Teresa Iżewska często groziła, że popełni samobójstwo. "Bardzo długo umierała"
08.04.2018 | aktual.: 08.04.2018 17:37
20 kwietnia 1957 r. swoją premierę miał jeden z najważniejszych filmów szkoły polskiej i dzieł nadwiślańskiej kinematografii. Dla Andrzeja Wajdy "Kanał" był przepustką do wielkiej sławy i światowego uznania. Tak mogło być również w przypadku debiutującej w produkcji Teresy Iżewskiej. Kto wie, jak potoczyłaby się jej dalsza kariera, gdyby nie jedna feralna wypowiedź dla francuskich mediów.
Od chemika do aktorki
Urodziła się 8 kwietnia 1933 r. Zanim słynna łączniczka z "Kanału" zapragnęła kariery aktorskiej, przez dłuższy czas myślała o zawodzie chemika. W 1952 r. rozpoczęła studia na Wydziale Matematyki, Fizyki i Chemii Uniwersytetu Warszawskiego, których jednak nie ukończyła. Nie wiadomo, skąd tak nagle w życiu Iżewskiej pojawiła się miłość do sceny. Wydział Aktorski warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej ukończyła pięć lat później. Od tego momentu poświeciła się wyłącznie graniu.
Wyrazisty debiut
Polskiej widowni Teresa Iżewska zapadła w pamięć przede wszystkim dzięki kreacji Stokrotki w "Kanale" Andrzeja Wajdy. Bez cienia przesady można powiedzieć, że był to jeden z najbardziej wyrazistych debiutów tamtych lat. 26-letnia Iżewska wcieliła się w młodą łączniczkę biorącą udział w powstaniu warszawskim. Obok debiutującej aktorki w obsadzie pojawili się m.in. Tadeusz Janczar, Stanisław Mikulski oraz Wieńczysław Gliński.
Doceniono jej słowiańską urodę
Odbiór filmu Andrzeja Wajdy i Jerzego Stefana Stawińskiego w Polsce był dość chłodny. Ukazanie powstania jako koszmarnej klęski, a walczących powstańców jako rozbitych psychicznie młodych ludzi, do których dochodzi, że ich trud okazał się daremny, początkowo spotkało się z falą krytyki.
Dopiero liczne słowa uznania płynące zza granicy, sprawiły, że "Kanałowi" dano drugą szansę. Spowodowała to również nominacja Iżewskiej do prestiżowej nagrody BAFTA. Międzynarodowa krytyka zachwycała się jej sugestywną grą aktorską i słowiańską urodą.
Film Wajdy w 1957 r. zdobył Nagrodę Specjalną Jury - Srebrną Palmę na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes.
Jej karierę przekreślił jeden wywiad
Niestety, Teresa Iżewska, promując swój debiut, nieświadomie powiedziała o kilka słów za dużo. Z oczywistych względów nie spodobało się to polskim dygnitarzom partyjnym.
W jednym z wywiadów dla francuskiej prasy artystka opowiedziała o swoich absurdalnie niewielkich aktorskich zarobkach. Kiedy wypowiedź opublikowano, w branżowym światku zawrzało, a Iżewska w ramach kary otrzymała zakaz wyjazdu z Polski. Tak zdecydowały komunistyczne władze.
Od tej pory bezlitośnie dyskredytowana na rynku polskim, nie miała również możliwości zaistnieć na zagranicznych scenach. A szkoda, ponieważ zachodni producenci przez lata składali jej zawodowe propozycje.
Próbowała grać dalej
Pomimo niezamierzonych kontrowersji, które wzbudzała, Iżewska wciąż próbowała zrobić karierę w polskim filmie. Mimo zaistniałych przeciwności po "Kanale" zagrała jeszcze w kilku nielicznych, acz znaczących produkcjach. Były to m.in.: "Baza ludzi umarłych" (reż. Czesław Petelski, 1958 r.), "Nafta" (reż. Stanisław Lenartowicz, 1961 r.) oraz "Mansarda" (reż. Konrad Nałęcki, 1963 r.). Aktorka była też współautorką sztuki "Tylko dziewięćdziesiąt dziewięć", wystawionej w 1964 r. w Nowej Hucie.
Często dzwoniła, że popełni samobójstwo
Jeśli wierzyć plotkom, tuż po premierze "Kanału", Teresa Iżewska miała burzliwy romans z pisarzem Markiem Hłasko, jednak żadne z niech nigdy nie potwierdziło tych doniesień.
Od 1964 do 1982 r. była związana z Teatrem Wybrzeże, pisała sztuki. Aleksander Jurewicz, z którym miała romans, w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" ostatnie lata, jakie spędziła w Gdańsku, podsumował jednym słowem: "upadek".
- Ciągle żyła w niespełnieniu. Jej ogromne mieszkanie całe było obwieszone lustrami. Nawet idąc do toalety, po drodze miała dwa, trzy lustra. Zatrzymywała się przed każdym z nich. Chciała zwrócić na siebie uwagę. Często dzwoniła, że popełni samobójstwo, jeśli nie przyjadę. Takich prób samobójczych miała wiele, nieraz się na to nabierałem, ale ta ostatnia jej wyszła - powiedział o Iżewskiej pisarz.
Koleżanki malowały jej paznokcie
- Bardzo długo umierała. Gdzieś między połową maja a końcem sierpnia. Koleżanki z teatru jeździły, malowały jej paznokcie, robiły makijaż, a ona, Stokrotka, w komie. Taki koniec - dodał Jurewicz.
Teresa Iżewska zmarła 28 sierpnia 1982 r. Gwiazdę pochowano w jej rodzinnym mieście - Warszawie. Ostatnim filmem z jej udziałem był "Odwet", dramat psychologiczny w reżyserii Tomasza Zygadły.