Sylvia Kristel: burzliwe losy pamiętnej ''Emmanuelle''
''Należy uważać, o czym się marzy''
Film, który wywołał „zgorszenie mieszczańskiej Europy”, uczynił z niej wielką gwiazdę i ikonę kina. Jednocześnie stał się jej więzieniem, złotą klatką, z której nie zdołała się nigdy wyswobodzić.
Sylvia Kristel długo szukała szczęścia, wpadając w kolejne pułapki sławy. Imprezowała na potęgę, zażywała narkotyki, uzależniła się od alkoholu, wiązała się z nieodpowiednimi mężczyznami i przepuściła niemal cały zgromadzony przez lata majątek. Później ze smutkiem powtarzała, że „należy uważać, o czym się marzy”.
Gwiazda „Emmanuelle” ostatnie lata życia spędziła w małym mieszkanku, walcząc z chorobą nowotworową. Samotna, opuszczona i niemal całkowicie zapomniana.
Nieszczęśliwe dzieciństwo
Urodziła się w Holandii, w dobrze sytuowanej rodzinie. Dzieciństwo spędziła w hotelu należącym do jej rodziców, ale tego czasu nie wspominała najlepiej. W swojej autobiografii wyznała, że gdy miała dziewięć lat, była molestowana przez jednego z hotelowych gości.
Na rodzicach nie mogła polegać; ojciec był uzależniony od alkoholu, matka również lubiła zaglądać do kieliszka.
Miała 14 lat, gdy na jaw wyszło, że jej ojciec ma kochankę. Rodzice rozwiedli się – co wspominała jako najsmutniejsze wydarzenie w swoim życiu – a ona wraz z matką i siostrą musiała się wyprowadzić. Ojciec zupełnie zerwał z nimi kontakt.
''Chciałam mu udowodnić, że popełnił błąd''
To właśnie rozwód rodziców sprawił, że Kristel postanowiła zostać gwiazdą. Myślała, że gdy stanie się sławna, ojciec znowu zechce utrzymywać z nią kontakt.
* - Chciałam mu udowodnić, że popełnił błąd. Zaczęłam pracować i gonić za niezależnością* – mówiła w „Newsweeku”.
- Chciałam stać się naprawdę sławna. Na tyle, żeby go skłonić, by do mnie napisał, zadzwonił. Bez skutku – dodawała.
Spotkała go ponownie dopiero po 30 latach.
* - Odbyłam z ojcem rozmowę sam na sam. Opowiedzieliśmy sobie, jak potoczyły się nasze losy, wspominaliśmy dawne czasy. Trzy miesiące później umarł* – mówiła. - Czułam, że godnie się z nim pożegnałam.
''Emmanuelle'' ją znudziło
Zanim jednak została aktorką,* dorabiała jako sekretarka, barmanka i pracownica stacji benzynowej.*Później trafiła do branży modowej, a stamtąd przed kamery.
W 1974 roku otrzymała rolę w filmie „Emmanuelle”. Przyznawała, że nie spodziewała się, że film odniesie tak wielki sukces.
- Scenariusz wydawał się banalny, a gotowy film niemiłosiernie mnie znudził. Nie spodziewałam się tak olbrzymiej reakcji – mówiła w „Newsweeku”.
Dodawała też, że nie miała problemu z nagrywaniem scen rozbieranych.
- Pokazywanie świetnego ciała nie jest wielką odwagą. A moje było wtedy niemal idealne. Jeśli czegoś się wstydziłam, to własnych niedostatków warsztatowych – twierdziła.
Trudny moment
Film wywołał ogromne kontrowersje, ale Kristel twierdziła, że nie spotkała się z wieloma negatywnymi komentarzami pod swoim adresem.
– Raz tylko się przestraszyłam. W roku 1975 byłam z moim ówczesnym mężem w Cannes i przeciskaliśmy się przez tłum gapiów. Nagle jakaś kobieta zaczęła krzyczeć: „Wstydź się, ty kur..., i trzymaj lepiej nogi złączone!” - wspominała.
- Na szczęście francuska ulica stanęła za mną murem. To był jedyny moment, kiedy spotkałam się z agresją.
O wiele gorzej radziła sobie za to z nagłą popularnością.
* - To był trudny moment* – podkreślała.
Dlatego zdecydowała się na wyjazd do Los Angeles, przekonana, że tam będzie jej łatwiej rozwijać karierę.
Wódka i kokaina
Do Stanów wyjechała w 1979 roku i, jak przyznawała, tam udało się jej odpocząć od popularności.
* - W Los Angeles zaczęłam życie jako jedna z wielu aktorek z Europy szukających szczęścia w krainie snów*– tłumaczyła po latach.
Mimo to propozycje, jakie otrzymywała,* dotyczyły głównie ról mocno erotycznych* i Kristel irytowała się, że już nigdy nie wydostanie się z tej szufladki. W dodatku dała się uwieść sławie, na którą zupełnie nie była przygotowana. Imprezowała do białego rana i wchodziła w kolejne nieudane związki.
- Wybrałam najłatwiejszy sposób odreagowania: wódkę i kokainę – mówiła. Dopiero za namową agenta zdecydowała się na odwyk, który uratował jej życie.
''Mogłam więcej''
Po latach zdecydowała się wrócić do Europy. Jednak okazało się, że nikt tam na nią nie czeka z utęsknieniem, a film miał jej do zaoferowania jedynie niewielkie rólki.
Zamieszkała w małym mieszkanku i utrzymywała się z malowania obrazów. W jednym z ostatnich wywiadów przyznała, że niemal cały majątek straciła przez swojego męża Philippe Blote'a.
* - Wyszłam za niego po powrocie do Europy, spędziliśmy ze sobą kilka niedobrych lat. Pomagałam finansować jego koszmarne filmy. Kiedy do drzwi zapukał komornik, musiałam uciekać z 500 dolarami w kieszeni* – mówiła w „Newsweeku”.
Szczęście znalazła dopiero u boku Freda De Vree. Po jego śmierci nie związała się już z nikim, została niemal zupełnie sama.
* - Gdy myślę o swoim końcu, dochodzę do wniosku, że przez całe moje życie coś zrobiłam i osiągnęłam, choć na pewno mogłam więcej*– mówiła.
Zmarła 18 października 2012 roku na raka płuc.(sm/mn)