"The Golden Glove": Zbrodnia bez powodu [RECENZJA Z BERLINA]

"The Golden Glove", opowiadający o niemieckim seryjnym mordercy, wywołał skandal na Berlinale. A wszystko przez bezsensowne epatowanie przemocą.

"The Golden Glove": Zbrodnia bez powodu [RECENZJA Z BERLINA]
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Jeszcze niedawno reżyser Fatih Akin uderzał precyzyjnie w sedno sprawy, a my oklaskiwaliśmy fenomenalną kreację Diane Kruger, dokumentującą ksenofobię i nienawiść, która zakiełkowała w zachodniej Europie. Dwa lata po sukcesie "W ułamku sekundy" miał on poruszyć inny temat - przedstawić seryjnego mordercę, znanego jako "rozpruwacz z Hamburga".

"The Golden Glove" to najgorszy dotychczas film na tegorocznym Berlinale. Akin, w jakimś dziwnym zamroczeniu, porzucił ambicje podejmowania poważnych dyskusji. Zrobił film zaskakująco pusty, który utonął w morzu niesmacznych aktów przemocy.

Historia, owszem, zakorzeniona jest w rzeczywistości. To w rodzinnym mieście Akina, Hamburgu, grasował Fritz Honka, degenerat skazany za zabójstwo czterech prostytutek w 1975 r. W jego biografii znajdziemy wszystko, czego dusza zapragnie: nieatrakcyjny mężczyzna o twarzy dzwonnika z powieści Hugo, który codziennie zasypiał w alkoholowym zamroczeniu w obskurnym mieszkaniu w pobliżu dzielnicy czerwonych latarni. Czasem wracał tam w towarzystwie podstarzałych prostytutek, które potem ubijał wszystkim, co miał pod ręka. A ciała marynował w beczkach z alkoholem.

Obraz
© Materiały prasowe

Reżyser miał więc wszystkie atuty w ręku, by stworzyć ciekawe kino gatunkowe. Niestety, nie wyszło ani jedno, ani drugie. Każdy potencjalnie ciekawy wątek zamienia się w pulpę, a sam Akin ukręca łeb tej sprawie. A konkretnie, kroi bez ładu i składu piłą na kawałki.

Skoro już o niej mowa, piła pojawia się w pierwszej scenie. Drobiazgowo zilustrowanej makabrze, w której głowa pierwszej ofiary Honki na naszych oczach zostaje oddzielona od ciała, a poćwiartowana reszta ląduje w workach na śmieci. Tak rozpoczyna, tak rozwija i tak kończy się ta opowieść. Trudno o bardziej bulwersujące i skrajnie dosłowne epatowanie makabrą. Tym bardziej, że nie motywy działania mordercy są tutaj kluczowe.

Obraz
© Materiały prasowe

Szkoda, że Akin nie zastanowił się, jak wykorzystać przypadek Honki, aby powiedzieć coś więcej, przetrzeć nowe szlaki. Można było nakreślić opowieść o zwyrodnieniach cudu gospodarczego, który przetoczył się przez Niemcy po II wojnie światowej. Wziąć pod uwagę zepsucie, które czekało na każdego, kto sprowadził swoje życie do schnappsa i podłego baru. Czy o tym, że od upadku moralnego zaczyna się upadek cywilizacyjny. Nic z tego.

Obraz
© Materiały prasowe

Niech twórcy mówią sobie na konferencjach prasowych, co chcą. Ale w tym filmie nie ma nawet próby wnioskowania z tych śladów, tło historyczne i wielkomiejskie kręgi piekieł nie znalazły większego znaczenia. Tylko obsceniczny nihilizm, deprawacja, czysta biologia budząca odrazę.

Jeśli istnieje tu jakieś przesłanie, to jest to przesłanie prostackie, a nawet w złym guście. Wsparte na kliszach resentymentu i narodzin zbrodni. Każdy widzi, to co chce widzieć, ja wyczuwam jednak tylko przesuwanie granic dla samego przesunięcia, intensyfikację wulgarności dosłownego przekazu. Poprzedni film Akin pisał złością, wynikającą z niezgody na odradzającą się w Europie nienawiść. Dziś zamiast rozpoznawać i nazywać zjawiska z zakresu kryzysu moralności, działa na widza niczym płachta na byka. Pusty prowokacyjny gest, którego konsekwencji do końca reżyser chyba nie przewidział.

ZOBACZ TEŻ: zwiastun "The Golden Glove"

Źródło artykułu:WP Film
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (113)