr ze zwiastuna)
Atak terrorystyczny pokazany w filmie (kadr ze zwiastuna)© Materiały prasowe

Jednak pewnego dnia w mieszkaniu wybucha bomba. Zdarzenie ma wpływ na córkę małżeństwa, Maxi (Luna Wedler). Kto odpowiada za zamach? Podejrzenia natychmiast padają na islamskich ekstremistów, a rosnąca w siłę skrajna prawica tylko zaciera ręce, jak wykorzystać atak do własnych celów.

Przedstawicielem młodzieżowej organizacji, której celem przede wszystkim jest przejęcie władzy w Niemczech, jest Karl (Jannis Niewöhner). Chłopak szybko dostrzega możliwość wykorzystania historii Maxi do własnych celów.

Zaprzyjaźnia się z nią, zabiera na spotkania i wiece ruchu, daje jej oparcie i zrozumienie. Staje się dla niej jedną z ważniejszych postaci w tym trudnym momencie, która doskonale wie, jak wykorzystać narastający gniew dziewczyny. Maxi, w przeciwieństwie do popadającego w smutek i depresję ojca, chce działać i wykrzyczeć swoje emocje.

Ku przestrodze

W "Je suis Karl" najbardziej uderza fakt, że do propagandowych celów faszyzującej organizacji zostaje wykorzystana bezbronna i zagubiona ofiara ataku. Maxi dostaje pozorne wsparcie i zrozumienie, a tak naprawdę jest środkiem do osiągnięcia celu wyznaczonego przez Karla – wywołanie masowej rewolucji przeciwko ludziom o innym kolorze skóry, uchodźcom czy innowiercom.

Zamieszki pokazane w filmie "Je suis Karl" (kadr ze zwiastuna)
Zamieszki pokazane w filmie "Je suis Karl" (kadr ze zwiastuna)© Materiały prasowe

I choć z ekranu pada wiele wstrząsających słów, to tak naprawdę czyny wzbudzają większe dreszcze przerażenia. Kiedy Karl i jego znajomi dostrzegają, że atak terrorystyczny nie przebudził Berlina ani Europy do działania, decydują się na o wiele bardziej radykalne kroki. Planują morderstwo.

"Je suis Karl" może silnie rezonować z europejskim społeczeństwem. Skrajne postawy wobec innych nie są obce na naszym podwórku. Nie trzeba chyba przypominać spektakli uprzedzeń i nienawiści, które od kilku lat rozgrywają się np. podczas Marszu Niepodległości.

Zwiastun filmu "Je suis Karl":

Schwochow pokazuje, jak silnym czynnikiem w agresji jest strach i bezradność. Punktuje, w jaki sposób media, a szczególnie social media, przyczyniają się do podziałów i pozwalają na kontrolę opowiadanych historii. A także – ku przerażeniu widzów – uzmysławia nam, że rewolucję i rozlew krwi można sprawnie zaplanować i zorganizować.

Oby film niemieckiego twórcy był obrazem ku przestrodze, a nie rodzajem inspiracji do zbrodniczego działania.

Małgorzata Czop, Berlinale 2021

Źródło artykułu:WP Film
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (757)