”Na piątym piętrze dopadł mnie szloch Ani. Wiesiek leżał w kuchni… Nie mogli go wynieść, bo miał rozłożone ręce, jakby bronił się przed takim wyjściem z domu…”. Był 12 lutego 1978 roku. Do dzisiaj nie ustalono, co tak naprawdę było przyczyną tajemniczej śmierci męża Anny Dymnej.
"Na piątym piętrze dopadł mnie szloch Ani. Wiesiek leżał w kuchni… Nie mogli go wynieść, bo miał rozłożone ręce, jakby bronił się przed takim wyjściem z domu...". Był 12 lutego 1978 roku. Do dzisiaj nie ustalono, co tak naprawdę było przyczyną tajemniczej śmierci męża Anny Dymnej.
Starszy od niej o 15 lat Wiesław Dymny był największą miłością jej życia, któremu, jak sama podkreśla, zawdzięcza praktycznie wszystko.
- Gdybym go nie poznała, być może stałoby się ze mną coś złego - wyznała Anna Dymna w rozmowie z tygodnikiem Świat i ludzie.
- Nauczył mnie żyć, być aktorką i normalną kobietą - dodała po latach w niedawno wydanej biografii.
Co wydarzyło się 37 lat temu na strychu krakowskiej kamienicy?
href="http://film.wp.pl/wieslaw-dymny-tajemnicza-smierc-slynnego-artysty-6025245967766657g">CZYTAJ DALEJ >>>
Obrzucił ją stekiem wyzwisk i uderzył
Anna Dymna przyznała, że początek ich znajomości nie był zbyt romantyczny. Poznali się podczas kręcenia filmu "Pięć i pół bladego Józka". On pił z kolegami pod drzwiami jej pokoju hotelowego, ona nie mogła spać.
Kiedy poprosiła, aby był ciszej, ten obrzucił ją stekiem wyzwisk i uderzył. Następnego dnia czekał skruszony z bukietem kwiatów.
Między nimi wybuchło uczucie ocierające się o szaleństwo. Dymny był wówczas jeszcze żonaty, choć para już od pewnego czasu była w separacji. Pobrali się w 1971 roku.
''Wszyscy się go bali''
Dymny urodził się 25 lutego 1936 roku na Kresach, w miejscowości Poloneczka. Był więc starszy od aktorki o całe 15 lat. Jednak w ich związku nie dziwiła spora różnica wieku, a skrajnie odmienne temperamenty.
Ona była spokojna, pogodna i delikatna. Za to o nim krążyły dość niepochlebne i skrajne opinie.
- Będę […] szczery. Nie lubiłem go za życia i teraz po śmierci też go nie lubię. Wszyscy się go bali. Ja strasznie się go bałem. Raz, zdaje się w Opolu, dostałem od niego w głowę - taką wypowiedź Piotra Skrzyneckiego przywołują autorzy książki „Kronika śmierci przedwczesnych”.
Niepospolicie utalentowany
Dymny budził niezwykle sprzeczne uczucia, jednak dla młodzieży ze środowiska artystycznego Krakowa lat 70. był niewątpliwym idolem.
Choć nie lubił, kiedy nazywano go artystą, to nie da się ukryć, że uchodził za jednego z najbardziej uzdolnionych i niepospolicie utalentowanych twórców tamtego okresu. Mimo to do swojego dorobku podchodził z zatrważającą nonszalancją.
Nie potrafił skoncentrować się na jednej rzeczy. Scenarzysta, satyryk, aktor, wieczny student ASP – studiował tam 10 lat, dramaturg, prozaik, poeta… można tak wymieniać bez końca.
Dziś jest przede wszystkim znany stanowczo zbyt wąskiemu gronu jako jeden ze współzałożycieli kultowej Piwnicy pod Baranami.
Był nieobliczalny
Piotr Skrzynecki pisząc o agresywnym usposobieniu artysty nie był odosobniony. Leszek Długosz, wieloletni znajomy męża Anny Dymnej, wspominał, że literat był nieobliczalny, często popadając ze skrajności w skrajność.
