''Strefa mroku'': Jedna z największych tragedii w dziejach współczesnego kina

''Strefa mroku'': Jedna z największych tragedii w dziejach współczesnego kina
Źródło zdjęć: © EastNews/YouTube

W latach 50. serial „Strefa mroku” bił rekordy popularności, stając się ważną częścią amerykańskiej popkultury. Zainspirowani nim twórcy wypuszczali na rynek oparte na serii komiksy, książki, gry, słuchowiska, a nawet sztuki teatralne. Największe zainteresowanie wzbudził jednak film fabularny pod tym samym tytułem, który powstał dzięki inicjatywie Stevena Spielberga.

W latach 50. serial „Strefa mroku” bił rekordy popularności, stając się ważną częścią amerykańskiej popkultury. Zainspirowani nim twórcy wypuszczali na rynek oparte na serii komiksy, książki, gry, słuchowiska, a nawet sztuki teatralne. Największe zainteresowanie wzbudził jednak film fabularny pod tym samym tytułem, który powstał dzięki inicjatywie Stevena Spielberga.

Horror, składający się z czterech nowelek wyreżyserowanych przez mistrzów gatunku, Johna Landisa, Stevena Spielberga, Joego Dantego i George'a Millera, zebrał wprawdzie mieszane recenzje, ale przez wiele lat cieszył się niesłabnącą uwagą i widzów, i mediów. Chociaż nie o takim rozgłosie marzyli jego autorzy.

Wszystko za sprawą tragedii, do której doszło 23 lipca 1982 roku.


1 / 6

Dobre złego początki

Obraz
© AFP

Nic nie zwiastowało nieszczęścia. Steven Spielberg błyskawicznie zainteresował swoim projektem kolegów, zebrał doskonałą ekipę i skompletował obiecującą obsadę. Koncept filmu wydawał się interesujący – cztery osobne nowelki utrzymane w konwencji grozy, z epilogiem i prologiem jako klamrą kompozycyjną.

Segment wyreżyserowany przez Landisa (na zdjęciu) opowiadał o mężczyźnie, Billu Connorze, który zostaje ukarany za swoje rasistowskie poglądy. Bohater nowelki przenosi się w czasie i na własne skórze doświadcza nienawiści innych.

Pomysł spodobał się wytwórni, ale na Landisie wymuszono, by dopisał jeszcze jedną scenę, dzięki której publika polubi główną postać. Reżyser wysłał więc swojego bohatera do wietnamskiej wioski, w której miał uratować dwie wietnamskie sieroty.

2 / 6

Robota na czarno

Obraz
© EastNews

Rolę Billa powierzono Vicowi Morrowowi (na zdjęciu), ale problem pojawił się, gdy reżyser zaczął szukać dziecięcych aktorów azjatyckiego pochodzenia. Wreszcie, po pospiesznie zorganizowanych poszukiwaniach, znaleziono 6-letnią Renee Chen i 7-letniego My-Ca Le (na zdjęciu).

To jednak nie rozwiązało wszystkich trudności. Zgodnie z prawem, dzieci nie mogły pracować na planie filmowym w nocy, toteż ostatecznie, po przeanalizowaniu różnych opcji – Landis rozważał nawet zatrudnienie karłów – zdecydowano się zatrudnić nieletnich „na czarno”.

Rodzice wyrazili zgodę, zgarnęli honorarium i czekali na swoje pociechy w pobliżu Indian Dunes Park, gdzie miały rozpocząć się zdjęcia.

3 / 6

Nocne zdjęcia

Obraz
© East news

22 lipca o 2:00 nad ranem nakręcono pierwsze sceny – wszystko szło jak po maśle i nawet dzieciaki (na zdjęciu), początkowo wystraszone, zaczęły się świetnie bawić. Zdjęcia przerwano po dwóch godzinach i aktorzy mieli wrócić na plan o 21:00.

Ale potem nie było już tak kolorowo. Rodzice głośno wyrażali swoje zaniepokojenie, gdy okazało się, że w kolejnych scenach używano prawdziwych ładunków pirotechnicznych. Reżyser uspokajał ich, twierdząc, że nie ma żadnego, nawet najmniejszego niebezpieczeństwa.

Kiedy kierujący helikopterem pilot oznajmił, że eksplozje uniemożliwiają mu latanie, Landis obiecał, że zmniejszy ich zasięg. Ale nawet mimo ostrzeżeń, do końca nie zdawał sobie sprawy z grożącego ekipie niebezpieczeństwa.

4 / 6

Strefa śmierci

Obraz
© youtube

23 lipca o 2:20 nad ranem reżyser wznowił kręcenie filmu, skupiając się na scenie z helikopterem. Pilotowi, Dorceyowi Wingo, kazano lecieć nisko – około 7 metrów nad ziemią – i odpalono kolejne ładunki wybuchowe.

Landis nie przewidział siły eksplozji. Wingo nie potrafił opanować maszyny; a kiedy kolejny wybuch uszkodził wirnik ogonowy, był bezsilny.

Helikopter – z załogą, trójką aktorów i czterema filmowcami – zaczął spadać na ziemię. Renee Chen zsunęła się z pokładu i została zmiażdżona przez maszynę. Łopata wirnika odcięła Morrowowi głowę, a My-Ca Le pozbawiła ręki i śmiertelnie raniła. Pozostałym osobom na pokładzie udało się przeżyć.

5 / 6

Sądowa gehenna

Obraz
© EastNews

Ta tragedia sparaliżowała na jakiś czas prace nad filmem – scena w wietnamskiej wiosce nie została ostatecznie dołączona do filmu – i wszczęto śledztwo, by znaleźć winnych katastrofy.

W raporcie z 1984 sporządzonym przez Narodową Radę Bezpieczeństwa Transportu stwierdzono, że do nieszczęścia doprowadziła kiepska komunikacja między pilotem a reżyserem. Już rok wcześniej rozpoczął się proces przeciwko Johnowi Landisowi i jego współpracownikom – oskarżono ich o nieumyślne spowodowanie śmierci. Wszystkich uniewinniono.

We wrześniu 1986 roku wniesiono apelację, lecz werdykt się nie zmienił. Równolegle toczyły się również sprawy cywilne, które rodziny zmarłych wytoczyły producentom. Wszystkie zakończyły się ugodami.

Na zdjęciu po lewej stronie Ralph Bellamy, który zeznawał podczas procesu.

6 / 6

Rygorystyczne ograniczenia

Obraz
© EastNews

John Landis wciąż twierdzi, że jego sumienie jest czyste, a za tragiczny wypadek należałoby winić ekipę technicznych i producentów helikoptera.

Choć nikt nie poniósł odpowiedzialności karnej, to wydarzenie miało ogromny wpływ na zapisy prawne regulujące prace na planach filmowych.

Wprowadzono rygorystyczne ograniczenia dotyczące zatrudnienia dziecięcych aktorów – za ich złamanie grożą wysokie kary – a także przepisy dotyczące używania materiałów pirotechnicznych i śmigłowców. (sm/gk)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (28)