Sonia Bohosiewicz: Okrągłe urodziny gwiazdy sceny i ekranu
Reżyserzy śmieją się, że jeśli nie wiadomo, co zrobić z daną postacią i jak zagrać daną rolę, trzeba ją dać Bohosiewicz, bo ona „na pewno coś wymyśli”
- Dziecko, jak ty zaczynasz rolą prostytutki, to na czym skończysz?! - żartowała mama aktorki, kiedy jej córka zadebiutowała w „Spisie cudzołożnic”.
Ale o przyszłość swojego dziecka obawiać się nie musiała. Dziś Sonia Bohosiewicz, mimo tych „pikantnych” początków, uchodzi za jedną z najlepszych i najchętniej nagradzanych polskich aktorek. Polska usłyszała o niej dzięki „Rezerwacie” (więcej tutaj)
i od tamtego czasu gwiazda święci triumfy, praktycznie nie znikając z ekranów.
**Energiczna, uśmiechnięta, a przede wszystkim niezwykle utalentowana – reżyserzy śmieją się, że jeśli nie wiadomo, co zrobić z daną postacią i jak zagrać daną rolę, trzeba ją dać Bohosiewicz, bo ona „na pewno coś wymyśli”. 9 grudnia aktorka skończyła 40. lat.
href="http://film.wp.pl/sonia-bohosiewicz-okragle-urodziny-gwiazdy-sceny-i-ekranu-6025227328095361g">CZYTAJ DALEJ >>>
Energiczne czupiradło
Miłość do aktorstwa przekazano jej w genach – dziadek prowadził teatr amatorski, ciotka zaś występowała na scenie w Krakowie, toteż nikogo nie zdziwiło, gdy Bohosiewicz oznajmiła, że i ona zamierza zostać aktorką.
Już w dzieciństwie namawiała rówieśników do zabawy w teatr.
- Zawsze byłam takim podwórkowym kaowcem. Uwielbiałam zabawy, które wymagały dużej wyobraźni, typu cyrk, teatr, i organizowałam je dla innych dzieci – opowiadała w magazynie Maleman.
- Byłam energetycznym blond czupiradłem, a nie dziewczynką w sukieneczkach, z kokardkami. Nawet jeśli bawiłam się z dziewczynami w dom, to ja byłam tatą. Zawsze byłam aktorką od trudnych zadań.
Zaczęła od roli prostytutki
Po maturze rozpoczęła studia na krakowskiej PWST i ani przez moment nie żałowała podjętej decyzji. Uwielbiała swoich wykładowców i kolegów, nie przeszkadzał jej nawet natłok obowiązków związany z pracą i zajęciami na uczelni.
Występowała w kabarecie i w Teatrze Starym, często nie dosypiała – ale była zdeterminowana, by udowodnić, że na aktorkę się nadaje.
Na ekranie zadebiutowała w 1994 roku w „Spisie cudzołożnic” Jerzego Stuhra; później pojawiała się regularnie w serialach lub na drugim planie w filmach. Na swoją wielką szansę musiała czekać aż 13 lat.
Późny sukces
Bohosiewicz nie kryje, że chociaż jest postrzegana jako pewna siebie, ostra laska, tak naprawdę bywa nieśmiała i delikatna. Być może dlatego długo nie mogła się przebić – przesłuchania tak ją stresowały, że często przegrywała walkę o role.
- Stresuję się, kiedy nie jestem akceptowana przez osobę, z którą mam pracować, która mnie sprawdza. Nie potrafię się otworzyć, zapominam tekstu, nie rozumiem, co się do mnie mówi. Jak uczennica przy tablicy – wyznawała w Gali
To Łukasz Palkowski uwierzył w potencjał aktorki, powierzając jej rolę fryzjerki Hanki w „Rezerwacie” w 2007 roku. Bohosiewicz przyznaje, że na taki angaż warto było czekać.
- Dzięki „Rezerwatowi” dostałam wiele nagród, które mnie dowartościowały. W ślad za nimi przyszły propozycje, już bez etapu castingów. Dzięki Bogu! - śmiała się.
Aktorka od zadań specjalnych
Po „Rezerwacie” Bohosiewicz zamiast zamartwiać się bezrobociem, zaczęła się obawiać, że wpadnie w pracoholizm. Od tamtej pory praktycznie nie znika z ekranów i uchodzi za jedną z najpopularniejszych polskich aktorek. I choć sława nieco ją oszołomiła, zapewnia, że nie pozwala, by sodówka uderzyła jej do głowy.
- Dzięki Bogu, że sukces przyszedł do mnie w wieku 32 lat, a nie 23 – mówiła w Zwierciadle.
Cieszy się również, że uniknęła zaszufladkowania – choć przyznaje, że zazwyczaj gra postacie wyraziste, obdarzone mocnym charakterem, stanowcze i stawiające na swoim.
- Z uwagi na mój temperament tak postrzegają mnie reżyserzy – mówiła portalowi iWoman. - Ale faktycznie, takie role bardzo mi leżą. Jestem taką aktorką od zadań specjalnych. Tak powiedział o mnie jeden z reżyserów i przyznam, że mile mnie to połechtało. Powiedział: „Nie wiesz, co zrobić z tą postacią, daj ją Soni, ona coś wymyśli”.
Ciemna strona sławy
Bohosiewicz szybko poznała ciemne strony sławy i stała się obiektem nagonki prasy – jak chociażby przy okazji jej wyjazdu na Festiwal Filmów Polskich do Los Angeles. Super Express donosił, że Sonia i jej siostra Maja zachowywały się jak rozpieszczone gwiazdy, wzbudzając prawdziwe rozgoryczenie zgromadzonych na festiwalu uczestników i organizatorów.
Bohosiewicz nie komentuje tych doniesień, ale o szukających sensacji dziennikarzach wypowiada się mało pochlebnie.
- Grzebią nam w śmietnikach, chcą wejść do sypialni – irytowała się na fotoreporterów w rozmowie z portalem iWoman. - To bardzo nieprzyjemna grupa, która niebywale się rozzuchwaliła. Niebywale. Jak stoję na ściance na premierze filmu, to już nikt do mnie nie mówi: „Pani Soniu, proszę spojrzeć w moją stronę”. W najlepszym razie krzyczą: „Sonia, tutaj!”. Jak mówię dziękuję i próbuję odejść, to słyszę: „Pozuj, k...! Jeszcze nie zrobiłem”.
Aktorka, żona i matka
I chociaż Bohosiewicz jest szczęśliwa z natłoku pracy, ma tylko jedno „ale” - żałuje, że nie może poświęcić więcej czasu swojej rodzinie.
- Uświadomiłam sobie, że muszę się lepiej zorganizować, bo łatwo zaniedbać relacje z przyjaciółmi, rodzicami, rodzeństwem. Oczywiście jest pokusa, żeby mieć wytłumaczenie: „Teraz nie mam czasu, bo dużo pracuję” - mówiła w Zwierciadle.
Przyznaje, że czuje się spełnioną aktorką, żoną i matką. I zapewnia, że to właśnie te dwie ostatnie „posady” są dla niej najistotniejsze, bo nie zamierza gonić za karierą.
- Ja w ogóle za niczym nie gonię – dodawała w Glamour. - Oprócz rodziny. O nią bardzo mocno zabiegam, dbam, o niej myślę i dla niej pracuję. To moje marzenie: szczęśliwa rodzina. Szalenie marzyłam, żeby ją mieć i ona jest dla mnie najważniejsza.
(sm/mn)