Zabiła syna dyktatora i uśmiechnęła się do kamery. Nagranie trafiło w odpowiednie ręce
Kim Dzong Nam, najstarszy syn Kim Ir Sena i przyrodni brat obecnego władcy Korei Północnej, zginął po podaniu trucizny na lotnisku w 2017 r. O niesamowitej sprawie, która szybko została zagłuszona innymi tematami, opowiada dokument "Zabójczynie". Reżyser filmu cudem dotarł do nagrań z monitoringu, które potwierdzają wersję wydarzeń dwóch kobiet oskarżonych o morderstwo.
Film "Zabójczynie" ("Assassins") opowiada o śmierci Kim Dzong Nama, najstarszego syna Kim Dzong Ila i przyrodniego brata Kim Dzong Una. Kim Dzong Nam zmarł 13 lutego 2017 r. chwilę po tym, jak w biały dzień na lotnisku Kuala Lumpur podano mu VX – silnie aktywny związek wykorzystywany jako broń chemiczna.
Natychmiast zatrzymano też domniemane sprawczynie: Indonezyjkę Siti Aisyah i Wietnamkę Đoàn Thị Hương. Monitoring nagrał, jak jedna z nich podchodzi od tyłu do Koreańczyka i zasłania mu oczy, a potem śmiejąc się odchodzi i jak gdyby nigdy nic patrzy się w obiektyw kamery ochrony.
- Nie przesadzę, mówiąc, że czuję się, jakbym żył w filmie szpiegowskim – wyznał "The Hollywood Reporter" reżyser. Ryan White rok po premierze swojego filmu na Festiwalu w Sundance opowiedział nieco o kulisach jego powstawania.
Assassins (Zabójczynie) - zwiastun filmu
- Nie byłoby filmu bez materiału z monitoringu, a na pewno nie byłoby filmu, który dowodzi niewinności tych kobiet. Próbowaliśmy wszystkiego, żeby go zdobyć – wyznał reżyser.
Kiedy tylko zagraniczni filmowcy zaczęli węszyć wokół zabójstwa Nama, cały czas natrafiali na kolejne przeszkody. Policja, władze lotniska – nikt nie chciał udostępniać nagrania, do którego nie mieli nawet dostępu prawnicy domniemanych zabójczyń.
White w końcu zdobył kluczowe materiały wideo, ale nie zdradził swojego źródła ("To nikt z policji"). Powiedział jedynie, że wszedł w posiadanie "stosu płyt DVD z setkami godzin nagrań z różnych kamer". Przejrzenie wszystkiego i ułożenie w konkretną narrację zajęło ekipie trzy miesiące. Efekt był szokujący.
- W końcu nasze oczy zaczęły dostrzegać, co dzieje się wokół kobiet i zaczęliśmy widzieć różne twarze, które pojawiały się wiele razy – mówiła producentka Jessica Hargrave.
Z ustaleń Interpolu wynika, że mężczyźni śledzący poczynania kobiet na lotnisku to agenci z Korei Północnej. - Widok tych mężczyzn, którzy pilnują, aby mieć pewność, że kobiety zrobiły to, co faktycznie zrobiły, był naprawdę przerażający – dodała producentka.
Obie kobiety usłyszały zarzut morderstwa, ale nie przyznały się do winy. Myślały, że biorą udział w programie w stylu "Ukryta kamera", gdyż chwilę wcześniej poznała kilku Koreańczyków z Północy, którzy zapłacili jej kilkaset dolarów i poprosili o przysługę. Ci sami Koreańczycy tuż po zabójstwie ulotnili się z Malezji, która stanęła w obliczu kryzysu dyplomatycznego.
W 2019 r. zarzut morderstwa został oddalony. Indonezyjka wyszła na wolność w marcu. Miesiąc później Wietnamka, która zrobiła zabójczy "dowcip" Kim Dzong Namowi, przyznała się do "dobrowolnego wyrządzenia krzywdy niebezpieczną bronią lub środkami". Została skazana na 3 lata i 4 miesiące więzienia. Wyrok zredukowano o 1/3 i uwzględniono czas spędzony w areszcie, dzięki czemu wyszła na wolność w maju 2019 r.
White jest zdania, że zabójstwa brata Kim Dzong Una nie można rozpatrywać w innych kategoriach niż polityczne. Zwłaszcza, że po śmierci Nama pozycja przyrodniego brata bardzo wzrosła.
- Trump właśnie przejmował gabinet w Białym Domu, kiedy Kim Jong Nam został zamordowany. Więc przez kilka dni to była bardzo głośna sprawa, ale błyskawicznie została wyparta z czołówek, kiedy Trump zdominował wszystkie media. Prawie wszyscy, z którymi rozmawiałem, pamiętali nagłówki, ale tylko kilka osób wiedziało, jak ta sprawa się skończyła - tłumaczył na łamach "Rolling Stones" reżyser filmu Ryan White.