Tajemnicza historia, którą ojciec zabrał do grobu. Filip Łobodziński odkrył ją dopiero po jego śmierci
Filip Łobodziński, znany dziennikarz i były aktor dziecięcy przez całe swoje życie myślał, że jest jedynakiem, ale odkrył, że miał w przeszłości siostrę. Ta niespodziewana prawda wyszła na jaw dopiero po śmierci jego ojca.
Filip Łobodziński to postać, która wielu osobom kojarzy się z popularnymi filmami z czasów PRL-u, takimi jak "Stawiam na Tolka Banana" czy "Podróż za jeden uśmiech". Mimo że jako dziecięcy aktor odnosił sukcesy, to jednak dorosłe życie zdecydował się poświęcić dziennikarstwu. Przez lata pisał dla takich tytułów jak "Newsweek" i "Przekrój", a także prowadził popularne programy telewizyjne, takie jak "Kawa czy herbata" i "Pegaz".
Swoje zainteresowanie kulturą i sztuką wyniósł z domu: mama była plastyczką, ojciec inżynierem, ale ze smykałką do mniej przyziemnych rzeczy.
- To rodzicom zawdzięczam, że zapaliłem się do muzyki rockowej, a zazwyczaj jest odwrotnie. To oni zaciągnęli mnie do kina na film "Na pomoc", w którym zagrał zespół The Beatels - wyznał kilkanaście lat temu dziennikarz na łamach "Super Expressu".
Po odkryciu, jakiego dokonał po odejściu ojca, pewnie inaczej patrzy na swoje dzieciństwo...
Rodzinna tajemnica
Jak donosi dziś tygodnik "Na żywo", okazało się, że mimo iż przez całe swoje życie sądził, że jest jedynakiem, to prawda była inna. Wojciech Łobodziński, ojciec dziennikarza, zanim ożenił się z jego matką, był krótko mężem innej kobiety o imieniu Barbara. Owocem tego małżeństwa była dziewczynka - Ewa Joanna.
"Jej imię i przesmutny los poznałem dopiero późną jesienią 2023 r." - wyznał Łobodziński.
Tragiczna historia
Dziennikarz podzielił się historią przyrodniej siostry:
Dziewczynka była "wesolutkim skrzatem", z powodu pewnego schorzenia musiała nosić buty ortopedyczne, przez co jej kroki słychać było z daleka. Niestety, dziewczynka zmarła w wieku zaledwie czterech lat po zatruciu się grzybami podczas rodzinnych wakacji. "Barbara z trudem się wylizała z zatrucia. Ewunia nie" - brzmi tragiczny finał tej historii.
"Na grobie ma napisane 'Śpij spokojnie, Kochany Tuptusiu'" - wspomniał dziennikarz.
"Dziś mieszka we mnie"
Dziennikarz przyznał, że kiedy dowiedział się, że ojciec miał kiedyś córeczkę, nie potrafił spokojnie użyć słowa "siostra", skoro jest bratem pogrobowcem, w dodatku przyrodnim. "Zawsze byłem jedynakiem. Jednak kiedy poznałem historię, imię i fotografie Ewy, kolejny raz zatonąłem w mroku. Dziś mieszka we mnie nieopodal Marysi".
Kim jest Marysia? To córka dziennikarza, która zmarła w wieku 21 lat, miała glejaka.
- Cierpienie nie uszlachetnia. To jest ciężka kontuzja, z której się nie wychodzi. Przynajmniej mi się nie udało i nie bardzo wierzę, żeby udało się komukolwiek, ale życzę innym, żeby tak było. Ja nie mam na to sposobu. Oczywiście żyje się dalej. Słońce dalej wschodzi, trzeba iść po pietruszkę do sklepu itd. Nie ma pieszczot - powiedział kiedyś podczas wywiadu.