Lato to bardzo przyjemny okres, który niekoniecznie sprzyja chodzeniu do kina. A jeśli ktoś już się wybiera, to w repertuarze spotkać może głównie wielkie widowiska albo komedie. Szwedzki „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął” jest całkiem wdzięcznym i odświeżającym przedstawicielem tej drugiej grupy.
Kto powiedział, że życie kończy się już po 40-tce? Allan Karlsson przez całe swoje długie życie przebył tyle doświadczeń, że mógłby nimi spokojnie obdzielić niemałą wioskę i przy okazji napisać swoją własną, autorską wersję podręczników do historii. Pił wódkę i imprezował ze Stalinem; zaprzyjaźnił się z generałem Franco, któremu uratował życie; doradzał prezydentowi Trumanowi; pomógł dokończyć budowę pierwszej bomby atomowej i miał też okazję poznać niezbyt rozgarniętego brata bliźniaka Alberta Einsteina. A to tylko garstka jego przeżyć. Jakby tego było mało, w dniu swoich setnych urodzin, w szlafroku i kapciach wyskoczył przez okno (z parteru) wskutek czego przytrafił mu się szereg równie ekscytujących przygód.
Jest w tym wszystkim niesamowita lekkość i urok przemieszane z humorem i absurdem. „Stulatek...” to oryginalna i pełna ciepła komedia, która z dystansem odnosi się do historii, pokazując przy tym, że życie potrafi być pełne niespodzianek i na tym polega właśnie jego piękno, z którego trzeba wycisnąć jak najwięcej się da. Przewrotna i oczywiście nierealna historia losów Allana Karlssona stanowi świetną (pomimo iż dość abstrakcyjną i oderwaną od rzeczywistości) parabolę istoty tego dlaczego warto żyć – każdy nowy dzień to nowe możliwości; nowi barwni ludzie, których możemy poznać; a z każdej, nawet beznadziejnej sytuacji możemy znaleźć jakieś wyjście, dopóki będziemy próbować go szukać.
„Stulatek...” porównywany jest do „Forresta Gumpa”; z jednej strony jest to porównanie, które dość szybko samo nasuwa się na myśl, ale jednak trochę spłyca i szkodzi tak naprawdę obu filmom. Siłą filmu Felixa Herngrena jest z pewnością duża ilość barwnych postaci, czarny humor oraz luz. Wszystkie te składniki zostały umiejętnie wymieszane, co wcale nie jest taką łatwą robotą. Autor nie stara się tworzyć arcydzieła, podchodzi do swojego filmu z dystansem podobnym do tego, jakim odznaczają się jego bohaterowie. Raczej nie należy tego filmu traktować jako lekcji historii, ale z drugiej strony, najważniejsze wydarzenia dla świata i Europy z XX wieku zostały podane tu w taki sposób, że można się im przyjrzeć z trochę odmiennej, nie do końca poważnej, perspektywy.
Podsumowując, „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął” to film równie ciekawy, intrygujący i niekonwencjonalny co jego tytuł. W zalewie lepszych i gorszych komedii, głównie amerykańskich, które można oglądać latem, jest to powiew świeżości, który na pewno zostanie nam w pamięci trochę dłużej niż kilka minut po wyjściu z sali kinowej, co w przypadku tego gatunku jest całkiem niezłym wyczynem.