Zadyma dla zadymy Nicolasa Cage'a
"Uczeń czarnoksiężnika" to zadyma dla zadymy - filmopodobny fast food, którego przyswajalność jest równie kłopotliwa, co oglądanie bujnej cieniowanej czupryny na głowie Nicolasa Cage.
Nicolas Cage to jeden z najbardziej lubianych aktorów. Niestety fani znacznie bardziej wolą pamiętać go ze starych filmów. Czy zawodzi go intuicja, czy też ku rolom w kolejnych "przeciętniakach" pchają go kłopoty finansowe? Trudno to stwierdzić. Faktem jednak jest, że na polskie ekrany trafił właśnie "Uczeń czarnoksiężnika", którym aktor odcina kolejny kupon od swojej popularności.
Swoboda z jaką Jon Turteltaub łączy konwencję staroświeckiego fantasy ze współczesnym kinem młodzieżowym może przyprawić o zawrót głowy. Nic nie trwa u niego dłużej niż kilka sekund, przyczynowość zdarzeń jawi się banalnymi pretekstami, a wizualne czary atakują z taką częstotliwością, że już po kilkunastu minutach trudno wykrzesać z siebie odrobinę zaangażowania. "Uczeń czarnoksiężnika" to zadyma dla zadymy - filmopodobny fast food, którego przyswajalność jest równie kłopotliwa, co oglądanie bujnej cieniowanej czupryny na głowie Nicolasa Cage.