Wenecja 2018: Netflix zgarnia wszystko, co najważniejsze
Oczy filmowego świata drugi raz z rzędu zwrócone są na Meksyk. Złotego Lwa na 75. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji dostał Meksykanin Alfonso Cuaron za film "Roma".
Rok wcześniej z Lido z główną nagrodą wyjeżdżał Guillermo del ToroToro za "Kształt wody". Teraz twórca był przewodniczącym jury. Przy wręczaniu nagrody żartował: - Sprawdźmy, czy będę w stanie wymówić poprawnie nazwisko. To historyczne zwycięstwo - pierwszy raz w 75-letniej historii festiwalu wygrywa film wyprodukowany przez Netflix - to rewolucja, bo zwycięzcy nie zobaczymy w kinach, co jeszcze do niedawna wydawało się nie do pomyślenia.
Netflix bierze wszystko
W ubiegłym roku sezon oscarowy zaczął się w Wenecji - "Kształt wody" zgarnął m.in. statuetkę dla najlepszego filmu. "Roma" (tytuł odnosi się do nazwy popularnej dzielnicy w mieście Meksyk) też ma szansę ten sukces powtórzyć. To dzieło spełnione, spektakularne, osobiste. Reżyser przepracowuje w niej własne doświadczenia. W swoim czarno-białym peanie na cześć stolicy Meksyku znajdują się wątki z jego biografii. Rozwód rodziców i ukochana gosposia ożywają na ekranie. Ten film jest jednak czymś znacznie więcej niż podzieleniem się z widzami prywatnymi doświadczeniami czy rozliczeniem się z przeszłością. To także reakcja na to, co dzieje się w światowym kinie, skupienie na kobietach. Cuaron jednej z nich oddaje hołd - tej, która go wychowała. Pokazuje jej siłę, niezależność, zaangażowanie.
Z tego powodu ten film jest ważny także ze względu na pytanie o to, jak kino po #metoo będzie pokazywać kobiece bohaterki. W "Romie" oglądamy Cleo, która jest wykluczona na wiele sposobów: ma ciemniejszą karnację, pochodzi z ubogiej klasy społecznej, no i jest kobietą, a Meksyk, pokazany tu na przestrzeni lat, to jednak męski świat.
Cuaron skupia się na jej codziennej walce, małych zwycięstwach i małych porażkach, które są dla niej czymś znacznie ważniejszym niż dziejące się dookoła wydarzenia, a jej perypetie rozgrywa w żeńskim otoczeniu. Mężczyźni są tu z reguły nieobecni. Piękne, wrażliwe kino i pierwszy od 17 lat film Cuarona w ojczystym języku, a także pierwszy jego film w ogóle nakręcony dla Netfliksa, dla którego 8 września 2018 roku będzie historyczną datą. Platforma po raz pierwszy zgarnęła tak prestiżowe i ważne wyróżnienie jak Złoty Lew, dotąd przynależny reżyserom, którzy przygotowywali swoje dzieła z myślą o wielkim ekranie. „Roma” jest pieczołowicie dopracowana, piękna, z kapitalnymi zdjęciami, które Cuaron nakręcił sam we współpracy z Galo Olivaresem (do tej pory zdjęcia w jego filmach kręcił wybitny operator Emmanuel Lubezki), ale nie będziemy ich podziwiać w kinie. Film będzie dostępny tylko w Netfliksie, co na Lido wywoływało żywe dyskusje. Pytano siebie nawzajem, czy to symboliczny koniec kina?
Wenecja bez kobiet
Niektórzy przed Netfliksem wciąż się bronią. Festiwal w Cannes wprowadził regulację do regulaminu, w myśl której w konkursie głównym mogą być pokazywane jedynie filmy z gwarancją dystrybucji w kinach. Netflix wycofał się z Lazurowego Wybrzeża i zaprzyjaźnił się z Lido, gdzie został niekwestionowanym zwycięzcą. Efekt to nie tylko Złoty Lew dla najlepszego filmu, ale też nagroda za scenariusz, którą otrzymali bracia Coen za nowelowy "The Ballad Of Buster Scruggs". Reżyserzy nie byliby sobą, gdyby ich filmowego uniwersum nie zaludniali oryginałowie. Tutaj mamy galerię charyzmatycznych postaci, od których trudno oderwać wzrok. Wspólnym mianownikiem sześciu nowelek jest konwencja westernu, która za każdym razem przechodzi transformację - pojawiają się elementy komedii i innych gatunków. Jest śmiesznie, a czasami także i strasznie.
Western to gatunek, który w tym roku na Lido rządził. Podjęła się go także jedyna kobieta w konkursie głównym - Jennifer Kent, która dostała nagrodę specjalną jury. W "The Nightingale" przedstawiła dziewczynę, która po tym, jak brytyjski oficer zgwałcił ją i zamordował najbliższych, przemierza Australię w poszukiwaniu zemsty. Jest tu gatunkowa przewrotność, ale i całkiem poważna refleksja nad naturą zemsty, do pewnego czasu w kinie rezerwowanej dla mężczyzn. Teraz twórcy zrównują bohaterów niezależnie od płci, co pokazują choćby przyznane w Wenecji nagrody - dość zabawne jest, że zgarnęły je filmy o silnych kobietach, kiedy w konkursie głównym 95 proc. filmów wyreżyserowali mężczyźni.