- Nikt nie wiedział, co w nim naprawdę siedziało, co się kłębiło- wspominał w książce Piotra Sarzyńskiego i Mai Wolny.
Mówiło się, że przez całe swoje życie wojował ze światem,* że chciał za wszelką ceną coś udowodnić.*
Czuła się z nim bezpiecznie
Jednak dla aktorki liczyło się przede wszystkim to, że kochał ją do szaleństwa. Wiedziała, że przy nim jest bezpieczna.
- Czułam, że jak mam Wieśka, nie stanie mi się nic złego. Niechby ktoś zrobił mi krzywdę, to on by go chyba zabił- wyznała aktorka na łamach tygodnika Świat i ludzie. Jej słowa potwierdza Elżbieta Karkoszka w książce "Dymna" autorstwa Elżbiety Baniewicz.
- [...] bywało, że idąc z Anią ulicą, przyłapywał kogoś na tym, że dłużej na nią patrzył. Wówczas gotowy był natychmiast zabić takiego faceta. Trząsł się ze zdenerwowania- wspomina aktorka. Dymna wielokrotnie podkreślała, że siedem lat spędzonych z Wiesławem okazało się najwspanialszymi w całym jej życiu. Choć, jak sama przyznaje, nieraz dochodziło między nimi do nieporozumień.
Omal nie zginął w wybuchu
Tajemnicą poliszynela była słabość Dymnego do alkoholu i bujnego życia towarzyskiego.
- On na przestrzeni tych trzech uliczek z domu do Piwnicy pod Baranami miał pięć propozycji wypicia wódki i często z nich korzystał- zwierzyła się po latach aktorka.
Niestety, ich szczęście nie trwało długo. Jesienią 1977 roku mieszkanie małżeństwa doszczętnie spłonęło, razem ze sporą częścią spuścizny Dymnego. Powodem wypadku był wybuch kineskopu radzieckiego telewizora.
Dymny cudem uszedł z życiem. W chwili eksplozji był w łazience i przygotowywał kąpiel dla wracającej z teatru żony.
Kiedy go znalazła, on już nie żył
Jak piszą autorzy „Kroniki śmierci przedwczesnych”, po wypadku Dymny zapadł na kilka miesięcy w dziwny letarg. Kiedy w końcu otrząsnął się z depresji, przystąpił do remontu mieszkania. Zatrudnił robotników, kupił materiały.
11 lutego 1978 roku para widziała się po raz ostatni. Następnego dnia mieli spotkać się na obiedzie. Wiesław nie pojawił się, nie odbierał też telefonu. Zaniepokojona aktorka udała się do mieszkania.
- Na piątym piętrze dopadł mnie szloch Ani. Wiesiek leżał w kuchni… Nie mogli go wynieść, bo miał rozłożone ręce, jakby bronił się przed takim wyjściem z domu… […] - wspominała Elżbieta Karkoszewska w słuchowisku „Dymny – outsiter”.
Pamięć o nim żyje dzięki niej
Sekcja zwłok nie wyjaśniła, jaka była* bezpośrednia przyczyna śmierci* męża Anny Dymnej. Nieoficjalnie mówi się, że organizm nie wytrzymał jego trybu życia.
Zapomnianego dziś artystę żegnano z wielkimi honorami, a na pogrzebie pojawiło się wiele znakomitości ze świata kultury i sztuki.
27-letnia Dymna przeprowadziła się do akademika. Mimo ciężkiej depresji nadal grała i robiła coraz większą karierę. Na koncie miała już role m.in. w „Nie ma mocnych”, „Janosiku”, i „Kochaj albo rzuć” i nie zamierzała się poddawać.
Maż aktorki nadal jest obecny w jej życiu. Dymna dba o jego spuściznę, wydaje jego teksty, organizuje wieczory poetyckie. Gdyby nie ona, pamięć o nim na pewno by zginęła. W 1998 roku zespół Big Cyc wydał album zatytułowany "Wszyscy święci" w całości oparty na tekstach jej zmarłego męża. (gk/mn)