Tadeusz Pluciński był pierwszym playboyem PRL‑u. Krążyły o nim legendy
24.04.2019 | aktual.: 25.04.2019 10:00
Niezapomniany aktor, Tadeusz Pluciński zmarł w wieku 92 lat w Domu Artystów Weteranów w Skolimowie. Smutną informację, która obiegła media, podał na Facebooku Związek Artystów Scen Polskich.
Chociaż prawie nigdy nie grał na pierwszym planie, zapisał się złotymi zgłoskami na kartach historii polskiego kina i widzowie bez trudu go kojarzą. Głównie za sprawą licznych epizodów w polskich komediach – m.in. „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”, „Dzięcioł”, „Brunet wieczorową porą” czy słynnej „Hydrozagadce”, gdzie wypowiedział kultową kwestię „Zdejm kapelusz!”.
Jednak Tadeusz Pluciński zasłynął nie tylko dzięki wyśmienitym rolom. O jego sercowych podbojach krążyły legendy. Miał cztery żony, które mu się oświadczyły, i cały tabun kochanek, ale kategorycznie zaprzeczał plotkom, że było ich aż trzy tysiące. Mimo że nigdy nie chciał być amantem, to siłą rzeczy był pierwszym PRL-owskim playboyem kina.
Szczęśliwy przypadek
Tadeusz Pluciński urodził się 25 września 1926 roku w Łodzi. Aktorem został przez przypadek.
- To sprawka Aliny Janowskiej. Jechała pociągiem przez Koluszki i zobaczyła mnie na peronie. Zachłysnęła się mną i odnalazła w Łodzi. A gdy odnalazła, to już nie puściła. Była tancerką, więc przychodziłem do niej do teatru - wspominał na łamach „Super Expressu”.
Na dużym ekranie zadebiutował jeszcze w czasie studiów epizodem w dramacie Wandy Jakubowskiej "Ostatni etap" z 1947 roku.
"Pocztówkowy facet"
W latach 70. miał opinię bon vivanta, największego kobieciarza polskiego kina. Aktor określał siebie z tamtego okresu jako „pocztówkowego faceta”. W środowisku szybko przylgnęła do niego łatka amanta.
- Do tego stopnia podobałem się, że aktorki w teatrach mówiły: "Chcę, żeby zagrał ze mną Tadeusz". Ale ja nigdy nie chciałem być amantem! - wspominał aktor, rozwiewając przy okazji mit, jakoby powiedzonko „Na wieki wieków amant” zostało stworzone z myślą o nim.
- Tak naprawdę wymyślono to określenie dla innego aktora, tylko że potem scedowano to na mnie. A ja wolę by mówiono: "Na wieki wieków adorator kobiet".
Adorator kobiet
Jak sam wspominał, wręcz maniakalne zamiłowanie do płci przeciwnej najprawdopodobniej odziedziczył po swoim ojcu – koneserze kobiet. Zafascynowanie płcią przeciwną przejawiał już od najmłodszych lat. Podboje miłosne Plucińskiego przeszły do historii (jednym z najgłośniejszych był związek z Kaliną Jędrusik). Obiegowa plotka głosi, że aktor miał 3 tys. kochanek.
W rozmowie z Super Expressem filmowy pan Jurek z „Hydrozagadki” zdementował te rewelacje, dodając jednocześnie, że było ich całkiem sporo…
- Nie liczyłem, ale była to pokaźna liczba... Myślę, że ojciec zainfekował mnie. Tyle że ja nigdy spotkań z kobietami nie traktowałem instrumentalnie. Wy mówicie o nas dziwkarze, kobieciarze, ale to wy o nas zabiegacie. Mnie nigdy nie przeszkadzał brak formalności, to dziewczyna pytała mnie: "Może wreszcie zalegalizowalibyśmy związek?" – mówił Pluciński.
O jego życiu uczuciowym krążyły legendy
W ciągu swojego długiego życia aktor miał cztery żony (śpiewaczkę operową Bożenę Brun-Barańską, aktorkę Ilonę Stawińską, tancerkę Krystyną Mazurówną i aktorkę Jolantę Wołłejko), z którymi także po rozstaniu pozostawał w przyjaznych stosunkach. Jaka była tajemnica takich relacji? Aktor miał na to sposób.
- Może dlatego, że nigdy nie było u nas cichych dni, już nie mówiąc o agresji? A kiedy żona mówiła mi, że robię rzeczy niegodne, to znaczy interesuję się innymi paniami, proponowała: "Może rozstaniemy się?", odpowiadałem: "Ależ proszę bardzo". Brałem walizkę, resztę zostawiałem żonie – opowiadał.
"Artysta weteran to brzmi dumnie"
Pluciński wspominał na łamach "Super Expressu" w 2018 r., że do samego końca chciał być sprawny umysłowo i fizycznie. W Domu Artystów Weteranów mógł cieszyć się jesienią życia, miał zapewniony zarówno kontakt z bliskimi, jak i stała opiekę. - Jestem w domu artysty weterana, a artysta weteran to brzmi dumnie – mówił w rozmowie z tabloidem.