Wielki powrót westernu
Kobiet jest za to pozbawiony kolejny western z konkursu głównego, z którym zmierzył się Jacques Audiard. Francuz zatrudnił do współpracy Jake’a Gyllenhaala, Johna C. Reily’ego i Joaquina Phoenixa. Dwaj ostatni zagrali braci, którzy z bronią potrafią się obchodzić jak z niczym innym. Trup ściele się gęsto, zwroty akcji wprowadzają humor, ale najlepsze są rozmowy, jakie odbywają bohaterowie. To one przełamują nastrój poszczególnych scen, do jatek wprowadzając patos, emocjonalne sceny rozładowując humorem. Zwłaszcza, że filmowi kowboje nie należą do postaci znanych nam z tego gatunku. Nie ma tu ostatnich sprawiedliwych ani bezlitosnych zwyrodnialców. Właściwie nie sposób wskazać tu złych ani dobrych - każdy ma coś za uszami, chciwość gubi nawet prawych, a kace bohatera Phoenixa są doprawdy dolegliwe.
Dla Audiarda ten film, który z Lido wyjechał z nagrodą za reżyserię, to pierwsza produkcja wykonana dla Hollywood, co łączy go z Grekiem Yorgosem Lanthimosem, który dla Fabryki Snów nakręcił "The Favorite", nagrodzoną w Wenecji nagrodą jury. Przenosimy się na XVIII-wieczny dwór brytyjski i oglądamy walkę Sarah i jej kuzynki o sympatię królowej. Potyczka jest na zmianę okrutna i okrutnie śmieszna. Tym razem Lanthimos nie jest tak radykalny jak w swoich poprzednich dziełach. Styl gry aktorów jest normalny, postaci porozumiewają się naturalnie, zachowana jest wiarygodność psychologiczna i przyczynowo-skutkowa. A jednak to, jak Grek portretuje dwór, który raz przypomina przedszkole, a raz koloseum, sytuuje "The Favorite" obok innych dzieł reżysera. Tym bardziej, że ta historia też podzielona jest na rozdziały, a naturalność rozbija się o kant absurdu.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
To także portret silnych kobiet, które doskonale wiedzą, jak uknuć intrygę i wyjść na swoje; które potrafią się uśmiechać, gdy za plecami ostrzą nóż na konkurentkę. Doskonale znają panujące na dworze reguły i potrafią je nagiąć do swoich potrzeb perfekcyjnie. Budzą jednocześnie podziw i strach, a wcielające się w nie Rachel Weisz i Emma Stone są magnetyczne i charyzmatyczny. Jednak najbardziej niesamowita spośród nich jest Olivia Colman, która wcieliła się w monarchinię. Jej kreacja jest złożona z przeciwieństw, skomplikowana, dopełniona, wygrana na zmieniających się radykalnie emocjach, których przejścia Colman potrafi oddać wiarygodnie i przejmująco. Nie było możliwości, żeby aktorka nie dostała Pucharu Volpi za najlepszą żeńską kreację.
Van Gogh z nagrodą
Równie skomplikowana była kreacja Willema Dafoe, zdobywcy Pucharu Volpiego dla najlepszego aktora za rolę w filmie "At Eternity’s Gate" Juliana Schnabla. Wcielił się w nim w samego Vincenta van Gogha i zrobił to fenomenalnie. Miał do tego zresztą świetne warunki, bo postać została w filmie napisana nie z pozycji klęczek, tylko z perspektywy zwyczajności. Jest pozbawiona spektakularnych momentów, który pamięta każdy (vide odcięcie sobie ucha). Zamiast tego jest szara codzienność, zastanowienie nad sensem bycia artystą i tworzenia sztuki, a przede wszystkim są tu emocje - Van Gogh często bywa wkurzony i porywczy, ale w interpretacji Dafoe pozostaje przy tym ludzki. Nie jest artystą-ekscentrykiem, tylko człowiekiem mającym swoje mocne strony i słabości. To był festiwal pełnokrwistych ludzi.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Lista nagrodzonych:
Złoty Lew: "Roma", Alfonso Cuarón
Srebrny Lew - Wielka Nagroda Jury: "The Favourite", Yorgos Lanthimos
Srebrny Lew - Najlepsza reżyseria: "The Sisters Brothers", Jacques Audiard
Puchar Volpiego - Najlepsza aktorka: "The Favourite", Olivia Colman
Puchar Volpiego - Najlepszy aktor: "At Eternity's Gate", Willem Dafoe
Najlepszy scenariusz: "The Ballad of Buster Scruggs", Joel Coen, Ethan Coen
Nagroda Specjalna Jury: "The Nightingale", Jennifer Kent
Nagroda im. Marcello Mastroianniego dla najlepszego młodego aktora lub aktorki: "The Nightingale", Baykali Ganambarr