Renfield - recenzja Blu-ray od Galapagos
Reżyser "Lego Batman: Film", facet od "The Walking Dead" i Nicolas Cage połączyli siły, aby dać nam uczciwy komediowy horror. "Renfield" to przewrotne spojrzenie na Draculę podane z zaskakującą bezkompromisowością, jak na film wielkiego studia.
Co by było, gdyby R. M. Renfield nie zginął z ręki swojego pana, a tego z kolei nie ukatrupili Jonathan Harker i spółka? Jak potoczyłyby się dalsze losy hrabiego Draculi i jego pochłaniającego robactwo pomagiera? Na te pytania w dość przewrotny sposób odpowiada "Renfield" w reżyserii Chrisa McKaya.
Historia wymyślona przez legendę amerykańskiego komiksu Roberta Kirkman ("The Walking Dead" czy "Invincible") skupia się przede wszystkim na relacji łączącej Draculę i Renfielda, który dzięki terapii grupowej zaczyna rozumieć, że tkwi w przemocowym związku. Ale spokojnie, film nie ma w sobie nic z intymnego dramatu psychologicznego rozgrywającego się w zaciszu gabinetu specjalisty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Premiery kinowe 2023. Na te filmy czekamy!
Wprawdzie tytułowy bohater przepracowuje traumy i podejmuje próbę wyrwania się spod wpływu toksycznego mocodawcy, jednak nie robi tego na kozetce, patrząc w sufit. Tu formą terapii jest krwawa łaźnia, dla której pretekstem okazuje się schematyczna fabułka, gdzie prócz nadprzyrodzonych wątków pierwsze skrzypce grają mafia i bardzo ambitna policjantka.
Co najbardziej zaskakuje w "Renfieldzie", to daleko idąca bezkompromisowość twórców działających pod egidą wielkiego studia. Bo czy ktoś spodziewał się po filmie Universala przegiętego gore w duchu kultowych produkcji lat 80. łączących niezbyt mądry humor i body horror? Oczywiście tradycyjnie FX zastąpiło w dużej mierze CGI, ale i tak sceny, gdzie np. narzędziem mordu są czyjeś kończyny, potrafią miło zaskoczyć.
Cześć z was pewnie sięgnie po "Renfielda" skuszona obecnością przeżywającego drugą, a może już nawet trzecią młodość Nicolasa Cage'a. Wprawdzie pojawia się on tu w roli drugoplanowej i nie dociska gazu jak w "Mandy", to i tak jego zblazowany i egocentryczny Dracula kradnie każdą scenę. Równie dobrze poradzili sobie Nicholas Hoult w roli stłamszonego pomocnika i lecąca na autopilocie Awkwafina sprawiająca wrażenie, jakby w każdym filmie grała wciąż tę samą rolę.
Film McKaya i Kirkmana nie jest żadnym arcydziełem. "Renfield" to kino niebiorące siebie specjalnie serio, świadome gatunkowego rodowodu, ale i budżetowych ograniczeń, dalekie od ideału i dość pociesznie próbujące wpasować się w trend rozpowszechniony przez "Johna Wicka". Jednocześnie idealnie sprawdzające się jako bezpretensjonalna rozrywka, zwłaszcza dla wszystkich rozkochanych w kinie dekady Reagana i rzeczach pokroju drugiego "Martwego zła".
Jeśli chodzi o polskie wydanie Blu-ray, to niestety polski dystrybutor nie dołączył do filmu materiałów dodatkowych. Dlatego chcąc zobaczyć, jak powstawał "Renfield", musicie zaopatrzyć się w edycję anglojęzyczną. Dla niektórych przeszkodą może okazać się też brak polskiej ścieżki audio.
Obraz: 2.39:1 1080p HD, dźwięk: DTS-HD Master Audio 7.1 (angielski), napisy: polskie
Grzegorz Kłos, Wirtualna Polska
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" ogłaszamy zwycięzcę starcia kinowych hegemonów, czyli "Barbie" i "Oppenheimera", a także zaglądamy do "Silosu", gdzie schronili się ludzie płacący za Apple TV+. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.