Zamówił trzy butelki rumu, osiem piw, whiskey i koniak. Oliver Reed odszedł na własnych warunkach
Nieuprzejmy, momentami wręcz ordynarny szowinista z ogromną słabością do alkoholu. A przy tym piekielnie utalentowany aktor, choć nie zawsze dane było mu zaprezentować w pełni artystyczne umiejętności. Ze względu na swój charakter stracił mnóstwo ról, a kolejni producenci umieszczali go na swojej czarnej liście.
Ale Oliver Reed nie dbał ani o popularność, ani o sławę. Widać to wyraźnie w filmie „Diabły” („The Devils”) z 1971 roku z udziałem Reeda. Dramat historyczny w reżyserii Kena Russella wzbudził ogromne oburzenie (krew, seks i przemoc to słowa-klucze) i przez lata był dostępny wyłącznie w okrojonej wersji. Dopiero teraz, na platformie Shudder, ma się ukazać wydanie reżyserskie filmu ze wszystkimi scenami. Niestety Reedowi nie było dane dożyć tej chwili. Aktor z biegiem lat coraz bardziej ulegał nałogowi, a jego podejście do życia wielu uważało za oburzające. Reed chętnie podsycał te kontrowersje, wygłaszając coraz bardziej bulwersujące opinie.
- Mam w życiu tylko dwa cele: napić się w każdym barze i zaliczyć każdą kobietę na tej planecie – mówił na przykład, obejmując swoją nastoletnią, młodszą od niego o 26 lat kochankę, którą później poślubił.
Urodził się 13 lutego 1938 roku w Londynie. W młodości imał się najróżniejszych zajęć. Był m.in. bramkarzem w nocnym klubie, aż wreszcie zdecydował, że zostanie gwiazdą filmową. Ale obrał inną ścieżkę niż wielu początkujących aktorów. Nie zamierzał brać żadnych kursów ani próbować swoich sił na scenie, bo twierdził, że teatr zupełnie go nie interesuje.
- Nie chodziłem do żadnej szkoły teatralnej, ponieważ podejrzewam, że większość nauczycieli tam to niespełnieni aktorzy, którzy nie mogą sobie znaleźć pracy – mawiał. - Mój sceptycyzm wynika z tego, że według mnie znacznie ważniejsza jest nauka, jaką może dać ci obcowanie z publicznością.
Karierę na ekranie zaczął w drugiej połowie lat 50., przemykając gdzieś na trzecim planie. Musiało minąć trochę czasu, nim zdecydowano się powierzyć mu nieco większą rolę. To słynna wytwórnia Hammer dała mu szansę, angażując go do serii swoich projektów. Dzięki temu Reed wystąpił w „The Curse of the Werewolf”, „The Pirates of Blood River” czy „The Scarlet Blade”.
Już wtedy aktor zdradzał ogromną słabość do alkoholu. W 1963 roku wdał się nawet w barową bójkę i wylądował w szpitalu z 63 szwami, przerażony, że przez ewentualne blizny straci szansę na zrobienie kariery.
Jakoś się wykaraskał, ale to zdarzenie niczego go nie nauczyło – później alkoholowe burdy w wykonaniu Reeda staną się codziennością.
Kariera Reeda wreszcie nabrała rozpędu. W 1969 roku zagrał w kontrowersyjnych „ Zakochanych kobietach ”, pierwszym filmie z głównego nurtu, w którym pokazano nagiego mężczyznę.
Ale, jak twierdził reżyser Ken Russell, w scenariuszu słynnej sceny wrestlingu wcale nie było. Producenci uznali bowiem, że cenzura i tak ją odrzuci. To Reed wymusił – dosłownie – jej nakręcenie. Rzucił się na Russella, przyparł go do podłogi i oznajmił, że nie puści, dopóki reżyser nie zgodzi się umieścić tej sceny w filmie. Dopiął swego.
Odważny, wyszczekany, niestroniący od skandali i nieudający miłego. Reed nie miał łatwego życia w Hollywood. Na wezwanie sąsiadów policja często pukała do jego drzwi – któregoś razu zastała aktora z pijaną i nagą grupą graczy rugby – a on sam nieustannie dostawał pouczenia za zakłócanie porządku. Naturalnie zupełnie się tym nie przejmował.
- Lubię być pod wpływem – ogłaszał wszem i wobec. - Jaki jest sens w byciu trzeźwym?
Takie zachowanie miało wpływ na jego karierę. Przez jakiś czas planowano powierzyć mu rolę Jamesa Bonda, ale ostatecznie producenci zrezygnowali, twierdząc, że ktoś, kto ma tyle romansów, jest nieustannie pijany i wdaje się w bójki, nie powinien grać brytyjskiego agenta. Ominęła go także rola w „ Żądle” i „Szczękach ”.
- Odrzuciliśmy go *– mówił jeden z producentów. *- Lubimy, kiedy nasze gwiazdy zachowują się z szacunkiem, a Reed nikogo nie szanował i chętnie to manifestował.
W zdobyciu sympatii opinii publicznej Reedowi nie pomagały również liczne romanse. W 1959 roku poślubił Kate Byrne, z którą miał syna, ale para rozwiodła się po 10 latach. Wkrótce potem uwiódł Jacquie Daryl, która urodziła mu córkę, jednak tym razem nie zamierzał się wiązać. Dopóki w 1980 roku nie poznał 16-letniej Josephine Burge.
Spotkali się w pubie i oboje przypadli sobie do gustu. Nastolatki nie odstraszyła nawet niepochlebna opinia, jaką cieszył się aktor. A kiedy jej matka przyklasnęła temu związkowi, zakochani zaczęli się umawiać, choć wszystko, jak zapewniała Burge, odbywało się w dobrym tonie. Po roku wyjechali razem na wakacje na Barbados, a w 1985 Burge została panią Reed. I nie narzekała, nawet kiedy jej mąż wygłaszał szowinistyczne opinie, że żona powinna siedzieć w domu, usługiwać mężowi i być na każde jego skinienie.
- Zazwyczaj traktuję kobiety jako obiekty seksualne – mówił Reed. - Aczkolwiek lubię też z nimi rozmawiać.
Reed kilka razy próbował zerwać z nałogiem, ale nigdy nie odstawił alkoholu na długo, nawet na prośbę lekarzy, przerażonych stanem jego zdrowia.
2 maja 1999 roku aktor, podczas przerwy w czasie zdjęć do „ Gladiatora ”, udał się do jednego z maltańskich barów, gdzie zamówił trzy butelki rumu, osiem piw, whiskey i koniak, a później siłował się na rękę z marynarzami. Tego samego wieczoru dostał ataku serca. Zmarł w wieku 61 lat.
Premiera „ Gladiatora ” odbyła się rok po jego śmierci. Część brakujących scen z jego udziałem nakręcono przy użyciu technologii CGI.
- Oliver strasznie by się wkurzył, gdyby nie mógł dokończyć filmu – komentował tę decyzję Ridley Scott .