Tomasz Karolak: "nie jestem niczyim pupilkiem" [WYWIAD]
Po występie w Superstacji media na czele z naTemat i wPolityce okrzyknęły Tomasza Karolaka "pupilkiem prawicy". Czy znanego aktora rzeczywiście dotknęła "dobra zmiana"? W rozmowie z WP aktor dementuje insynuacje i komentarze, sugerujące, że przeszedł "na prawo". - Dojrzałem do tego, żeby uznać, że jako aktor będę zabierał głos na deskach teatru, który uwielbiam, a nie w kampaniach wyborczych. Bo do polityki się nie nadaję - przyznaje Karolak.
18.01.2017 | aktual.: 18.01.2017 18:43
Łukasz Knap: Czuje się pan pupilkiem prawicy? Tak sugerują media od naTemat po wPolityce.
Tomasz Karolak: Nie jestem niczyim pupilkiem. NaTemat najwidoczniej nie miał o czym pisać i zrobił wydmuszkę z mojego wywiadu w Superstacji. Kompletnie się tym nie przejmuję.
Wspierał pan Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich. Dlaczego teraz prawica uważa pana za “swojego”?
Nie mam z tym nic wspólnego, że prawicowy portal odnosi się do mojego wywiadu dla uchodzącej za lewicową Superstację. Powiedziałem, co myślę. Rozmowa miała być o teatrze, ale być może wyszła “pudelkowata” i ktoś mógł wyciągnąć z niej wnioski na temat moich poglądów, ale na to nie mam wpływu. Ja swoich poglądów na politykę nie zmieniłem. Jeśli coś się zmieniło to to, że dojrzałem do tego, żeby uznać, że jako aktor będę zabierał głos na deskach teatru, który uwielbiam, a nie w kampaniach wyborczych. Bo do polityki się nie nadaję.
Dlatego teraz “Karolak dystansuje się od KOD-u”, jak napisał portal braci Karnowskich?
Nie chodziłem na protesty, więc teraz mam mówić, że chodziłem? O pierwszym marszu KOD-u dowiedziałem się z prasy. Udział w kampanii wyborczej Komorowskiego wiele mnie nauczył, od tamtej pory postanowiłem, że będę wypowiadać się za pomocą sztuk teatralnych. Ale nie chcę być źle zrozumiany, nie chcę zabierać ludziom prawa do sprzeciwu. Jeśli widzowie darzą mnie zaufaniem, to za moje role, a nie występy w polityce. Wielu dało mi o tym znać w prywatnych rozmowach.
W 2014 roku w wywiadzie dla “Gazety Wyborczej” powiedział pan, że nie widzi powodu, dlaczego nie miałby się pan opowiedzieć za konkretną opcją polityczną. Skąd taka zmiana?
Okazało się, że ten pogląd można rozbić o kant dupy. W Polsce zaangażowanie aktorów w politykę ma odwrotny skutek do zamierzonego.
Aktorzy nie powinni się pchać do polityki? Meryl Streep nie powinna atakować Trumpa?
W Ameryce jest normalne, że ludzie z branży rozrywkowej angażują się po jednej ze stron sporów politycznych. Mam wrażenie, że u nas taki model się nie sprawdził. Cenię Bronisława Komorowskiego, bo jako jeden z niewielu polityków chodził do teatru i w związku z tym zdobył moje zaufanie. Kiedy stanąłem po jego stronie czułem się jednak osamotniony. Koledzy myślący podobnie jak ja, woleli nie angażować się w kampanie wyborcze. Teraz chodzą na protesty. Tak trudno było przewidzieć, co się będzie działo, jeśli do władzy dojdzie partia konserwatywna? Niech protestują, nikomu tego nie zabraniam, nie chcę i nie mam prawa, w moim przypadku udział w polityce się nie sprawdził.
Czyli nie jest tak, jak sugeruje naTemat, że od kiedy dotknęłą pana “dobra zmiana”, problemy finansowe pana teatru zniknęły?
To jest insynuacja. Nikt z portalu NaTemat, ani sam pan Tomasz Lis nie zadzwonił do teatru IMKA i nie pytał się o to, w jaki sposób utrzymuje się teatr. I wszelkie wypowiedzi portalu naTemat dotyczące tej sprawy są kompletną bzdurą. Teatr utrzymuje się sam i przystępuje do konkursów organizowanych przez Miasto Stołeczne Warszawa i Ministerstwo Kultury i Sztuki. Zaangażowanie w politykę na pewno nie pomoże mi w jego prowadzeniu.
Ta zmiana w myśleniu o roli artysty nie łączy się ze zmianą władzy? Dwa lata temu mówił pan: “W moim środowisku istnieje przekonanie, że lepiej się nie mieszać, bo przyjdzie opcja przeciwna i się zemści. No to najwyżej zamknę teatr. Albo będę robił teatr jeszcze bardziej polityczny, w kontrze do władzy”. Może za PO warto się było angażować, a za PiS już nie?
Nie, po prostu kiedyś wydawało mi się, że mogę być trybunem ludu, ale się grubo pomyliłem. Jeżeli nie zgadzam się z czymś, to robię o tym spektakl. Teraz zapraszam na przedstawienie o Krzysztofie Komedzie i całej elicie, która za PRL-u trafiła do Hollywood i się rozwaliła o własne ułomności i niesnaski.
Ale nie wszystko da się powiedzieć w teatrze, a na pewno teatr nie ma takiej siły rażenia jak ulica. Nie mierzi pana np. to, że władza demontuje jedną z najlepszych polskich scen teatralnych we Wrocławiu?
Oczywiście, że protestuję przeciwko temu, co się dzieje we Wrocławiu. Mówiłem o tym w wywiadzie dla Superstacji, szkoda, że nikt nie chciał go zobaczyć do końca. Tego nie ukrywam. Jeżeli politycy rozwalają wspaniały i ambitny teatr, to w takich sprawach zawsze będę głośno mówić, co myślę, bo bezpośrednio dotyczy mojego środowiska.
Ale powtórzę jeszcze raz. Mam wrażenie, że w Polsce nie jest dobrze widziane branie się aktorów za politykę. Myślę, że mogą potwierdzić to inni aktorzy, wypowiadający się na tematy polityczne. Jestem aktorem, dyrektorem teatru i na jego deskach będę zabierał głos we wszystkich sprawach.
Rozmawiał Łukasz Knap