''Strefa nagości'' - kino bliższe kontemplacji, niż romansom

Widzowie, którzy znają i cenią kino Urszuli Antoniak, w "Strefie nagości" odnajdą się i zakochają bardzo szybko. Nowych wielbicieli film autorce jednak raczej nie przysporzy.

''Strefa nagości'' - kino bliższe kontemplacji, niż romansom
Źródło zdjęć: © mat. dystrybutora

Urszula Antoniak kroczy własną ścieżką w kinie, nie poddaje się żadnym presjom, trendom, sympatiom. Jej filmy bliższe są poezji, filozoficznym wizualnym esejom, niźli dramatom psychologicznym, nie mówiąc już o tzw. kinie komercyjnym. Tak też dzieje się ze "Strefą nagości", którą zainspirowały pisma Rolanda Barthesa, a konkretniej - "Fragmenty dyskursu miłosnego".

Obraz ma dwie bohaterki - nastolatki: wyemancypowaną, liberalną Europejkę Naomi (Sammy Boonstra) i emigrantkę z arabskimi korzeniami, podążającą za swoją tradycją Famę (Imaan Hammam). Dziewczyny przyciągają się do siebie od pierwszego wejrzenia. Ich relacja bazuje na chemii i hormonach, na ciekawości kontaktu z drugim człowiekiem.

Film, w którym praktycznie nie ma dialogu, za to wszystko opiera się na obrazie, zbliżeniach i montażu, budzi nieograniczone możliwości interpretacyjne. Na pierwszy plan wybijają się rozważania na temat sztuki uwodzenia, pożądania, miłości. Ważne jest również zderzenie kultur.

To zdecydowanie kino bliższe kontemplacji, niźli romansom, subtelne, filozoficzne. Niezależnie od tego, czy się je polubi czy znienawidzi, czy zachęci ono do rozmowy czy znudzi, Antoniak należą się brawa za artystyczną konsekwencję. Aplauz należy się również operatorowi - Piotrowi Sobocińskiemu Juniorowi, którego kamera subtelnie obserwuje bohaterki i ich zachowania, a także samym aktorkom, dla których film jest debiutem. Jedna z nich została już ponoć modelką.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)