"Rosja kontra Rosja". Przerażający obraz kraju Putina. Film powstał tuż przed wojną
Masowe aresztowania, represje w miejscach pracy, tortury w koloniach karnych, zamachy i otrucia. To rzeczywistość rosyjskich opozycjonistów i młodych ludzi, którzy nie chcą żyć w Rosji Władimira Putina. Jest ich wielu, jednak twardy elektorat i fałszowanie wyborów skutecznie zagłuszają głos sprzeciwu. Jaka przyszłość czeka Rosję i czy odsunięcie Putina od władzy mogłoby realnie coś zmienić?
Na takie pytania próbował znaleźć odpowiedź Stephane Bentura w filmie dokumentalnym "Rosja kontra Rosja". Obraz kręcony pod koniec 2021 r. pokazuje, że "po 20 latach rządów Putina Rosja jest mocno podzielona. Autorytaryzm zatruwa społeczeństwo. Dwa światy, dwa plemiona, które wszystko dzieli. W Moskwie zaś ten podział jest doskonale widoczny".
Francuski filmowiec ruszył z kamerą nie tylko do Moskwy, ale także na prowincję, gdzie mieszkańcy nie boją się bomb NATO, bo ich domy już teraz przypominają ruiny po nalocie. Nikt tam jednak nie protestuje przeciwko Putinowi, a ewentualny głos oddany na opozycję i tak nic by nie zmienił. Na listach wyborczych każdy kandydat opozycji musi być zatwierdzony przez reżim. A wybory, zdaniem Rady Europy, i tak są fałszowane.
- Putin to człowiek taki jak my. Jest duszą Rosji – mówi do kamery kobieta po "pięćdziesiątce" pod lokalem wyborczym. Wtóruje jej 77-latka z Moskwy, która nie ukrywa, że urodziła się w Związku Radzieckim, należała do partii komunistycznej i głosowanie na Jedną Rosję Putina to dla niej oczywista sprawa.
- Głosuję na nich, bo im ufam. To są ludzie z mojego pokolenia. Młodzi ludzie są inni – mówiła kobieta po oddaniu głosu w wyborach samorządowych w 2021 r.
Francuski filmowiec dołączył wtedy z kamerą do grupy z komisji wyborczej, która chodziła po mieszkaniach i zbierała głosy od emerytów. Każdy senior, jak jeden mąż, głosował na przedstawiciela Jednej Rosji. Młody elektorat stanowi mniejszość, o czym partia Putina doskonale zdaje sobie sprawę. I uważa, że odmienne myślenie ludzi urodzonych po 1991 r. to zgubny efekt zachodnich wpływów.
- Zaniedbaliśmy pokolenie dzisiejszych 20-, 30-latków, którym dziś zachodnie wartości mieszają się w głowach z ojczystą kulturą – mówił Piotr Tołstoj, który 30 lat temu był dziennikarzem i orędownikiem zmian w Rosji po upadku ZSRR. Przyjaźnił się z Benturą, biegle mówi po francusku. Dziś jest wiceprzewodniczącym Dumy, zagorzałym zwolennikiem Putina i jednym z filarów jego reżimu.
Tołstoj zareagował niemal alergicznie, gdy dawny kolega po fachu z Francji zapytał o zamachy na opozycjonistów, wykorzystywanie trucizny itp. W filmie sporo czasu poświęcono sprawie Aleksieja Nawalnego, do niedawna najgroźniejszego rywala Putina, który przeżył otrucie nowiczokiem i w styczniu 2021 r. postanowił wrócić do Rosji. Szybko został aresztowany i odsiaduje wyrok w kolonii karnej za "ekstremizm".
- Nie było żadnych otruć, to kłamstwo, za którym stoją Niemcy, Amerykanie, a może Francuzi – grzmiał Tołstoj. - Kłamstwo wymierzone w Rosję – podkreślił polityk.
Tołstoj musiał jednak przyznać, że w Rosji dochodzi do masowych aresztowań w związku z antyrządowymi protestami i działalnością opozycyjną. Dla niego sprawa jest jednak jasna – ludzie biorący udział w demonstracjach są podburzani przez Nawalnego do łamania prawa. – Oni nie są ofiarami Putina, tylko własnej głupoty – mówił z zadowoleniem Tołstoj. Przemilczał przy tym fakt, że w dzisiejszej Rosji łamaniem prawa jest samo gromadzenie się przez więcej niż dwie osoby.
Za znalezienie się "w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze" można zostać wyciągniętym z tłumu ludzi i wrzuconym do aresztu. Albo do kolonii karnej na 3 lata za "napaść" na milicjanta (czyli odepchnięcie opancerzonego funkcjonariusza, który pałował leżącą osobę). W filmie słyszymy, że władza celowo skupia się na "płotkach", czyli zwykłych demonstrantach czy wręcz przechodniach, a zostawia "grube ryby" w spokoju. Po to, by pokazać organizatorów protestów jako cynicznych prowokatorów, którym wszystko uchodzi na sucho.
"Młode pokolenie Rosjan wciąż nie traci nadziei na demokratyczny przewrót w kraju" – mówił autor filmu, dodając, że młodzi są odporni na propagandę, dlatego władza sięga po strach. Wizja utraty pracy, pozbawienia wolności, tortury są realnym zagrożeniem w Rosji Putina, który szyderczo podchodzi do zarzutu, że coraz więcej młodych i wykształconych ucieka z kraju. Prezydent uważa, że Rosja to wolny kraj i nikogo nie chce zatrzymywać na siłę. Opozycja dopowiada, że przez takie myślenie kraj nie może się rozwijać, a Putin pozbywa się potencjalnych wrogów.
Za granicą jest ich mnóstwo. Autor filmu spotkał się z przedstawicielami rosyjskiej diaspory w Berlinie, rozmawiał z młodymi, dobrze wykształconymi Rosjanami na Litwie itd. Niektórzy protestują pod ambasadami, inni mówią wprost, że nie liczą na zmianę i nie chcą wracać do ojczyzny. Olgi Romanowej wcale to nie dziwi. Rosyjska dziennikarka mieszkająca od 2017 r. w Berlinie wskazuje na przerażające liczby. – Dziś w Rosji jest 410 więźniów politycznych, 10 lat temu było ich 40, a za Jelcyna ani jednego – mówiła Romanowa, która chciałaby, aby Nawalny odzyskał wolność i nie rezygnował ze swojej walki. Choć obawia się, że jego "piękny życiorys" może się okazać bardzo krótki.
Film "Rosja kontra Rosja" był kręcony zaledwie kilka miesięcy przed inwazją Putina na Ukrainę. I dziś brzmi jak czarne proroctwo. "Demonizując Zachód, władza usprawiedliwia kolejne podboje i odrodzenie rosyjskiego imperializmu" – słyszymy w filmie, w którym wiceprzewodniczący Dumy mówił o Rosji jak o ofierze Unii Europejskiej, NATO itd.
- Nieustannie musieliśmy ustępować Zachodowi, który agresywnie narzucał nam swój model gospodarczy, kulturowy i swoją moralność. Naprawdę wierzycie, że wystarczy pozbyć się złego Putina i Rosja podporządkuje się Zachodowi? Nie liczcie na to – skwitował Piotr Tołstoj.
Film "Rosja kontra Rosja" (reż. Stéphane Bentura) można obejrzeć na Canal+.
Polskie gwiazdy angażują się w pomoc uchodźcom z Ukrainy. Dają przykład innym
WP Film na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski