Recenzje[recenzja] ''Jeż Jerzy: The Movie'': To mój rap, to moja rzeczywistość

[recenzja] ''Jeż Jerzy: The Movie'': To mój rap, to moja rzeczywistość

Filmowe przygody kolczastego lekkoducha są idealnym przedłużeniem tych z kart komiksu. Nie ma tu żadnych hamulców, ograniczeń. Nie ma zmiłuj.

[recenzja] ''Jeż Jerzy: The Movie'': To mój rap, to moja rzeczywistość
Źródło zdjęć: © Monolith Films

08.06.2011 21:18

Przy filmie pracowali autorzy „Jeża…”, Rafał Skarżycki i Tomasz Leśniak. Widać to na każdym kroku. Kreska jest prymitywna, bezlitosna, język wulgarny, a humor cierpki, bezpośredni. Skarżycki i Leśniak kontynuują szereg obserwacji dotyczących polskiego piekiełka. Śmieją się ze sprzedajnych polityków, kpią z ubogiej popkultury, wytykają fałsz i zakłamanie. Pośrodku tego bałaganu umieszczają tytułowego bohatera – bumelanta i cwaniaka, który nie stroni od kobiet i alkoholu, a jednocześnie zachowuje własną wrażliwość.


Bezpretensjonalny Jurek okazuje się odtrutką na frustracje codzienności. Nie bierze rzeczywistości taką, jaka jest, tylko nagina ją do własnych reguł. Sprzeciwia się, buntuje.

Żyje w świecie, który dzisiaj jest już trochę przeterminowany (komiks żywił się rzeczywistością lat dziewięćdziesiątych): walczy z osiedlowymi skinheadami, unika wzroku moherowych babć, a wolne chwile spędza na ławce pod blokiem. Jednocześnie jednak jest to codzienność bardzo współczesna. Pomazane sprejem mury stoją w sąsiedztwie Pałacu Kultury, a meliniarskie biby niewiele się różnią od tzw. imprez kulturalnych. Oto Polska w pigułce.

Film Leśniaka i Skarżyckiego budzi odruchowe skojarzenie z inną niepokorną animacją – pełnometrażowymi „Włatcami móch” – ale jest to skojarzenie odruchowe, błędne i co najmniej krzywdzące. Festynowi głupoty przeciwstawiają twórcy „Jeża…” zdolność dostrzegania paradoksów. Śmieją się z tzw. kultury, śmieją się z nas – jej odbiorców, udowadniając, że stos bluzgów i nieobyczajnych zachowań może być bardziej wartościowy i mniej zakłamany, niż dęte metafory rodem z telewizji publicznej.

Świat to jedna wielka karuzela. Cyrk. Rollercoaster. Jak zwał, tak zwał. Pora przestać udawać, bo definiowanie jej za pomocą górnolotnego języka (kłania się artystycznie zakłamane „Cześć, Tereska”), mija się z celem.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)