Przebój w polskich kinach. Widzowie wybrali swój numer jeden
"Palm Springs" był jednym z objawień festiwalu kina niezależnego w Sundance. Zachwycił zarówno krytyków, jak i widzów. W miniony weekend oficjalnie zadebiutował w polskich kinach. W krótkim czasie zgromadził ponad 70 tys. widzów.
Amerykańska komedia już od dwóch tygodni na przedpremierowych pokazach robiła wiele zamieszania w polskich kinach. W pierwszy weekend po zniesieniu lockdownu zgromadziła ponad 27 tys. widzów. Był to najlepszy wynik walentynkowego weekendu. W kolejnym tygodniu pozostała najchętniej oglądanym tytułem. Oficjalną premierę "Palm Springs" miał jednak dopiero podczas minionego weekendu i zgodnie z oczekiwaniami znalazł się na szczycie kinowego box office’u.
W premierowy weekend "Palm Springs" wyświetlany był w 154 kinach, w których zebrał blisko 15 tys. widzów. Na razie jest to jedyny tytuł, który po zniesieniu lockdownu był w stanie w czasie weekendu zgromadzić ponad 10 tys. osób. Niestety, szybko zaczyna brakować filmów gwarantujących utrzymanie frekwencji w kinach na przyzwoitym poziomie. Tego właśnie obawiali się właściciele multipleksów, że po dobrym początku, po krótkim okresie, w którym stęsknieni widzowie zaspokoją potrzebę obejrzenia filmu na dużym ekranie, zabraknie pozycji do wyświetlania. A przecież kina studyjne też potrzebują nowości, głośnych premierowych tytułów.
Drugi najpopularniejszy film minionego weekendu "Tajemniczy ogród" zadebiutował w kinach w połowie października ubiegłego roku i nim został wprowadzony lockdown był wyświetlany przez trzy tygodnie. Podczas minionego weekendu ekranizacja powieści Frances Hodgson Burnett zebrała niewiele ponad 4 tys. widzów. Trzeci tytuł na liście, animację dla najmłodszych "Filonek Bezogonek", obejrzało niespełna 3 tys. osób.
PALM SPRINGS Trailer (2020)
Dystrybutor "Palm Springs" Gutek Film może być jednak zadowolony. Wraz z przedpremierowymi pokazami jego film obejrzało 73 tys. osób. Imponujący rezultat. Nawet w czasach przed pandemią, wynik osiągnięty przez tą niezależną, amerykańską produkcję byłby dużym sukcesem.
W "Palm Springs" wykorzystano pomysł, który znakomicie sprawdził się w kultowej komedii z lat dziewięćdziesiątych "Dzień świstaka". Miłośnicy kina zapewne pamięta, jak postać grana przez Billa Murraya wpadła w pętlę czasową i w kółko przeżywa ten sam dzień w prowincjonalnym miasteczku pośrodku niekończącej się zimy.
Natomiast w "Palm Springs" beztroski Nyles (nominowany do Złotego Globu Andy Samberg) i zadeklarowana singielka Sarah (Cristin Milioti) poznają się na weselu w tytułowym miasteczku. Sztywna impreza niespodziewanie odsłania swój wybuchowy potencjał, kiedy okazuje się, że oboje zostali uwięzieni w pętli czasowej i w kółko przeżywają ten sam dzień. W sytuacji na pierwszy rzut oka beznadziejnej, Nyles i Sarah odkryją, jakie możliwości daje całkowita wolność. Wspólnie zrealizują najbardziej szalone pomysły. Wkrótce jednak pojawi się miłość i głębsza refleksja.
"Palm Springs" otrzymał dwie nominacje do Złotego Globu w kategorii najlepsza komedia lub musical oraz dla najlepszego aktora. W obu przypadkach musiał uznać wyższość produkcji "Kolejny film o Boracie".