Ważna historia z nieudanym zakończeniem. Recenzja filmu "Cudowny chłopak"
Życie z deformacją twarzy bywa sporym wyzwaniem. Bywa nim zwłaszcza, kiedy właśnie po raz pierwszy idziesz do szkoły, a rodzice schowali gdzieś kask kosmonauty, który masz w zwyczaju zakładać na tego rodzaju okazje.
Główny bohater "Cudownego chłopaka", Aggie, to chłopiec, który tak jak wszystkie dzieci w jego klasie ogląda nałogowo "Gwiezdne wojny", martwi się swoją pozycją towarzyską w grupie, doświadcza pierwszych przyjaźni i pierwszych rozczarowań przyjaźniami. Ma jednak jedno dodatkowe zmartwienie: twarz zniekształconą w wyniku choroby genetycznej i wielu operacji. Zupełnie jak ja, gdy byłam w jego wieku.
Jako dziecko ze śladami po sporym, zasłaniającym cały policzek nowotworze skóry wypatrywałam w mediach postaci, z którymi mogłabym się utożsamić. Takich, które choć trochę by mnie przypominały, a przy tym… nie były czarnymi charakterami. W końcu każdy wie, że jeśli w filmie pojawia się postać z blizną na twarzy, to z pewnością nie okaże się przyjaznym bohaterem – począwszy od Skazy z "Króla Lwa", a na Blofeldzie z Bonda skończywszy.
Bohater negatywny o zdeformowanej twarzy to popularny trop w kulturze, który przez wieki odzwierciedlał przekonanie, że za szpecące znamiona odpowiadają konszachty z szatanem lub straszne grzechy rodziców. Dziś już nikt, a przynajmniej mam taką nadzieję, w to nie wierzy – więc dlaczego dzieci nadal natykają się na ten krzywdzący wzorzec? "Cudowny chłopak" pozwala myśleć, że powoli coś zaczyna się zmieniać.
To dość wierna ekranizacja powieści autorstwa Raquel Jaramillo, a właściwie R. J. Palacio, bo pod takim pseudonimem ukrywa się pisarka. Każdy, kto obawiał się ckliwej hollywoodzkiej produkcji, może odetchnąć z ulgą - mam jednak kilka uwag.
Odtwórca głównej postaci, Jacob Tremblay - aktor znany z doskonałej roli w Oscarowym "Pokoju"- z pewnością zostanie doceniony także za ten film. We mnie rola ta budzi jednak pewien sprzeciw, bo oto postać z deformacją twarzy odgrywa całkowicie zdrowa osoba z maską jako rekwizytem. Zdaję sobie sprawę, że zadaniem aktora jest wcielanie się w różne postaci i opowiadanie ich historii swoim głosem, jednak "Cudowny chłopak" zyskałby na autentyzmie, gdyby Aggiego zagrał chłopiec z doświadczeniem choroby i inności. Tymczasem rolę otrzymał bardzo zdolny aktor, który zapewne zostanie wielokrotnie nagrodzony za odwagę reprezentowania marginalizowanych mniejszości – w ten sposób familijny film o konieczności akceptacji każdego człowieka paradoksalnie potwierdza fakt, że w Hollywood nie ma miejsca dla osób o niekonwencjonalnym wyglądzie. A wystarczyłby staranny, bardziej przemyślany casting.
Zachowanie w filmie pierwotnego książkowego zabiegu narracyjnego, dzięki któremu rzeczywistość obserwujemy z perspektywy kilku osób, nie tylko najważniejszej postaci, ma swoje dobre strony. Szczególnie owocne wydaje się być przydzielenie głosu Vii, siostrze Aggiego, funkcjonującej gdzieś na peryferiach życia rodzinnego, które trochę z konieczności, a trochę z przyzwyczajenia toczy się wyłącznie wokół chłopca. Jednak na tle pogłębionego, przekonywającego portretu psychologicznego Vii zachowania i motywacje Aggiego wypadają blado - twarz bywa jedynym zauważalnym elementem jego tożsamości.
Największą wadą filmu jest jednak jego zakończenie. Aggie odbiera z rąk dyrektora – sam za bardzo nie rozumiejąc dlaczego - nagrodę imienia patrona szkoły, przyznawaną za działalność na rzecz wspólnoty. Samo pojawienie się chłopca o nietypowym wyglądzie miało mobilizować społeczność uczniów do pracy nad sobą, rozbudzać współodczuwanie i tolerancję. W efekcie Aggie otrzymuje medal za to, że zrobił to samo, co każde dziecko w jego wieku - poszedł do szkoły. Protekcjonalność tej sceny razi i dziwi w tak odpowiedzialnym społecznie filmie.
Mimo wszystko uważam "Cudownego chłopaka" za ważny i udany film, który pozwoli dzieciom borykającym się z deformacjami twarzy wreszcie utożsamić się z jakąś pierwszoplanową postacią, a ich szkolnym kolegom - dostrzec problemy wykluczanych. Film ten nie jest wolny od wad i uproszczeń, jednak jestem pewna, że ułatwi rozpoczęcie dyskusji o statusie osób fizycznie innych, którą powinniśmy toczyć już od dawna.
#dziejesiewkulturze: Gary Oldman typuje następcę Bena Afflecka. Kto zostanie nowym Batmanem?